Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 15:56:34

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 314 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21  Następna
Autor Wiadomość
PostWysłany: ndz, 11 kwietnia 2021 09:29:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 13 czerwca 2010 23:53:10
Posty: 1029
Skąd: Frakcja Astralna
Mister Old Senior! :wink: Dzięki Twojej relacji - mój wspomnieniowy wehikuł czasu nie lądował w jakichś mitycznych latach 90., ale w konkretnych datach, „swoich” koncertach, przeżyciach, itd. :D A sława części załogantów, których wymieniłeś z nazwiska - dotarła też i na Podlasie!

I jeszcze jedna rzecz.. Po książce Księżyka też mnie taka refleksja naszła, gdzie są ci aktywiści z tamtych lat, lokalni animatorzy sceny HC, społecznej.. A tu prosz, są, dalej działają, dalej aktywni! Super!!!

_________________
...sailin`on...


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 12 kwietnia 2021 22:05:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 13:09:14
Posty: 4694
nieświadomi swoich poczynań
chcą mnie zagryźć na ulicznym widzeniu
a ja śmieję się w duchu
z bajek zasłyszanych od osób publicznych
władza to jedyna godna sprawa
władza to zwycięstwo i swędzenie palców



Bardzo się cieszę, że wątek się ożywił, bo w zasadzie chciałem się tu wpisać wcześniej, jeszcze zanim znalazłem wideo z Torunia, tylko jakoś brakowało czasu. Teraz czas się znalazł, więc do rzeczy - chciałem napisać kilka słów o płycie "Wszyscy przeciwko wszystkim", która uważam za najlepsze wydawnictwo grupy Dezerter.

Trzeci polski album Dezertera poznałem lata temu, mając jakieś, bo ja wiem, 14-15 lat. Byłem do niego odpowiednio nastawiony: przeczytałem w Encyklopedii Polskiego Rocka, że to taka ach, czadowa, mocarna płyta, jedna z najlepszych w ich dyskografii, posłuchałem, zrobiła na mnie wielkie wrażenie i dużo słuchałem. Później jakoś mniej słuchałem punk rocka w ogóle. Po przerwie w intensywnym słuchaniu, wróciłem do tego albumu z zupełnie inną wiedzą na temat muzyki - zarówno jeśli chodzi o historię punk rocka w ogóle, ale też (co miało okazać się istotne) wzbogacony o jakieś tam doświadczenia z graniem na instrumentach samemu. I okazało się, że "Wszyscy przeciwko wszystkim" robi na mnie jeszcze większe wrażenie niż przed laty.

Wydaje mi się, że muzycznie ten album jest ukoronowaniem pewnej ewolucji Dezertera, która trwała już wtedy od kilku lat. Pisałem o tym kilka stron temu, że był to zespół, który w latach 80 nie przegapił ani chwili, jaką mógł poświęcić na rozwój, z roku na rok, a może nawet z miesiąca na miesiąc grał coraz lepiej, coraz sprawniej, coraz ciekawiej. W końcu (gdzieś na wysokości słynnego Jarocina '84) była to bardzo dobra grupa punk rockowa. I wtedy coś w nich pękło. Kiedyś pytałem o ten moment w rozmowie w cztery oczy z Robalem i on powiedział mniej więcej tak: w połowie lat 80 nie byliśmy już tacy pionierscy, już tych grup punkowych w Polsce było sporo, więc zaczęliśmy myśleć...jak tu zrobić coś dziwnego, nietypowego, ciekawego. Nagle grupa zaczęła jak z rękawa sypać piosenkami, które nie do końca mieszczą się w ortodoksyjno-punkowym klimacie: pojawiła się "Kolaboracja" z tym długim wstępem, klangorem basu, pojawiła się "Polska złota młodzież" z kakofonią w intrze i funkiem w loutrze, pojawiła się pokręcona "Uległość" i dostojnie krączące "Nie ma nas", szaleńczo zapętlony "Mój kraj" itd. itp. Coś się działo, był w tej grupie jakiś ferment - w czym zapewne pomogło dołączenie do składu ZNAKOMITEGO (o czym na forum Armii chyba nie muszę pisać) basisty Pawła Piotrowskiego.

Ta ewolucja jest nieco zamglona na płytach. Wiadomo jak było - zespół przy pierwszych dwóch polskich albumach musiał nosić materiał do cenzury, w związku z tym domyślam się, że utwory dobierane były pod tym kątem, a na płytach nowe rzeczy (z lat 85-87), sąsiadują ze starszym, wczesnym materiałem (83-84). Szczególnie widoczne jest to na drugiej Kolaboracji, gdzie na dodatek oni chcieli chyba pójść w trochę innym kierunku, trochę się złagodzić, spróbować zrobić punkowy torcik wedlowski, stąd te spokojne instrumentale czy numer "Jesteśmy tacy sami". Tym niemniej - sam numer Piotrowskiego "Dopiero tuż nad ziemią" z tamtego albumu pokazuje, że coś ciekawego wtedy w Dezerterze się wtedy działo. I na trzeciej płycie wybuchło to ze zdwojoną siłą.

Przy "Wszyscy przeciwko wszystkim" problemów z cenzurą już nie było. W związku z tym - jest to pierwsza płyta Dezertera, na której, jeśli się nie mylę, większość materiału muzycznego pochodzi z podobnego okresu, powstała w jednym miejscu i czasie. Tzn. mogę się w tym mylić, bo pamiętam, że niektóre teksty Grabowskiego są starsze, ale jako fan bootlegów, wiem, że większość z tych numerów, pojawia się najwcześniej na nagraniu z gigu z Lyonu w 1989 roku, gdzie przed francuską publicznością, Dezerter ochoczo testował swoje nowe asy w repertuarze. Mamy tu dwa wyjątki - "Jutro" i "Pałac" czyli dwa utwory z połowy lat 80 (epoka późnego Skandala). Odwrotna sytuacja niż na starszych płytach, tam odkopywali starsze numery, bo przeszły przez cenzurę, tutaj odkopali te, których wcześniej nie mogli nagrać. Inna sprawa, że te dwa historyczne rodzynki bardzo pasują do nowego repertuaru. Osobiście przez lata nie zdawałem sobie sprawy z tego, że one są starsze, bo tak dobrze współgrały mi z resztą.

