Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 17:10:10

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 57 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: czw, 01 czerwca 2006 12:49:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 13:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Niby miałem to wkleić do tematu Peta o Gotach ale wydaje mi się, że Sisters Of Mercy wymaga osobnego opisania. Kapela niestety fonograficznie nieobecna na rynku od ponad 10 lat a cały czas bliska memu sercu. Bo jak już złapało kiedyś to mocno trzyma.

Obrazek
First And Last And Always ****1/2 pierwsza, na szczęście nie ostatnia, ale na zawsze dobra :). Wcześniej były różne single, EPki ale o nich jeszcze będzie. Pierwsza regularna płyta jeszcze regularnego zespołu. Zawsze wydawała mi się ciut słabsza od tych słynniejszych, późniejszych choć w sumie 4 i pół gwiazdki to źle nie jest :) W każdym razie już tu widać podwaliny stylu Siostrzyczek. Przede wszystkim wokal Eldritcha, chyba nie do pomylenia z nikim innym. No i dużo fajnego basu. Z utworów przede wszystkim Marian, jak dla mnie sześciogwiazdkowiec.

Obrazek
Floodland ****** apogeum grupy, pierwsze poznane, olbrzymi sentyment ale i chyba obiektywnie płyta najbardziej udana. Pamiętam, że jak usłyszałem w Trójce Dominion a potem Lucretia My Reflection to odpadłem. Z tych najbardziej znanych rzeczy to chyba jedynie This Corrossion nigdy nie darzyłem przesadnym uwielbieniem. To znaczy bardzo dobry utwór tylko chyba trochę zbyt długi miks. Ale reszta miód. W stosunku do debiutu więcej klimatu, często kosztem zwolnienia tempa. Ale to wolniejsze, balladowe (?) fragmenty są przepiękne (pierwsza część Flood, fortepianowe 1959, dramatyczne Torch). No i jest tu drugi wokal czy raczej chórek towarzyszący Eldritchowi w kilku utworach – Patricia Morrison. Pani pojawiła się tylko na tej płycie ale w paru utworach bardzo ładnie to zabrzmiało.

Obrazek
Vision Thing ***** powrót do zdecydowanie bardziej gitarowego brzmienia, no i skład taki pełniejszy jakby, choć i tak wiadomo, kto tu pociąga za sznurki. Bardzo dobra rockowa płyta ale chyba już mało gotycka. W jakimś stopniu pewnie sam wokal Eldritcha ale więcej? Rock po prostu. No ale to nie powód do narzekań a na temat szufladek jest już inny wątek :wink:. W sumie to nie znajduję tu słabego utworu. Na początku niezbyt lubiłem Ribbons ale teraz to jeden z faworytów, ma niesamowitą atmosferę. A cała płyta idzie równo, osiem utworów i układ lekko winylowy – wyraźne dwie czwórki kończone utworami spokojniejszymi. I idealna długość. No pocisk rockowy.

Obrazek
Some Girls Wander By Mistake 80-83 ****1/2 a tu cofamy się do samych początków działalności grupy, bo przed nagraniem pierwszej płyty ukazało się szereg singli, EPek które w końcu zebrano właśnie tu. No i jak na taką mieszaninę brzmi to zaskakująco dobrze. Jest parę słabszych utworów ale i kilka zdecydowanie wybitnych. Zaczyna się zdecydowanie dobrze a ocenę trochę opuszczają końcowe rzeczy, głównie z pierwszych singli (np. Watch). Na szczęście wcześniej dzieje się dużo dobrego: przebojowe Alice, Temple Of Love, Heartland czy Gimme Shelter, przyprawione mocno spogłosowanym wokalem Burn, rozwijające się powoli, walcowate jak prawie cała EP-ka The Reptile House (Kiss The Carpet, Lights, Valentine, Fix), prawie punkowe 1969 a obok takie minimalistyczne jak Phantom. Co ciekawe płyta była promowana utworem Temple Of Love (touched by the hand of Ofra Haza) ale na samej płycie jest tylko stara wersja tego nagrania. Nowa jest na singlu lub późniejszej składance.

