no byłem, niestety nie było chyba lepiej. Początkowo wydawało mi się, że chyba nie jest aż tak źle ale to wynikało raczej z mojego nastawienia - będzie totalna porażka było słabo więc może trochę lepiej
Ale tak naprawdę to był to żałosny koncert. Najlepsza była widownia, która pomimo przeciwności próbowała się bawić, i w sumie dzięki której zostały mi w głowie nieliczne dobre momenty. Bo jak śpiewała cała sala to nawet skrzeczący Eldrich nie mógł tego spieprzyć!
Poleciało:
Crash And Burn
Ribbons
Train / Detonation Boulevard
Summer
Alice
Flood I
Anaconda
Marian
We Are The Same, Suzanne
Isolate (?)
Giving Ground
Domminion/Mother Russia
First And Last And Always
This Corrosion
Flood II
----------
Something Fast
Vision Thing
Lucretia My Reflection
instrumental na gitary (Top Nine Out)
Temple Of Love
Słabości
wokal Eldricha - żałosne poskrzekiwanie małej żabki, od zawsze było wiadomo, że pan wokalistą wielkim nie jest ale to było doprawdy straszne i do tego fatalnie nagłośnione (a może dzięki fatalnemu nagłośnieniu)
gitara solowa - wymuszone solówki, bliźniaczo podobne w paru zamiast klawiszowych wstawek, zasadniczo dużo onanizowania instrumentem a mało efektu, dodatkowo w połączeniu z małą słyszalnością wyglądało (bardziej niż było słyszalne) groteskowo
skład a wszczególności brak pełnych klawiszy - albo ich nie było albo były mocno ukryte za to słabo nagłośnione (to ostatnie było prawdziwe niezależnie od wcześniejszej alternatywy), sporo utworom ich brakowało, rok temu na The Cure mi to jakoś nie przeszkadzało ale tam było coś w zamian. W ogóle skład był mizerny w sumie dwóch gitarzystów i wokal. Z tyłu tam ktoś jeszcze stał ale dźwięków z tego powodu słychać nie byłowięc się nie liczy
Ale Dr. Avalanche wymiatał
nagłośnienie - po całości, stałem blisko sceny a i tak mogłem swobodnie rozmawiać a śpiewając słyszałem bardziej siebie niż Eldricha, chyba jadąc na koncert w samochodzie głośnie ich słuchałem niż na tym koncercie. Głośność była też powodem zauważalnej frustracji widowni, która wznosząc okrzyki
Głośniej!,
Louder!,
We can't Hear You! niczego jednak nie uzyskała.
długość setu - tez było przynajmniej 20 minut spóźnienia a potem godzina zasadniczego koncertu + chwilka przerwy + bis zapełniający całość do 1'20
wykonanie Dominion - w tym momencie zachciałomi się płakać - jak można spierdz...... tak rewelacyjny utwór!!!
wersje większości utworów - z reguły krótsze, uboższe niż płytowe. Nie inne, surowe a właśnie bezapelacyjnie słabsze
Plusy
Widownia - jak już wspomniałem, pomimo wszystko próbowała się bawić, poza tym było jej dużo - pełny klub - tak akuracik tłum ale bez chamówy że sprzedalismy więcej biletów niżmogliśmy a widzowie się jakoś poupychają bokami.
Chórlane śpiewy - widownia próbowała sporo śpiewać, dzięki czemu niektóre fragmenty pomimo mizerii wykonania na scenie warto było usłyszeć. Tylko dzięki temu takie Something Fast nie wypadło jeszcze gorzej niż Dominion.
Sam klub - byłem w Studio pierwszy raz i dniosłem bardzo pozytywne wrażenia, idealna wielkośc na solidny, ostry ale już niekameralny występ, Scena fajnie ustawiona, bardzo dobrze widoczna ze wszystkich stron, i zewsząd blisko
Oprawa świetlna - tu już Erkej sięrozpisywał, zasłużone
Drugi gitarzysta - irokez i szerokie pekaesy + lubość zabawy (podskoki, wygłupy itp) wyróżniały tę postać z drętwego tła
Setlista (pomijając długość) - fajna mieszanka, było kilka nowych rzeczy, niektóre znałem z bootlegów, innych chyba nie albo nie rozpoznałem ale było większość tego co chciałbym na takim koncercie usłyszeć.
Flood II - jedyny utwór, który o dziwo zabrzmiał bardzo dobrze. Sam nie wiem dlaczego
Ani nie jest moim ulubionym więc się przesadnie nie nastawiałem, ani nie mieli przerwy technicznej aby coś na nowo poustawiać. Faktem jest, że Eldrich wypadł całkiem, całkiem, gitary zagrały jak powinny i zaskakująco chwyciło.
Instrumentalny fragment obu gitarzystów w trakcie bisu - trochę grania, trochę wygłupów ale w kontekście całości wypadło akurat pozytywnie
Erkej pisze:
Budyń po koncercie powiedział słusznie, że niektóre kawałki poznawało się gdzieś w połowie utworu.
może chodzi o Detonation Boulevard, które było połączone z Train i zaczęło się w pewien sposób dopiero w połowie utworu?
EDIT: poprawiłem trochę setlistę