A jak gra Dezerter w 1990 roku? No właśnie, tak jak pisałem, przez te 9 lat, oni zdążyli nauczyć się bardzo dobrze grać - szczególnie Robal i Pablo byli znakomitymi muzykami. I następuje tu ciekawa sytuacja - te wszystkie umiejętności, całą sprawność techniczną, szybkie śmiganie po gryfie i ogar harmoniczny nie są wykorzystane, żeby popisywać się, kombinować z bardziej technicznym graniem, robić jakiś punkowy prog rock (na to przyjdzie czas w 1992!). Ni chuja - oni wykorzystują to wszystko, żeby być jak najbardziej dzicy, intensywni i nieprzewidywalni. Cała płyta to niesamowity kalejdoskop wyskakujących riffów, dziwnych solówek, wyginających się basów, frenetycznego wymiatania, dziwnych akordów, kakofonii, start-stopów sekcji rytmicznej i ciężkich schiz. Ta muzyka brzmi jakby była pernamentnie na skraju absolutnego rozpierdolu, gdzie zaraz wszyscy się posypią i zaczną grać jakieś hardcore punkowe "Trout Mask Replica", albo w ogóle podpalą instrumenty. Ale jednak Dezerter trzyma to wszystko w ryzach i każdy ich najdziwniejszy pomysł jest perfekcyjnie wyegzekwowany i działa. A przy tym jest w tym sporo lekkości - nie w sensie ciężaru gatunkowego, bo wiadomo, że to jest baaaardzo ciężka emocjonalnie i gatunkowo płyta, ale tego, że gra się im jak z płatka, że ten zespół nie brzmi w tym jakoś ociążale i topornie - wręcz przeciwnie, oni w tych wszystkich pomysłach wręcz fruną, iskry im się sypią z gryfów.

Słychać tę lekkość właściwie od samego początku. "Czy wierzysz?" i "Sen" rozpoczynają te płytę z podobnym impetem jak "Kochaj mnie" i "Przebłysk" Legendę - tj. bez żadnych niedopowiedzeń, po prostu od razu wpadamy w ten świat, a zespół grzeje na wszystkich cylindrach, a na dodatek drugi utwór jeszcze bardziej podkręca tempo i wskaźnik intensywności. "Czy wierzysz" to skądinąd znakomity opener - jednocześnie ostra i hitowa, znakomicie napisana i poukładana (zwrotka, refren, solówka Robala) piosenka, która ma i chwytliwą melodię, ale też mocne ślady owej dziwności i schizy, o której pisałem wyżej.

Mam na tej płycie jeszcze kilka faworytów. "Nie jestem przeciw" i "Jutro" reprezentują część upiorną. Ten pierwszy to chory walczyk, gdzie wszystko jest podkręcone na 11 - grzeją ten złamany, pęknięty rytm jak w amoku, aż ostatecznie dochodzi do finałowego meltdownu Robala, po którym co ciekawe, zespół nie kończy, tylko jeszcze przez chwilę gra to w jakiejś niemalże dubowej formie...O "Jutro" nie umiem nawet napisać, bo ten turpistyczny, brzydki, intensywny utwór, to zawsze było dla mnie serce i centrum TAMTEGO Dezertera i trudno to ubrac w słowa - powiem tylko, że tak czysto muzycznie, na chłodno rzecz analizując, niewiele zespołów umiałoby wymyślić i zagrać tak karkołomnie kakafoniczną kompozycję.

Zawsze łączyłem "Wiatroaeroterapię" i "A wieczorami...". Dwie kompozycje Piotrowskiego (jedna do wiersza Bursy, druga do własnego tekstu!), obie bardzo ciekawe - zapadająca w pamięć sekcja rytmiczna (widać, że basista komponował) i Robal, który odlatuje całkowicie - testuje wszystkie najbardziej odważne pomysły gitarowe, nie krępuje się z interpretacjami wokalnymi...Znowu - kto inny by wymyślił takie utwory?

Wspomnieć muszę o tekstach. To nie jest przypadek, że ten płycie znalazł się Bursa. Grabowski szedł wtedy w bardzo ciekawym kierunku. Ciekawe, że mimo, że to 1990 rok, odniesienia do ówczesnej lokalnej, polskiej sytuacji są jednak mniej wybijające się niż mogłoby teoretycznie być (wyjątkiem jest "Chrystus na defiladzie", zresztą, jeśli się nie mylę, dość pionierski, zarówno w dostrzeżeniu problemu, jak i w jego opisaniu, bo chyba podobne numery pojawiły się w Polsce jednak trochę później, za wyjatkiem tekstów Kazika). Nie jest to zdecydowanie płyta oparta na jakichś konkretnych newsach, teksty (co czasem się Grabowskiemu zdarzało) nie wydaja się być odrobieniem pracy domowej, żeby napisać o tym czy o tamtym - jest to w większości absolutnie spójna, bad-tripowa wizja absolutnego piekła na ziemi, gdzie te wszystkie demonstracje uliczne, sfermentowana kupa gówna, autobusy pełne alkoholików, robactwo na dworcach i zaszczane kible, a gdzieś tam ponad wszystkim dzieląca władza, którą swędza palce, atakują jak migawki z jakiegoś paranoicznego newsroomu. Podoba mi się, że jest to konkretne, namacalne, walące po głowie - ale też są tu pewne niedopowiedzenia, wersy bardziej abstrakcyjne, zostawiające więcej przestrzeni, żeby może nie tyle to sobie przemyśleć, co w ogóle po swojemu sobie te rzeczy wyobrazić...A Robal, z taką barwą głosu, jaką ma, ale też z brakiem hamulców przed psychotycznymi interpretacjami jest idealnym medium dla takich tekstów.

