Na początek
uwagi organizacyjne.
Jak wiadomo, przeważnie piszę głupoty. Nie znam się również na muzyce. Poniższe opinie są tylko moje, skrajnie subiektywne i nikt poza mną nie ponosi odpowiedzialności za wyrażone sądy.
Z drugiej strony bez Bogusa nigdy nie usłyszałabym (niepełnej) trylogii "Legend", zatem dziękuję mu za to, że stał się źródłem niewątpliwie jednego z ciekawszych doświadczeń muzycznych ever.
Oceny.
Mój osobisty system ocen nie pokrywa się z systemem najczęściej używanym na forum. Spróbuję się jednak dostosować, zwłaszcza, że dolna część skali (u mnie już "poniżej zera") nie będzie potrzebna. Budząca największe zdumienie "neutralność" (u mnie 0) też nie, czyli powinno być zrozumiale.
SAVIOUR MACHINE
Elrond powiedział(1) o Saviour Machine "to okropne", i trudno się z tym w jakimś względzie nie zgodzić. Pompatyczność i ciężar, swoista mania wielkości, specyficzny wokal - z wyraźnym wpływem śpiewu operowego, teatralność, sztuczność, manieryzm, prowokacyjna koncepcja (nielicznych) występów scenicznych. Wszystko to powinno mnie całkowicie odrzucić. A jednak nie. Spójność wizji, niesamowita moc przekazywania obrazu, perfekcja wykonania, barwa głosu Erica Claytona, wiara i przekonanie do tego, co się tworzy. To nie jest łatwa ani ładna muzyka. Nie widzę w niej uśmiechu i radości z dzieła stworzenia, choć aż promieniuje siłą i pewnością. Nie dane mi było poczuć tej siły we mnie, mogę być tylko świadkiem i jakimś świadectwem tego, co słyszę.
Nie znam ani pierwszych dwóch płyt Saviour Machine, ani ostatniej, ani zapisów dwóch koncertów. Od jakiegoś czasu jednak towarzyszy mi projekt o nazwie "Legend" - i o nim mówi ten wpis.
Saviour Machine I
Rok wydania: 1993
Znam tylko jeden utwór "A World Alone"*, dostępny na
Myspace - krótko mówiąc, nie podoba mi się, nudny nieco, przewidywalny i wtórny, ale nie wiem, czy dobrze reprezentuje całą płytę, bo np. utwory z Legend I ("The Birth Pangs") i Legend II ("Behold A Pale Horse") to niezupełnie TO, co dominuje na tych albumach. A, długość ścieżki natomiast jest bardzo reprezentatywna
Saviour Machine II
Rok wydania: 1994
Znów znam tylko to, co na Myspace, czyli "Child in Silence" ***. Podoba mi się o wiele bardziej niż "A World Alone", słyszę tu to, co później pojawi się w "Legend" - wpływ Nathana Van Hali (fortepian, klawisze)?
LEGEND
"Legend" to trzyczęściowy(2) projekt "Saviour Machine" w całości opierający się o "Apokalipsę św. Jana".
Stąd też tytuł tego wątku, stąd też patos i wzniosłość mają dobre podstawy.
Licznie przewijające się przez wszystkie części "czytania" pochodzą stamtąd.
"Legend" ma bardzo oddanych fanów, którzy z spokojem czekają na ostatnią część cyklu (można sobie poszukać na przykład na forum SM,
Arenie).
Tymczasem jeśli ktoś chciałby posłuchać nieukończonej "Legendy", to proponuję kolejność niewynikającą z numerków - część III:I jest najłatwiejsza jednak do przyswojenia, i polecałabym ją właśnie na rozgrzewkę. Jak dla mnie też, jest jedyną częścią, która nadaje się do publicznych odsłuchów, pierwsze dwie widzę raczej jako dobre do samotnej kontemplacji. Marzy mi się ciemne spore pomieszczenie, w nim tylko ja, "Legend I", "Legend II" i "Legend III".
No, na koncert też bym poszła. Ale o tym niżej.
O graficznej stronie wydawnictwa nie mogę się wypowiedzieć :]
Legend Part I
Rok wydania: 1997
Total Time: 75:51
Ocena: ****
Nie, nie będzie gwiazdkowania poszczególnych utworów. Dlatego, że płyta jest całością a przejścia z jednego tracku do drugiego są niekiedy wręcz niezauważalne; choć pewne fragmenty bardziej zapadają w pamięć. Jak chociażby ocenione wyżej "The Birth Pangs" - ścieżka "7" kontynuująca w specyficzny sposób nieeuropejski motyw ("orientalny bit" he he), żeby zwiększyć ciężar i zabrzmieć słowom "we are nothing" i "Apocalypse", potem wojna i przewijające się przez wszystkie części czytania... W gruncie rzeczy "7" wypływa bezpośrednio z "6" i daje się skonforntować z "filmową" "8". A z numerem "10" mój ulubiony na tej płycie "The Sword Of Islam" z gitarami(?) jak dzwony... Jakbym musiała dać gwazdki - zdecydowanie *****. Następny utwór przebija samego siebie - 8 minut czegoś bardzo dziwnego, co prowadzi do mojego "best momentu", czyli samego początku "The Invasion Of Israel" - słowa "postęp geometryczny" same mi się nasuwają. Już właściwie do końca bardzo dobrze, coraz ciężej i straszniej...
