Kiedyś ułożył mi się osobisty TOP3, i tam na trzecim miejscu znalazła się płyta 1991 Izraela.
To ciekawe, bo kiedy ona wyszła niespecjalnie się nią zainteresowałem, nie miałem zamiaru kupować. Wynikło to z tego, że wcześniej usłyszałem w radiu RIDE ON – nie spodobało mi się, stwierdziłem, że taki Izrael mnie nie interesuje. Musiały minąć ze trzy lata, musiał przybyć z wizytą rozentuzjazmowany kuzyn, żebym wreszcie zechciał sprawić sobie kasetkę (zresztą jakoś mniej więcej równolegle z LIVE93) i zapoznać się z nią dokładniej.
Mi chyba z początku nie za bardzo pasowało to, co słychać w tej muzyce poza reggae i rockiem, te różne nietypowe jak na tamte czasy inspiracje. Wątki afro – beatowe, funkowe, rapowe i hiphopowe, to mnie nawet lekko bulwersowało. A przecież na płycie są jeszcze klimaty world music, jazz, fusion, wpływy muzyki transowej, ale też po prostu tanecznej, nawet rzeczy, które dziś kojarzą mi się z madchesterem i elektroniką. Dla Izraela był to ruch w inną stronę, jakieś zerwanie z tradycją polskiej muzyki alternatywnej lat osiemdziesiątych, wejście w regiony, które nie są w naszym kraju zbyt cenione. Bez patosu, zadęcia, doła, za to kolorowe, intensywne, nawet imprezowe, lecz bez wyłączania świadomości i głębi, z mnóstwem podskórnych ważnych treści.
Mówiąc szczerze dziwi mnie fakt powstania właśnie takiej, świetnej płyty, bo wydaje się, że takie rzeczy są niemożliwe, a tu proszę. Tym większa jest radość ze słuchania (niemożliwego), z przeżywania, z życia z tą muzyką (od lat) za pan brat (pani siostra?). Moim zdaniem wszyscy muzycy uczestniczący w nagraniach, jak to się mówi, przeszli samych siebie. I to nawet nie w tym jak zagrali, bo tego jako laik nie umiem ocenić, ale przede wszystkim w tym co zagrali. I jeszcze w jednym: w umiarze, w dopasowaniu swoich partii do całości. Ta płyta po prostu chwyta jakąś harmonię, balans: właśnie pomiędzy muzykami (to teraz zwykle się nazywa chemią), ale też w studyjnej realizacji materiału. Bo jest tu uchwycona, co wiąże się z wspomnianym wcześniej spójnym eklektyzmem, i pulsacja, i czad, i kolory, ale też odlot i psychedelia.
Taka rzecz zdarza się raz na sto lat! Ciekawe co będzie 2091?
PS. Chciałbym jeszcze przyjrzeć się i ogwiazdkować wszystkie numery z tej płyty, ale to dopiero w przyszłości.
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
nigdy bym się nie spodziewał tej płyty w takim miejscu