No i finałowa "Apokalipsa wg. świętego mnie". Nic dziwnego, że dali to na koniec. Ma ten utwór w sobie coś takiego własnie - finałowego, końcowego, podsumowującego. I chyba jest najlepszym streszczeniem i domknięciem tego albumu. Bardzo wysokie miejsce w mojej ewentualnej topce zespołu Dezerter.

Wydaje mi się, że oni na tym albumie doszli do ściany. I stąd wzięła się "Blasfemia" - bardziej techniczna w takim klasycznym znaczeniu, a wręcz progresywna, pokombinowana, ale w poukładany sposób, no i tez świetna, trochę skok w bok, a trochę jakby...próba znalezienia nowego pomysłu na ten zespół? Tak to widzę. A później odszedł Paweł Piotrowski i Dezerter jednak nie poszedł w tamtym kierunku, tak jakby się zresetował, przerwał pewne ścieżki w swojej ewolucji i zaczął od nowa. Tylko, że dla mnie, to już rzadko było to ;)

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 12 kwietnia 2021 22:38:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 13 czerwca 2010 23:53:10
Posty: 1029
Skąd: Frakcja Astralna
Po tak zarąbistym wpisie głupio mi się odzywać.. Ale ta płyta duże spustoszenie poczyniła w głowie mojej. I do dzisiaj - chociaż "Kolaboracja I" i "Kolaboracja II" swoją potężną moc mają - to "Alles gegen Alles" za najlepszą płytę zespołu na D. uznaję.
Część uwag będzie obok płyty leżała, sorry..
Wstęp - pierwszych 25 lat życia spędziłem w miejscowości bez praw miejskich, ale z dwoma zawodówkami, dwoma technikami i jednym ogólniakiem. Podstawówka też była :wink: i był też niezły ferment - dzięki młodzieży z różnych miejsc się u nas uczących.. Np. Jacek, później wokal Złodziei Rowerów, się u nas uczył..
1. Pierwsze kawałki z płyty - albo na I Giełdzie Czadowej albo podczas (nazywanego wtedy ostatnim) Róbrege usłyszałem.. "Bicie", kower Holy Toy.. to miazga była..
2. Dezerter a Armia - o "Legendzie" się pod trzepakiem u nas mówiło: szwedzka ściana dźwięku; o "Wszyscy..." - amerykański techniczny hard core.. Chociaż podczas jednej z rozmów Robal przyznał, że koszulka Israelvis, którą wtedy mniej więcej nosił podczas koncertów - to nie był przypadek :wink:
3. Padały kiedyś też pytania o podobieństwo tekstu "Nie jestem przeciw społeczeństwu, to społeczeństwo... itd." do któregoś z kawałków Suicidal Tendencies.. Też o to po jednym z koncertów zapytałem Robala, ale byłem wtedy na tyle pijany, że odpowiedzi nie pamiętam.. Może ktoś zna lepiej ten temat..?
4. Złe wspomnienie.. W czasach ogólniaka mieliśmy z dyskdżokejem :mrgreen: umowę: raz na godzinę dyskoteki pogo :mrgreen: No i się zaczyna "Stoimy razem, w ruinach i złomie..", po czym skaczę spod sufitu w ludzi zdystansowanych wobec pogowania.. ogólna bijatyka, zawieszenia w prawach ucznia, zwichnięcia kostek i nadgarstków, kpiny nauczyciela fizyki :oops:
5. Dobre wspomnienie - kilka tekstów z płyty jako cytaty w pracy maturalnej.

_________________
...sailin`on...


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 13 kwietnia 2021 12:46:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 13:09:14
Posty: 4694
Dzięki za miłe słowa i za twój wpis XmrowekX! Bardzo fajnie :) A ja tymczasem lecę dalej...



Wydana w 1992 roku "Blasfemia", to jeden z ciekawszych albumów Dezertera. Ciekawy, bo nietypowy, ale też chyba mający specyficzny status - jest to bowiem album, na którym zespół mocno zdefiniował się na nowo, radykalnie odświeżył i zmienił swoj styl, a następnie (po odejściu osoby, która miała duży udział w tej zmianie stylu, do zespołu Armia) jakby chyłkiem się z tego wycofał i nigdy całościowo nie kontynuował tego kierunku. Mam też poczucie, że jest to płyta, która mocno dzieli ludzi, może się mylę, ale spotykałem się zarówno z opiniami, że była to kompletnie ślepa uliczka i dobrze, że się z niej wycofali, jak i takimi, że to niedoceniona perła w dyskografii zespołu. Trochę casus "Triodante", trochę, hehe, "...and Justice for All". Ciekawi mnie jak ta zmiana była odbierana w 1992 roku - tutaj prośba do Mrówka, Peta, Budynia czy OLDSENIORHANDA: jeśli możecie, to napiszcie kilka słów na ten temat, jak wy czy wasi koledzy się na to wtedy zapatrywaliście ;)