Obrazek
A Slight Case Of Overbombing (Greatest Hits Vol.1) **** dobra składanka, tylko częściowo powielająca rzeczy z regularnych płyt. Ale większość utworów w wersjach singlowych, bądź dostępne jedynie na singlach wcześniej. Jest Temple Of Love w wersji z Ofra Hazą, jest tytułowy utwór z jedynej EP-ki, która się nie zmieściła na Some Girls … - Body And Soul. Dobre wprowadzenie choć wolę regularne albumy.

Tytuł składanki sugerowałby istnienie części drugiej ale do tej pory nic takiego się nie zmaterializowało. A to niestety jest już ostatnie z oficjalnych wydawnictw. Cały czas nie ma nowej płyty, choć na licznych dość koncertach grają sporo nowych rzeczy: to na przykład setlista z zeszłego roku z koncertu na Meraluna Festival 2005.
Crash & Burn
Ribbons
Alice
Giving Ground
First And Last And Always
Dominion/Mother Russia
Summer
Slept
Anaconda
Temple Of Love
(We Are The Same) Suzanne
Romeo Down
Flood II
------------
Lucretia
Top Nite Out
Vision Thing

W 2004 była nawet informacja o planach wydania płyty pod tytułem Dream z utworami:
Will I Dream ?
Romeo Down
We Are The Same, Suzanne
Summer
Snub Nose
Slept
Come Together
Crash & Burn
War On Drugs
Ale znów nic z tego nie wyszło


A na official site o nowej płycie na razie tylko coś takiego:
Cytat:
Update (..."made glorious summer")

Now that the moribund relationship with East West Records is officially over, it seemed reasonable to bang out a few singles - independently - while we're putting an album together (which usually takes a long time) and getting somebody to put it out with a bit of muscle (which usually takes even longer).

This series of independent singles was due to start with a stonking (of course) version of 'SUMMER'. The music to 'SUMMER' was written by Adam Pearson. The words were written by Andrew Eldritch. It's very pretty, and probably very cruel. It goes like a freight train painted in the shiniest yellows and blues.

We planned to add another version of it (Adam supplying remix and Kleenex), and a third track which should have been one of the other new songs; we didn't decide which one. It might have been something you've heard us play live; it might not.

What with one thing and another, this was not to be. Sorry. We are working on an album, inter alia, but the matter of single releases is currently on hold.


Czekam z nadzieją ...

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Ostatnio zmieniony pn, 05 czerwca 2006 14:21:45 przez marecki, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 03 czerwca 2006 11:13:47 

Rejestracja:
pn, 15 maja 2006 16:22:51
Posty: 61
mam takiego boota z okresu 'pofonografićnego'
to jakby kto chciał mogę wrzucić :wink:

Live at the forum, London, 13.02.98 (chocia w freedb widnieje tytuł boota Event horizon)

1 intro (fly and collision of comas sola - afterhours)
2 kiss the carpet
3 amphetamine logic
4 body electric/detonation blvd
5 giving around
6 we are the saints, suzanne
7 on the wire/teachers
8 dream (will i dream)
9 dominion/mother russia
10 summer
11 anaconda
12 till the morning is gone (romeo down)
13 temple of love
14 comfortably numb/some kind of stranger
15 first and last and always
16 jolene


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 03 czerwca 2006 11:26:14 

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 20:31:23
Posty: 3409
Słuchało się kiedyś tego zespołu dużo, a i dziś wraca się czasami do muzyki tej... Bylim na ich koncercie z Kishirem w Hali Mery kilka lat temu nazad - było super!!! Niebawem kolejny występ Sióstr w Polszcze, w mieście Kraków, 10 czerwca, a dzień ten, jak wiadomo na tym forum doskonale, jest zarezerwowany na inne ważne wydarzenie... Szkoda, że jest taka nakładka....

Zgadzam się z gwiazdkami Mareckiego - już nie pierwszy raz zresztą... Masz link do mojej głowy, czy cuś? :)


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 03 czerwca 2006 13:01:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 11:17:46
Posty: 4935
Skąd: Biadacz
ja też kidyś bardzo dużo tego słuchałem... trzy płyty studyjne są genialne, ale ja mam największy sentyment do pierwszej, chociaż Floodland bez wątpienia najlepsza...

w tym temacie - był tez ciekawy projekt pod tytułem Sisterhood... nawet fajny...

pozdro...
KoT


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 04 czerwca 2006 12:29:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 13:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Erkej pisze:
Zgadzam się z gwiazdkami Mareckiego - już nie pierwszy raz zresztą... Masz link do mojej głowy, czy cuś?
:roll: chyba po prostu w podobnym czasie poznawaliśmy tę samą muzykę a to jak widać dla późniejszych ocen ma kolosalne znaczenie (ja to tak po sobie widzę)

KoT pisze:
był tez ciekawy projekt pod tytułem Sisterhood
mam to gdzieś na kasecie ale lata nie słuchałem, więc na razie nie oceniałem, będzie update!