Legend Part II
Rok wydania: 1998
Total Time: 80:25
Ocena: BRAK, PŁYTA TOTALNA.
Cóż ja mogę tu powiedzieć. Od pierwszego dźwięku do ostatniego wszystko jest na swoim miejscu. O ile do Legend I musiałam się chwilę przekonywać, II "weszła" od razu, całkowicie i niepodważalnie. Wreszcie do czegoś przydały się warszawskie korki, zakłócenia komunikacyjne oraz nieprawomyślnie wykorzystany spacer z psem(3)- odsłuch trzy razy pod rząd i poczucie obcowania z czymś SKOMPLETOWANYM pod każdym względem. Dziś zupełnie przez przypadek przeprowadziłam eksperyment dotyczący siły obrazowania projektu "Legend" - fragmentu wysłuchała moja koleżanka, która nieopatrznie przyszła wcześniej do pracy... Jej pierwszą reakcją było "Jakiej ty ciężkiej muzyki słuchasz!? Jakie to straszne!", a potem "To wojna? Idą jakieś zastępy...?" Tak powiedziała: "idą zastępy". No proszę. Choć tak ogólnie, to jej się nie podobało... :roo:
Nie umiem powiedzieć, która ścieżka jest moją "the best" ani nawet ulubiony fragment? Naprawdę poważnym niepokojem napawa mnie, gdy słyszę "Antichrist is watching"... Jest oczywiście też "Behold A Pale Horse" - znów ta sztuczność, korespondująca z "Mękami". A w ogóle Legend II sprawia, że myślę o czasie, o tym, że wystarczy opuścić ten świat, aby przestał biec (to nie ja, to św. Augustyn...), że ciągła zmiana to tajemnica, która nas wciąż dotyka, a której NIE można zlekceważyć ani zrozumieć. No, powstrzymam się, miało być o muzyce.
Lenend III:I
Rok wydania: 2001
Total Time: 78:34
Ocena: *****
Pierwsze zetknięcie z Saviour Machine i pierwsze wrażenie, które pozostało do dziś - podoba mi się wokal! I przeraża nieco, nie chciałabym, żeby ten pan kiedyś na mnie krzyczał...
Trzecia część "Legend" z założenia miała być dwupłytowa - i pierwsza płyta trzeciej części jest INNA niż poprzednie. Więcej piosenek, wyraźniejsze granice między ścieżkami, więcej gitar, więcej szczytów, na które trzeba wejść. Bardzo, bardzo dobra płyta, którą omówiłam już kiedyś dość dokładnie, lecz nie mam do tego omówienia dostępu - jeśli się kiedyś pojawi - to się pojawi. Tak ogólnie tylko - ulubiony utwór: "6" "Image Of He Beast" ******, najmniej ulubiony "8" "The Final Holocaust", best moment (wzięty od Bogusa, chyba): the fifth angel, czyli od 51. sekundy "12." utworu "The Locusts"...
Legend III:II
Rok wydania: ????
Total Time: ?? : ??
Ocena: "The entire back half of the album will be the most glorious music we have ever done...I am sure you will be happy with the way it ends..."SM
Płyta miała ukazać się jesienią 2002 roku. Od września 2005 znana jest tracklista.
Hm.
Jestem bardzo ciekawa tego nagrania.
I tego, co nastąpi po nim. Koncert? Jaki? Gdzie? Wśród różnych starych newsów przewijał się taki, że koncert kończący projekt "Legend" będzie miał miejsce w Izraelu. Nie ukrywam, że mam nadzieję, że nie (za daleko)...
Na dole zostawiam trochę linek, którymi można dojść do kilku ciekawych recenzji i relacji.
(1)źródłem tej informacji jest antiwitek
(2)część trzecia składa się z dwóch płyt, z których druga wciąż jeszcze nie wyszła
(3)spacer z psem służy do spacerowania z psem a nie do słuchania płyt, nawet nie wiem jak dobrych
LINKI:
najciekawszy wywiad z Ericem
Claytonem, na jaki trafiłam
recenzja
po niemiecku
trzeba zjechać w dół
, relacja z koncertu
---
nic