Tak jak pisałem w poprzednim poście: na wysokości "Wszyscy przeciwko wszystkim" Dezerter był już dość sprawnym zespołem, który mógł już pozwolić sobie na porywanie się na granie rzeczy, z którymi zapewne jeszcze kilka lat wcześniej by sobie nie poradził. Na tamtej płycie, umiejętność ta została wykorzystana, tak jak to opisałem - do grania intensywnego, chaotycznego i nieprzewidywalnego. "Blasfemia" na tym tle wydaje się być płytą zrobioną z chłodną głową. Jej różne dziwne zakamarki i łamańce nie atakują wściekłym nojzem, sprawiają raczej wrażenie efektu długiego i przemyślanego rzeźbienia tych pomysłów na salce prób. Robal, mimo, że czasem wciąż kąsa dysonansami, jednak lekko hamuje się mocno ze swoją anty-estetyką gry na gitarze, a zamiast tego częściej gra, a czasem wręcz wymiata, niemalże zmetalizowane solówki. W ogóle - jest to też album dużo mocniej klasycznie riffowy, osadzony, wręcz betonowy, podczas gdy na poprzednim miałem wrażenie, że nawet jeśli Dezerter gra coś co można określić klasycznym riffem, to i tak Robal wrzuci do niego pare dźwięków spoza tonacji i jakoś to powygina. Tutaj jest tego mniej. Wreszcie - mam też poczucie (acz dość instynktowne), że ta płyta jest jakby bardziej zgodna z duchem, z tym jakie były ostatnie krzyki mody w czadowym graniu w 1992 roku, co po latach ma też wpływ na to, że pewne elementy mogły się zestarzeć. Zamiana jest widoczna własciwie już po zerknięciu na ilość i długość utworów - średni czas trwania piosenki z "Blasefemii" to ponad 4 minuty, praktycznie zniknęły szybkie, mocne strzały z poprzednich płyt, które atakują od początku, żeby nagle się urwać.

Dośc długo miałem do tej płyty podobny stosunek, jak Budyń i Marecki na pierwszej stronie wątku - mocno odczuwałem różnicę w poziomie strony A i B. Ta pierwsza zawierała same wyraziste, zapamiętywalne piosenki - ta druga mocno zlewała mi się w jedno, miałem poczucie, że obcuję z jakimś riffowym puddingiem, gdzie tak wiele się dzieje, że jestem tymi ostrymi gitarami przebodźcowany i w sumie niewiele pozytywnego z tego wynika. Ale jednak chciało mi się dalej mierzyć z tą płytą, głównie przez sympatię dla tego składu. I coraz bardziej osłuchiwałem się z tym albumem, znajdowałem na nim coraz więcej interesujących rzeczy, aż w końcu zaskoczył i naprawdę go polubiłem. Nie jest to zawsze łatwa znajomość, bo do tej pory zdarza mi się, że coś na nim pominę, albo nie dosłucham do końca, ale w sumie to mam dla niego dużo sympatii. Możliwe, że pomaga w tym sprawa kontekstu - to w końcu finał tamtego składu Dezertera, koniec pewnej epoki, na dodatek taki underdog w dyskografii, którego chce się docenić...Spróbujmy rozłożyć to na czynniki pierwsze:

W ZAKAMARKACH - początek płyty jest zna-ko-mi-ty! Właściwie od początku słychać, że to inny, nowy Dezerter niż dotychczas, ale wypada to znakomicie. Na zapętlonym, motorycznym motywie basu, zespół (a właściwie Robal z różnymi pomysłami na rozegranie tego riffu) konsekwetnie nadbudowuje kolejne elementy i wprowadza je na scenę, świetnie wygrywając dynamikę głośno/CICHO - a całość ma pęd startującej rakiety, jest żywa i pulsująca. Super!

ZDRADA - utwór, można by powiedzieć, barokowy. Chyba nigdy nie było w tym zespole tak, że słuchacz, zanim dojedzie do głównej części, musi zapoznać się z tyloma elementami: spokojny wstęp, perkusyjne akcenty (lubię ten ślizgający się bas), az dopiero wjeżdża główna, rozbujana i rozfunkowana, ale też lekko zmetalizowana część. A nawet w głównej części dużo się dzieje - słychać, że chłopcy po prostu chcą sobie pograć :) czasem coś się zmienia, a to jakiś akcent inaczej położony, a to jakaś pauza. Ta główna część jest sooo 1992, ale co z tego, bierze mnie to i robi robotę. No i jest to widoczna ta zmiana w podejściu do gitary Robala: jeszcze gdzieś tam się przebijają jego dawne kakofonie, ale też przez chwilę szybko przebiera on palcami ;) Utwór na plus!

JESZCZE NIE ZAPOMNIAŁEM - dalej super. Riff szorstki, rwany, zmetalizowany - znowu działa i robi robotę. Jakoś mi fajnie współgra to połączenie: zacinający do przodu główny motyw i specyficzna melodyka zwrotki (tłustych świętych, którzy wszystko mogli). Gitarowy shredding Robala ma tu uzasadnienie - ta solówa dobrze wydaje się oddawać moment, kiedy na narratora wali się to ze wszystkich stron :)

PIERWSZY RAZ - hehehe, Smells Like Teen Spirit Dezertera :) (oczywiście żartuję, ale nie do końca - podobny prosty riff i wykorzystanie dynamiki cicho/głośno, zresztą zdaniem Robala Nirvana to najlepszy zespół rockowy świata). Podoba mi się bardzo: po pierwsze połączenie przebojowej muzyki z dość ciężkim tematem, ciężko opisanym, a dwa, że oni celowo sabotują ładność i chwytliwość tego utworu: harmonie basu (jak Piotrowski świetnie w ogóle to artykułuje!) i gitary ze zwrotki mogą przyprawić o zwroty głowy, Robal znowu wchodzi w psychotyczną fazę wokalną, a solówka jest powyginana na wszystkie strony (chociaz znowu w inny sposób niż dawniej). Popsuty hicior, super.