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 czerwca 2006 10:08:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 14:46:47
Posty: 21339
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
KoT pisze:
w tym temacie - był tez ciekawy projekt pod tytułem Sisterhood... nawet fajny...



Ten projekt powstal tylko po to, aby uniemzoliwic bylym czlonkom zespolu dzialanie pod ta nazwa :)

A Sisters Of Mercy znam i bardzo lubie, co jest o tyle dziwne, ze poznalem ta muzyke, kiedy siedzialem po uszy w ZUPELNIE innych klimatach i mimo to, takie granie przypadlo mi bardzo do gustu.

Pierwszej plyty nie znam, a o pozostalych nie napisze, bo w tym wypadku marecki ma linka nie tylko do glowy Erkeja, ale tez do mojej... po coz sie wiec powtarzac ;)

Zdrowka zycze

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 czerwca 2006 14:28:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 13:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
Pet pisze:
a o pozostalych nie napisze, bo w tym wypadku marecki ma linka nie tylko do glowy Erkeja, ale tez do mojej... po coz sie wiec powtarzac

ej no chłopaki napiszcie coś od siebie :wink:


Tomasz Beksiński w Magazynie Muzycznym w 1988 roku pisze:
Sisters of Mercy
Jest taki film, w którym bohater opuszcza rodzinną wioskę i po jakimś czasie jej mieszkańcy uznają go za zmarłego. Przygotowują się więc do uroczystości pogrzebowych, chociaż nie mają ciała ani żadnych dowodów śmierci bohatera. W tym czasie on spokojnie ukrywa się w kościele, czekając aż nadejdzie chwila jego "zmartwychwstania"...

W ten sposób Andrew Eldritch komentuje reaktywację grupy The Sisters Of Mercy, jednej z najciekawszych formacji rockowych lat osiemdziesiątych. Po prawie ośmiu latach działalności, Siostry Miłosierdzia mają wreszcie pełną szansę na dawno zasłużony sukces. Zespół wprawdzie zawsze cieszył się powodzeniem na listach przebojów wytwórni niezależnych, jednak w szerszych kręgach odbiorców był stosunkowo mało doceniany. Tymczasem mówiąc o najoryginalniejszych talentach lat osiemdziesiątych, nie sposób pominąć Sisters Of Mercy. Andrew Eldritch ma również zarezerwowane miejsce obok Jima Morrisona, Iana Curtisa czy Roberta Smitha w galerii najciekawszych postaci rockowej sceny.

Zespół został powołany do życia w 1980 roku w Leeds. Początkowo tworzyło go dwóch przyjaciół - gitarzysta Gary Marx oraz wokalista i animator całego projektu: Andrew Eldritch. Jak głosi legenda, najpierw wymyślili nazwę Sisters Of Mercy, potem wypożyczyli odpowiednie kostiumy, w końcu prywatnymi środkami dokonali nagrania małej płyty. Kilka miesięcy później dołączył do nich gitarzysta basowy Craig Adams. W trójkę przystąpili do koncertowania w lokalnych klubach, stopniowo zdobywając coraz więcej zwolenników. Grupą zainteresowała się prasa muzyczna, a także firmy płytowe, jednak Eldritch - ku ogólnemu zdumieniu - nie kwapił się do spisywania kontraktu z żadnym większym koncernem, jakby czekając na dobrą okazję. Tymczasem ukazywały się single i maksisingle firmowane przez Sisters Of Mercy, zawsze trafiając na niezależne listy bestsellerów. Grupa publikowała je własnym kosztem. Po wydaniu w czerwcu 1983 roku jednej z ważniejszych płyt - "czwórki" The Reptile House - zespół dokoptował jeszcze jednego muzyka: gitarzystę Wayne'a Husseya (ex-Dead or Alive). Jako kwartet wspomagany przez automatycznego perkusistę zwanego Doktorem Avalanche. Sisters Of Mercy podpisał latem 1984 roku kontrakt z koncernem WEA, ale na własnych warunkach. Należało do nich m.in. utworzenie prywatnej wytwórni Merciful Release, jedynie sponsorowanej przez WEA. Andrew Eldritch: Dla wielu niezależny to znaczy amatorski. Tymczasem zrobiliśmy co w naszej mocy, by osiągnąć profesjonalizm i jednocześnie zachowując kontrolę. W ten sposób staliśmy się całkowicie niezależnym zespołem, który teraz jedynie wszedł w układ z dużym koncernem.

Wiosną 1985 roku ukazał się długo oczekiwany, pierwszy album Sisters Of Mercy, First And Last And Always. Zawierał dziesięć znakomitych, choć stylistycznie niejednorodnych kompozycji utrzymanych w "gotyckim" nastroju. Zdaniem krytyków płyta nie dorównywała wydanym wcześniej maksisinglom, do dzisiaj zresztą powracającym na niezależne listy (Temple Of Love). First And Last And Always rzeczywiście nie w pełni przekonywał, a przyczyną tego stanu rzeczy był narastający konflikt między Eldritchem a resztą zespołu - w szczególności z Husseyem. Różnice poglądów na temat dalszej działalności, różnice osobowościowe i nieporozumienia na tle personalnym doprowadziły w konsekwencji do rozpadu formacji. Hussey i Adams, zaangażowawszy jeszcze dwóch instrumentalistów, utworzyli własną grupę The Mission i błyskawicznie odnieśli komercyjny sukces kilkoma singlami i albumem God's Own Medicine (jesień 1986). Tymczasem Eldritch, z niewielką pomocą kilku przyjaciół i niezmordowanej maszyny - Doktora Avalanche, zrealizował własny album Gift pod szyldem The Sisterhood.

Porównanie obu tych pozycji daje jasny obraz sytuacji, która doprowadziła do rozwiązania oryginalnych Sisters Of Mercy. The Mission okazał się zespołem stricte rockowym, natomiast płytę The Sisterhood bardzo trudno sklasyfikować. Podczas gdy Wayne Hussey pragnął poświęcić się rock and rollowi w pełnym tego słowa znaczeniu (dynamiczna muzyka, trasy koncertowe, hotelowe libacje itd.), Andrew Eldritch lepiej czuł się w roli wizjonera. W swoich utworach dbał przede wszystkim o tworzenie nastrojów, kładąc niekiedy nacisk na śpiewany lub recytowany tekst. Większość z pięciu kompozycji wypełniających Gift powstało według tybetańskich recept: jednostajny rytm, monotonia doprowadzona do granic tolerancji, wiecznie powracające quasi-orientalne motywy... Gdyby Fellini lub Russell zrealizowali kiedykolwiek film według opowieści z tysiąca i jednej nocy, muzyka The Sisterhood stanowiłaby idealny soundtrack... Gift okazał się jednak tylko wstępem do następnego rozdziału dziejów Sióstr Miłosierdzia. Podczas gdy wszyscy uznali już grupę za definitywnie rozwiązaną, Eldritch wraz ze swoją amerykańską przyjaciółką Patricią Morrison reaktywowali Sisters Of Mercy i latem 1987 roku wypuścili na rynek singla This Corrosion. Rytmiczny utwór szybko stał się przebojem (może przez swój dość przewrotny tytuł, kojarzący się fonetycznie ze słowem "disco"), zatem pod koniec listopada ukazała się nakładem Merciful Release następna pozycja: album Floodland.