ZAKOŁYSANIE - orientalny główny motyw (testowany na koncercie w Toruniu!) i powoli rozwijający się, ciężki antynarkotykowy walec. Chyba ten utwór najwięcej u mnie zyskał przez lata - kiedyś uważałem, że to podejście do tematu (i muzycznie i tekstowo) jest jakieś cieżkie, toporne, ale z czasem zaczęło to mnie brać, zacząłem łapać się na tym, że macham do tego głową, szczególnie w tych momentach, kiedy intensywność i ciężar się zwiększa. Znowu - znakomicie zagrany bas.

MAM WOLNOŚĆ, WIĘC PŁAĆ - mam trochę bekę z tego utworu, bo często łapałem się na tym, że wokale Robala z tego utworu kojarzą mi się z jakimś nieokreśłonym utworem Wandy i Bandy, tylko puszczonym w przyspieszonym tempie (chodzi o te momenty nic już nie da się zrobić itd). Zupełnie serio, to długo miałem to za taką po prostu napierdalankę, w której brakowało mi jakiejś kropki nad "i", trochę bezbarwne mi się to wydawało, ale jednak też zaczęło działać. Retoryka opisana w jednej ze zwrotek (nieudaczni i słabi...) wciąż ma się w Polsce niestety dobrze.

KRADNIESZ MÓJ CZAS - super bas od początku! Własnie on mnie przekonał do całości, dubowa podstawa pod gitarowym czadem. Nigdy nie miałem wątpliwości akurat co do tego utworu, zawsze topka tej płyty - Dezerter prywatny i gorzki, smutno emocjonalny.

PRZEMOC RODZI PRZEMOC - tutaj akurat do tej pory mam najwięcej wątpliwości. Dezerter thrasowy, riffujący, rozpędzony i szalony, ale coś się w tym pędzie dla mnie gubi i chyba najbardziej przypomina mi prężenie muskułów bez sensu ;)

ZABIJEMY CIĘ - też mam pewne wątpliwości, ale lubię nieco bardziej. Podoba mi się zgrzytliwość i chaotyczność tej gitary. Całość, mimo wszystko, trochę niedopieczona, mimo licznych kombinacji, ale jednak zapamiętywalna, a nawet przebojowa. Hmm.

LEŻĄC - aspekt humorystyczny raczej nigdy na mnie nie działał ;) ale przyznam, że ten walec czasem zupełnie serio mnie łapał! Dość często skipuję, ale nie skreślam.


Czyli wychodzi, że dalej mam z tą płytą pewien problem: strona A wciąż jest bardziej wyrazista niż strona B, czady z drugiej strony wciąż wzbudzają we mnie wątpliwości i same w sobie jednak odstają. Ale jednak - słuchane całościowo, bez takiego wnikania w szczegóły, jednak ta sieka ze strony B na mnie działa i wchodze w ten trip. Czyli w sumie Blasefemia okej :)

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 13 kwietnia 2021 20:14:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 13 czerwca 2010 23:53:10
Posty: 1029
Skąd: Frakcja Astralna
Pierwsze skojarzenia.. Taki szkic, ale może uda mi się stopniowo dopisywać tu kolejne przemyślenia :wink: Heh, duże słowo..

Właściwie od samego pierwszego przesłuchania nie zdarzyło mi się traktować 'Blasfemii" jako płyty zbędnej czy wypadku przy Dezerterowej pracy.. Jasne, wyraźna wolta była, ale.. A różnica pomiędzy "Kolaboracją II" a "WPW"? Gdyby tak osobie nieświadomej :wink: puścić po sobie "...duszę się, w powietrzu jest GAAAAZ!!!" i "Fabryka, wielka fabryka, fabryka..." to ten taki ktoś może by uznał, że to dwie różne kapele grają.. Wydaje mi się nawet, że (w moim środowisku oczywiście) były większe opory w zaakceptowaniu tej drugiej Kolaboracji właśnie.. A "Blasfemia" - łoo, ale kombinują! ale muza wchodzi super!!!

Jednak - pomimo mego uznania dla "Blasfemii" - muszę ją sobie przypomnieć. A "WPW" mogę nucić, recytować, klimat przywoływać - w każdej chwili. Czyli w sumie - coś jednak mi nie pykło. Może to częściowo kwestia tekstów? Zawsze są dobre, te spod ręki TEGO Grabowskiego, ale.. Na "WPW" właściwie co kawałek - to jakieś zaskoczenie. Tekstowe.. Ta wyliczanka - "Człowiek jest miłością.. miłość jest.."; "Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury..", no za pierwszym przesłuchaniem - był zaskok, że ci mądrzy to w sumie też :wink: a "Chrystus na defiladzie"? Kto by przypuszczał, że "drewniany, i na krzyżu..."? Tego mi na "Blasfemii" brakowało.. "Masz wolność, więc płać"? Hmm, takie typowe osiedlowe zdanko.. "Przemoc rodzi przemoc"? No a jak, oczywiście.. "Tłuści święci"? Ech.. Chyba najbardziej suspensu - ze strony słownej mi tutaj brakowało.. A "Leżąc".. Kurde, parę razy do końca wysłuchałem, ale tylko parę.. Chociaż ciosy też są.. Jak dla mnie - najmocniejszy na płycie "Zakołysanie" - pewnie też dlatego, że to był akurat czas mojego aktywnego bycia straight edge.. Ale tutaj i słowa, i muzyka - idealnie się komponują.. "Kradniesz mój czas" - dużo tu Fugazi chyba (a może to w innym kawałku.. No właśnie, muszę sobie przypomnieć..). Teksty bardzie bezpośrednie, bardziej kawa na ławę - tak to widzę. Ale czy to źle? W drugim roku pracy w gimbazie - dałem tę płytę jednej uczennicy, chyba 2002 rok to był. No i do dzisiaj jest wege :D