Motyw wody często powracał w utworach Sisters Of Mercy. W utworze Marian, wyróżniającym się na zbiorze First And Last And Always, bohater tonie w mrocznych morskich głębinach. Zamykająca płytę Gift kompozycja Rain From Heaven opowiada o wielkiej ulewie kończącej się niemalże biblijnym potopem. Doprowadzony do obłędnej rozpaczy, po rozstaniu z ukochaną, bohater piosenki Nine While Nine czeka na swój pociąg w strumieniach deszczu. Zaś Floodland w przeważającej części poświęcony jest zagadnieniu wielkiej powodzi. Eldritch: Uwielbiam bliskość wody. Jest ona najbardziej fascynująca z rzeczy, które prawie można ogarnąć. Jak seks. Niestety, nie umiem się z nią zmieszać. W wodzie nie mogę oddychać. Woda zawsze robiła na mnie wrażenie, ale nigdy nie był to strach. W strachu występuje element zaskoczenia, tymczasem woda nie jest mnie w stanie zaskoczyć. Jest czymś przeolbrzymim, a powódź może być bardzo stymulująca emocjonalnie. Jakże podniecające byłoby całkowite i entuzjastyczne poddanie się napływającym falom...

Powódź, o której mowa na płycie Floodland, należy jednak traktować mniej dosłownie. Być może Eldritch rzeczywiście nie obawia się wody, drży jednak na myśl, że świat może nie przetrwać z powodu nuklearnej zagłady. Temat takiej właśnie apokaliptycznej powodzi przewija się w dwuczęściowej kompozycji Flood, a także w utworze Dominion.

Wprawdzie Eldritch bardzo stara się zachować psychiczną równowagę i stabilizacje emocjonalną (dlatego nie znosi tras koncertowych), mógłby jednak śmiało znaleźć się wśród romantyków muzyki rockowej. W jego kompozycjach często pojawia się temat miłości tajemniczej, wymykającej się spod kontroli, tragicznej, wręcz zabójczej (Lucretia My Reflection - utwór dedykowany Patricii, Nine While Nine i Driven Like The Snow - oba nawiązujące do autobiograficznych przeżyć). Wyczuwalny jest też pewien fatalizm a la Jim Morrison czy Ian Curtis (Rain From Heaven, Black Planet, Flood I, Neverland), pojawiają się motywy i symbole religijne: Zostałem wychowany na symbolizmie religijnym. Nie jestem go w stanie uniknąć, chyba że ktoś napisze równie dobrą książkę jak "Biblia Króla Jakuba". Przede wszystkim jednak wierzę w niepamięć. Moja powódź byłaby bez sensu, gdyby nie płynęła ku niepamięci.

Przyjrzyjmy się bliżej płytom Sisters Of Mercy. First And Last And Always jest pozycją mocno osadzoną w kanonach rocka - połowę utworów skomponował zresztą Wayne Hussey. Gdyby nie niski, przejmujący, wręcz fatalistyczny głos Eldritcha, muzyka nie bardzo odbiegałaby od późniejszych propozycji The Mission. Większość nagrań porywa dynamiką (Black Planet, First And Last And Always, Walk Away), lecz również wywołuje uczucie bliżej nie sprecyzowanego niepokoju (Marian) lub nawet smutku (Some Kind Of Stranger, Nine While Nine). Z kolei Gift - autorski LP Eldritcha - stanowi jakby esencję nastrojów osnuwających utwory z First And Last And Always. Może najbardziej pasuje tu określenie "przerost formy nad treścią" - jednak mało któremu wykonawcy udaje się wykraczać poza granice rocka, pozostając nadal artystą rockowym. Podobne próby kończą się zazwyczaj utknięciem w martwym punkcie (przedstawiciele firmy 4AD). Eldritch - przynajmniej na razie - znalazł złoty środek. Jego kompozycje pulsują rytmem, a jednocześnie hipnotyzują odbiorcę, tworząc plastyczne i mgliste wizje niczym z surrealistycznych obrazów.

Podobne klimaty przeważają na Floodland - rockowe kompozycje poddane tu zostały pełnej fantazji obróbce. Dzięki zastosowaniu różnych środków wyrazu (chór w This Corrosion, syntezatory w Flood I) Eldritch nadaje swojej muzyce monumentalny charakter. Potrafi też włączyć do swego repertuaru nastrojową balladę 1959 wykonaną wyłącznie przy akompaniamencie fortepianu - tylko dlatego, że prosiła go o to listownie pewna Izabela, posiadająca wyjątkowo piękny charakter pisma... W tych lirycznych momentach Eldritch staje się bardzo podobny do Leonarda Cohena, którego namiętnie słuchał w młodości, uwodząc przy tym uczennice szkoły pielęgniarskiej w sąsiednim akademiku.