Tak ogólnie, to jednak bardziej osobiście o płycie mogę się wypowiedzieć, niż przytoczyć takie szersze punkowe czy HaCe oceny.. (Sorry, jeszcze do mojego poprzedniego wpisu.. Był w mojej ekipie plan, by nieco Jackowi ze Złodziei Rowerów przylać :lol: bo - uwaga - za bardzo punkowy był, a my to już panie hardkorowcy pełną gębą.. zaczęło się z tym planem chyba od tego, że jego ówczesna dziewczyna nosiła badzik The Exploited :mrgreen: Nie wiedzieliśmy, że nosi go ironicznie). Ok, więc bardziej jednostkowo będę próbował coś dodać. Gdyż płytę poznałem będąc na pierwszym roku seminarium duchownego. Powiem, że sam tytuł i okładka budził dość duże wzburzenie moich kolegów z roku, ale - Prazeodymie - chyba jednak nie o opinie akurat tej grupy osób Ci chodziło... :mrgreen:

O, "WPW" jak dla mnie z wściekłością i jadem się kojarzy, z precyzyjnym cięciem zgrzytem, cięciem.. A "Blasfemia".. Ech, jednak muszę se odświeżyć!

_________________
...sailin`on...


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: wt, 13 kwietnia 2021 21:07:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Prazeodym pisze:
ZABIJEMY CIĘ - też mam pewne wątpliwości, ale lubię nieco bardziej. Podoba mi się zgrzytliwość i chaotyczność tej gitary. Całość, mimo wszystko, trochę niedopieczona, mimo licznych kombinacji, ale jednak zapamiętywalna, a nawet przebojowa. Hmm.


Ostatnio jest to mój ulubiony numer na Blasfemii. Podoba mi się jak się porusza: ma swój groove, ale jakiś pokręcony, jakby to nie człowiek szedł, ale manekin poruszany jakąś siłą :) . Jest dość nieokiełznana ekspresja, jest dobry i wyrazisty tekst, ale najlepsze zaczyna się po solówce /też fajnej!/: zostają bębny, potem pojawia się taki ROCKOWY riff - ale tylko raz! - i powrót do zwrotki. Kocham ten moment - uszanowanko! - jest zupełnie od czapy :) .

Leżąc i Przemoc też dla mnie świetne!

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 18 kwietnia 2021 18:34:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 24 grudnia 2004 14:34:22
Posty: 17234
Skąd: Poznań
Prazeo - świetne posty! A wspomnienia Mrowka i Seniorhanda też doskonale się czytało :brawa:

Faktycznie, "Kolaboracja II" i "Wszyscy przeciwko wszystkim" to płyty tak różne jak - no nie wiem... "Freak" i "Ultima Thule" grupy Armia.
Ja "Kolaborację II" bardzo lubię, bo Dezerter był wtedy w świetnej formie czysto kompozytorskiej. Już na debiucie wychodziły im nieoczywiste kawałki ("Zmiany" czy unikalne w zwrotkach "To miasto umiera") ale na drugiej płycie rozwinęli to jeszcze. Oba instrumentalne utwory tylko to potwierdzają, a "El Salvador" stawia tu pieczęć. Ileż ja się nasłuchałem tego Salvadoru... :)
Niemniej faktem jest, że aranżacja jest łagodniejsza, brzmi to wszystko muzykalnie, dźwięki się tam perlą, nawet takie np. "Nowe wiadomości" przy odrobinie szczęścia mogłyby zapukać do "Videoteki" Krzyśka Szewczyka.
Ale z kolei "Dopiero tuż nad ziemią" jest pewną jaskółką przed stylem następnego krążka.
Tym większe wrażenie zrobiły na mnie surowość, brud, przester i coś w rodzaju zimnej dzikości serca na "Wszyscy przeciwko wszystkim".
"Czy wierzysz", "Człowiek", "Panie ty nasz", pewnie też "Pałac" - te utwory jakoś by się mogły na poprzedniej płycie pomieścić, choć niewątpliwie wyróżniałyby się. Ale już takie "A wieczorami", "Nie jestem przeciw" czy "Jutro" to już zupełnie inna bajka.
A "Apokalipsa" to już jest zupełne szaleństwo, utwór zwala z nóg swoim ciężarem i do dziś podchodzę do niego z respektem - nie słucham sobie go ot tak, przy innych zajęciach.
No i teksty - na "Kolaboracji II" mają świetne momenty. Ironiczny "El Salvador" czy bardzo gorzki w "Jesteśmy tacy sami". Ale większość to jednak - w porządku oczywiście - ale jednak punkowa przewidywalność.
"Wszyscy..." to teksty wymykające się jej niejeden raz. Wręcz psychologiczne spojrzenie na bicie w "Biciu". Political fiction (czy reality?) w "Śnie". Gogolowska w stylu fraszka w "Bzdurach". I fragment, który swoją bezsilną wściekłością zrobił na mnie wówczas olbrzymie wrażenie:
I kiedy patrzę na fabryki niewolników
Na autobusy pełne alkoholików
Na ulice pełne lunatyków
Na telewizor pełen polityków
I kiedy patrzę na dumnych idiotów
I siłę lśniących bohaterów
Na kraj szalony, kraj dziki
I słyszę marsze i słyszę krzyki
I kiedy widzę armię głupoty
I wszechpotężny triumf ciemnoty
I zabobony i szaleństwo
Okaleczone człowieczeństwo
To


I owo urwane "TO" na końcu brzmiało jeszcze straszniej. Był rok 1991 - chyba najgorszy po odzyskaniu wolności. Polska była jak otwarta rana, z której zdjęto prl-owski plaster - brudny i zużyty ale chroniący lepiej czy gorzej przed nieznanymi infekcjami. Nowy naskórek jeszcze się nie wytworzył, system kontroli trakcji wśród obywateli był w powijakach, za to zwalnianie hamulców - w użyciu. Bardzo trafnie to wybrzmiewa w tym (i innych z owej płyty) tekstach.