Na rockowej scenie aż roi się od przeróżnych ekscentryków i dziwaków. Wśród nich Andrew Eldritch wyróżnia się oryginalnym, trochę makabrycznym poczuciem humoru, a także niepospolitą osobowością. Marzy mu się łatwe w obsłudze urządzenie pozwalające wywołać wielką powódź i zmienić mapę świata. Nigdy nie kosztował kuchni japońskiej, aby pewne doświadczenia zachować na później. W głębi duszy jest romantykiem, dlatego stroni od przygodnych romansów. Do jego ulubionych utworów należą Koncert na wiolonczelę Elgara, słynne Je T'Aime oraz Didn't Know I Loved You Till I Saw You Rock And Roll Glittera. Nie wierzy za bardzo w reinkarnację, ale gdyby to było możliwe, chętnie odrodziłby się jako kot.


więcej takich tekstów: http://www.krypta.whad.pl/html/index.htm

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 czerwca 2006 15:01:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 31 stycznia 2005 01:20:37
Posty: 319
Skąd: Ant(y)werpia
Przed kilkoma laty bylem na koncercie Sisters Of Mercy...I musze powiedziec , ze wywarli dobre na mnie wrazenie...koncert nalezy do jednych z najlepszych na ktorych bylem...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 czerwca 2006 15:27:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 13:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
no właśnie koncert, mi się być nie udało a teraz 10.06 zarezerwowany :cry:
szkoda
może jeszcze się uda

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 03 lipca 2006 12:29:27 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 22 czerwca 2006 08:44:39
Posty: 813
Skąd: Warszawa
Bardzo, bardzo dobra muzyka ! Ulubiona płyta - "Floodland", a zaraz potem "Vision Thing" - znakomita do szybkiej, nocnej jazdy na długich trasach .

_________________
Czekając na noc układam sobie pieśni,
Nie wsłuchuj się za długo, nie wpatruj się za bardzo...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 04 lipca 2006 15:20:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 21 maja 2006 13:08:39
Posty: 857
Skąd: Shire
Floodland - bardzo fajna płyteczka. A tak w ogóle to niedawno zapoznałem się z zespołem SOM i muszę przyznać, że naprawdę to co o Nich piszecie pokrywa się z prawdą 8)

_________________
wiatr jest szary a księżyc zielony.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 16 października 2006 10:48:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 14:46:47
Posty: 21339
Skąd: Autonomiczne Księstwo Służew Nad Dolinką
Paulus_Wolf pisze:
znakomita do szybkiej, nocnej jazdy na długich trasach


Polać temu panu! Dobrze gada. W ogóle te rockowo-gotyckie załogi jak SOM własnie, czy The Cult nagrywały płyty jakby specjalnie stworzone do odsłuchu w samochodzie.

Zdrówka życzę

_________________
Sometimes good guys don't wear white


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 02 kwietnia 2007 13:27:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Flaju - szacunek to jest mało powiedziane! :shock:
A ja głupi myślałem że dobrze znam ten zespół... :tekla:

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 02 kwietnia 2007 13:40:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 22 listopada 2004 13:05:36
Posty: 7312
Skąd: Warszawa/Stuttgart
ja chciałem zacząć od First And Last And Always, zgodnie z założeniami ostatnich tygodni,
wrócę tu jeszcze

Flaju :brawa:

_________________
Klaszczę w dłonie ...
... by było mnie więcej ...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 03 kwietnia 2007 19:47:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
J.T.Fly pisze:
Floodland - *******

No i bum. Znów 7 gwiazdek na 5 możliwych

pożyczyłem niedawno od znajomego i słuchałem sobie trochę... niestety dla mnie zdecydowanie nudne :-(
Może to i mrok, ale taki, od którego chce mi się spać, a emocji niestety nie odczuwam.

Ogólnie typowy przedstawiciel rocka lat 80. (szykuje mi się już wpis w wątku tego nie słucham) - ogólnie może być, ale to taka muzyka za trzy gwiazdki.

Dla Flaja oczywiście szacunek mam przewielki za znawstwo (jak i dla Twojego entuzjazmu!), no ale współfana ze mnie nie zrobisz :-)

(ale nie martw się, czuję zawsze to samo, jak ktoś daje The Wall wymęczone * * *)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 57 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 38 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group