Trudno byłoby mi powiedzieć, którą z tych płyt wolę. Może odrobinę "WPW".
O "Blasfemii" napisze krótko - było to dla mnie olbrzymie rozczarowanie. Próbowałem kilka razy do niej podejść, ale za każdym razem miałem wrażenie misternie poukładanego, ale łomotu bez większego sensu.

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 18 kwietnia 2021 19:41:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
Ha, to teraz ja o Blasfemii! :)

U mnie tak dziwnie się złożyło, że właśnie Blasfemię poznałem w całości najwcześniej i najgłębiej. Miałem skądś przegraną kasetę ze skserowaną okładką i całkiem sporo jej słuchałem. Przez to, że miałem w domu, to dużo więcej niż np. Wszyscy przeciwko wszystkim, którą to płytę też bardzo przecież cenię. Bardzo podoba mi się to co napisał o niej XmrowekX - suspensowość!

Nawiązując do tego o czym wspomniał Prazeodym, że pierwsza strona Blasfemii lepsza - rzeczywiście, jak wspominam te najwcześniejsze odsłuchy, to najintensywniejsze przeżywanie było przy W zakamarkach, Zdradzie i Pierwszym razie. Z czasem to się rozlało i przestało być tak jednoznaczne. Ale jak wracałem do Blasfemii w ostatnich miesiącach, to uświadomiłem sobie, że w tych utworach - co wykazał Prazeo - bardzo dużo się dzieje, ale też, że zorganizowane są według jakiejś myśli. Nie że tam prosto zwrotka/refren/zwrotka - one mają swoją bardzo wyraźną dramaturgię. To chyba stąd bierze się ich intensywność, że każdy jest jak film. A jeszcze brzmią tak twardo - na mojej kasecie to wypadało ostrzej niż teraz na cd (Przemoc to było dla mnie naonczas jakieś ekstremum) - więc na należyte wchłonięcie drugiej strony można już nie mieć siły. Chociaż też ciężar gatunkowy strony B jest trochę mniejszy, trochę więcej tam dystansu i ironii.

Mam jeszcze myśl, że słychać, że ta muzyka jest owocem pasji - że nie chodzi tu o podtrzymanie zespołu przy życiu, ale o to, żeby dać wyraz podstawowym odczuciom na temat rzeczywistości. Dla mnie tu nie ma za wiele kalkulacji, ta pasja, połączona z muzykalnością twórców (choć bębny pod pewnymi względami zdecydowanie odstają) dała taką a nie inną formę. Cóż, że złożona czy dla wielu chaotyczna - mnie bardzo cieszy, że jest jaka jest. A jeszcze ważniejsza jest dla mnie kwestia brzmienia, zwłaszcza te dźwięki, które wygrywa Robal - mam wrażenie, że one rzeczywiście oddają różne głębokie uczucia i targające człowiekiem emocja. Skrajnym przykładem może być tu solówka z Pierwszego razu: dla mnie jedna z najbardziej przejmujących partii gitary elektrycznej w muzyce! Ale to zdarza się też w innych momentach.

Stąd też mój odmienny od Prazeodymowskiego stosunek do Przemocy: dla mnie w tym numerze ważniejszy od riffowości czy metalowości jest ten pełen wyrazu brutalizm, który odbieram nie tyle formalnie, co egzystencjalnie, a jego źródeł upatruję w tym, co robili NoMeansNo. Choć może być, że całość jest trochę karykaturalna. Ale to kończenie wersów szczekającym krzykiem jest po prostu zajebiste :) .

PS. Swojego czasu bardzo dużo słuchałem też Ile procent duszy? - ale zawsze było tak, że o ile Blasfemia we wspomnieniu pozostawała intensywna, to niesłuchane Ile procent blaknęło jak kolorowe zdjęcia wystawione na działanie słońca. Ciekawe jak zadziałałoby po latach...

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 19 kwietnia 2021 13:31:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 20 stycznia 2008 13:09:14
Posty: 4694
Cytat:
Ja "Kolaborację II" bardzo lubię, bo Dezerter był wtedy w świetnej formie czysto kompozytorskiej. Już na debiucie wychodziły im nieoczywiste kawałki ("Zmiany" czy unikalne w zwrotkach "To miasto umiera") ale na drugiej płycie rozwinęli to jeszcze. Oba instrumentalne utwory tylko to potwierdzają, a "El Salvador" stawia tu pieczęć. Ileż ja się nasłuchałem tego Salvadoru...


Tak, ale...Tak jak pisałem - to jest płyta w dużej mierze złożona z odkopów. Zapewne była to częściowo sprawa cenzury (cały czas w rezerwie były "Pałac" i "Jutro", grane wtedy na każdym koncercie), ale może też, w drugą stronę niż mówisz, jakiegoś kryzysu? A może chcieli te rzeczy po prostu udokumentować? "Nowe wiadomości", "El Salvador", "Nienawiść i wojna" to najwcześniejszy repertuar Dezertera z 82-83 roku (z tym, że Salvador nie był grany jako ska, ale kwity i struktura były identyczne), "Rejestr wariatów" i "Fabryka" w tym aranżu to 1984 rok. A podczas tej sesji nagrali też "Poronioną generację", wydaną dopiero na składance z rarytasami. Nowe rzeczy to "Dopiero tuż nad ziemią", "Co oni nam dają", "Chciałbym", "Jesteśmy tacy sami", "Jeszcze żywy człowiek" i początek oraz koniec. Czyli płyta pół na pół. Brzmienie i aranżacje łączą te utwory, ale znając ten kontekst, jednak trochę uważałem te płytę za taką w pół drogi. Co nie zmienia faktu, że ją lubię.

Ciekawa jest sprawa z utworem "Budujesz faszyzm przez nietolerancję", który od 1985 roku grali na żywo, w takiej wersji, jaką potem nagrali po latach i wrzucili na CD. Czyli metalizujący czołg, z dość łopatologicznym tekstem ;) A w 1988 roku ten utwór został w większości skreślony przez cenzora i zespół znakomicie z tego wybrnął. Przypomnę, że tam jest taka minisuita - najpierw intro, potem z tego wyciszenia wyłania się zapętlony, brudny, transowy łomot skróconej wersji "Budujesz..." (ograniczonej do kilku linijek śpiewanych na dwa głosy, co wypada moim zdaniem znakomicie) i nagle wyciszenie na początku "Co oni nam dają", żeby znowu przywalić. Przypadkiem, wbrew przeciwnościom losu, zrobili coś super. A już na CD mi to tak nie żarło...

Wydaje mi się, że tam zadziałały dwie rzeczy. Z tego co pamiętam oni na moment chcieli wtedy złagodnieć, wyluzować, trochę się odpunkowić - stąd spokojniejsze momenty. Tyle, że nagrywali to w studiu, które jeszcze bardziej ich wysoftowało, a cała płyta brzmi bardziej new wave. Ale dla mnie to okej, ja trochę lubię jak płyta brzmi na swoje czasy (tak jak ktoś wygląda na swój wiek, hehe), a Kolaboracja II brzmi bardzo mocno jak z 1988. Natomiast te poprawki po latach zrobiły więcej szkody niż pożytku, ale o tym już gadaliśmy.


@Antiwitek - poniekąd liczyłem, że twój post pomoże mi spojrzeć trochę inaczej na te fragmenty Blasfemii, które odrobinę mniej lubię i widzę, że tak jest. W mojej głowie twoja interpretacja działa, muszę sprawdzić jak będzie, jak tego posłucham pod tym kątem ;)

_________________
gdzie znalazłeś takie fayne buty i taką fayną głowę?


FORZA NAPOLI SEMPRE!


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 02 maja 2021 10:02:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 13 czerwca 2010 23:53:10
Posty: 1029
Skąd: Frakcja Astralna
Ja tak zupełnie od czapy się dopiszę.. :oops: Gdy w końcu zdobyłem Kolaborację II na CD - to ustawiłem jako powitanie na poczcie głosowej: „Słucham” :mrgreen: Krótko tam wisiało, zakończyło się awanturą ze strony koleżanki małżonki, co ty numer zmieniłeś??? dzwonię, dzwonię, a tam sygnał i jakiś dziad jak na jakimś przesłuchaniu mówi „słucham”.. :lol:

_________________
...sailin`on...


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: czw, 06 maja 2021 10:40:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
A taki koncercik? Rok 1992, więc trochę numerów z omawianych tu ostatnio płyt + gość :) :

phpBB [video]

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: pn, 10 maja 2021 20:16:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 14:59:39
Posty: 28006
...a z późniejszych to bardzo szanuję płytę Mam kły, mam pazury.

Kiedy się ukazała, to zdziwiło mnie, że Dezerter ostro poszedł w banalną strukturę zwrotki/refreny. I same refreny mnie męczyły. Po czasie jednak zacząłem doceniać pewne aspekty tego albumu. To jest kurde monolit. Jednolite, ale pełne wyrazu brzmienie: brudne gitary (właściwie bez solówek!), dużo dołu (bas, ale też realizacja bębnów), do tego wyżyłowany, ochrypły Robal i towarzyszący mu często ryk Toniego. Czasem zaczyna to iść w stronę karykatury albo niemożliwości, ale bardzo pasuje do dosadnego, ponurego - acz cieniowanego ironią - obrazu całej płyty. Jest moc, jest nieprzyjemnie, są różne ciekawe momenty, a choć całość jest tak jednolita, to jednak kompozycje są dosyć zróżnicowane. I teksty siedzą w nich doskonale.

Najlepszym przykładem są Ślady krwi. Tytuł dość banalny, ale numer mentalnie zawsze wyrywa mnie z butów. Połączenie muzyki i tekstu sprawdza się tu świetnie, nie ma refrenów (!), a w każdej zwrotce zdarza się wers lub nawet dwa, które wciąż działają na mnie mocno mimo upływającego czasu. Uch! Do ulubionych należą też takie utwory jak Płacisz, Bestia i Zwyrodnienie mózgu, ale większość mi pasuje. Choć z drugiej strony nie miałbym problemu, żeby pozbyć się dwóch czy trzech. Poleciały by powiedzmy Czego chcesz, Piosenka o miłości i z 1/3 Szeptów i krzyków. Tak, z płyt z Tonym, ta jest moja ulubiona.

Można rzucić uchem jeśli ktoś nie zna, albo nie pamięta, a chciałby zobaczyć co mi się tak podoba :) :
phpBB [video]

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 05 grudnia 2021 19:35:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
sob, 22 czerwca 2013 11:27:05
Posty: 4374
Skąd: z lasu
Słuchał ktos nowej płyty Dezertera ,,kłamstwo to nowa prawda''?. Przyznam, ze jeszcze nie mam albumu. tytulowa piosenka jest do posłuchania na youtube.

_________________
,,Tak dużo, tak mocno
Nie pytaj już
Nie pytaj
Tak dużo, tak mocno ''


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 05 grudnia 2021 20:11:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 11:49:49
Posty: 24304
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Bardzo dobra płyta, sprawdź!

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
PostWysłany: ndz, 05 grudnia 2021 21:24:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 18:55:19
Posty: 3093
Skąd: Poznań
Muzzy'84 pisze:
tytulowa piosenka jest do posłuchania na youtube.

Cały album jest. Bezpośrednio od Dezertera:
phpBB [video]

_________________
Blaszony
Każde zwierzę koi dotyk.


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 314 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 48 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group