Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest ndz, 16 czerwca 2024 23:02:10

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 491 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22 ... 33  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 15 maja 2010 10:01:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
pilot kameleon pisze:
Co się stało? Kto was do tego zmusił? Nazywacie się jeszcze The Doors?

..sorrry ale ja nie mam zupełnie z tym problemu ,dla mnie to Doors i to pełną gębą...
.....jutro muszę napisać jednak jakąś dłuższą kontrę
:D

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 15 maja 2010 10:54:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25464
Czekam niecierpliwie, chętnie dopiszę i swoją. Soft Parade okej!

Shaman i tytułowy to arcydzieła jak nic, Wild Child ma pazur jak najlepsze utwory z innych płyt, a inne - czemu nie? Tell all the people i Touch me to takie tam pioseneczki, ale bardzo przyjemne. Że sekcja dęta? Ale ona brzmi fajnie, a do tego melodie udane, lekkie i bezpretensjonalne. Running Blue? W refrenie amerykańska wiocha na całego, ale chyba z przymrużeniem oka, natomiast zwrotki made by Morison są świetne! Nie lubiłem kiedyś Wishful Sinful, ale mnie Gero przekonał, że coś w tym jest ładnego jednak, kiedyśmy to wiele razy razem śpiewali.
Tylko o Do It i Easy Ride nic nie napiszę, bo zupełnie nie pamiętam, jak lecą ;-)

Dla mnie płyta z tych słabszych u The Doors, ale i tak skłaniam się ku czterem gwiazdkom.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 15 maja 2010 13:10:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24359
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
Tej płyty na pewno od podstawówki nie słyszałem w całości. I to cały mój przerywnik.

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 15 maja 2010 14:25:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 12:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
elrond pisze:
jutro muszę napisać jednak jakąś dłuższą kontrę

Koniecznie! :)

Crazy pisze:
Tylko o Do It i Easy Ride nic nie napiszę, bo zupełnie nie pamiętam, jak lecą

Moim zdaniem ta płyta taka jest. W całości jakoś mało zapamiętywalna.

Peregrin Took pisze:
Tej płyty na pewno od podstawówki nie słyszałem w całości

To zdanie też wiele o tej płycie mówi.


„Morrisom Hotel” [1970]
Obrazek
Coś chyba jednak było nie tak z poprzednią płytą, skoro „Morrisom Hotel” jest od niej tak odmienny. Po znacznym spadku sił zespół wreszcie się zmobilizował i zaprezentował materiał na miarę swoich najlepszych osiągnięć. Wróciła energia, słychać ją w każdym dźwięku, pojawił się też wyczuwalny optymizm, który sprawia, że często wracam do tej płyty. Po pierwszym, dynamicznym „Roadhouse Blues” wskakuje prawdziwa perła w postaci „Waiting For The Sun”! Utwór wspaniały, z cudowną partią gitary na wysokości trzeciej minuty. W tej płycie tkwi taka fenomenalna motoryka, coś czego chyba do tej pory nie było w muzyce zespołu. Można ją wychwycić w żywszych tempach utworów i namacalnym rock’n’rollowym przytupie. Dominuje ona oczywiście w części nazwanej „Hard Rock Cafe”. Druga strona wydaje się bardziej stonowana, niemniej jednak również buja. Na całej płycie spokojniejszych momentów jest mniej, ale jak już się pojawiają, to nie można pozostać obojętnym. Tajemnicze „Indian Summer” zawsze narkotyzuje mnie swoją duchotą, a „The Spy” aż elektryzuje knajpianym stylem i namacalną wprost erotyką. Natomiast „Queen Of The Highway” to już jazda autostradą, to ten drive, o którym przed momentem pisałem. "Morrison Hotel" to niezaprzeczalny dowód na to, że zespół wrócił do najwyższej formy.
Ocena: **** 2/3

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 16 maja 2010 12:23:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 22:37:55
Posty: 25464
Morison Hotel super, wiadomo!
To taka płyta z dwoma fajerwerkami-przebojami na początek - a potem zaczyna się jej część właściwa. Znowu bardzo jednorodna stylistyczna, mocno zanurzona w bluesie i w amerykańskich przestrzeniach (tak jak je sobie wyobrażam), za to mało przebojowa. You Make Me Real, Peace Frog, Ship of Fools, Land Ho - te utwory jeden po drugim wszystkie są bardzo fajne, ale w sumie bardzo do siebie podobne i żeby zacząć je porządnie rozróżniać, to trzeba trochę w tę muzykę wejść. I dobrze, i warto powchodzić! Po drodze jeszcze perełki, jak liryczne Blue Sunday (do dziś łapie mnie za gardło), czy The Spy, który uwielbiam śpiewać, może nawet bardziej niż słuchać, bardzo melodyjna Queen of the Highway... właściwie bez słabych punktów (wprawdzie ja nie lubię Indian Summer, ale ma to swój charakter i na odległość doceniam).

No ale Soft Parade też dobra!
Peregrin Took pisze:
Tej płyty na pewno od podstawówki nie słyszałem w całości.

Patrz, a ja w podstawówce w ogóle nawet nie wiedziałem, że taka istnieje, choć The Doors było moim ulubionym zespołem, kiedy miałem dziesięć lat ;-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 16 maja 2010 14:06:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 12:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
„L.A. Woman” [1971]
Obrazek
Zwieńczenie studyjnego dorobku z Morrisonem przy mikrofonie. Równie wybitne jak poprzednia płyta, a kto wie czy nawet nie lepsze. Poprzedni album był silnie osadzony w bluesie, a tutaj zanurzamy się w niego jeszcze bardziej. Dotykamy chyba jego istoty. Czterech gości oraz dodatkowy gitarzysta i basista zamkniętych w czterech ścianach. Płyta jest bardzo surowa, chyba najbardziej z całego dorobku. Nie produkował jej Rothchild, tylko dotychczasowy inżynier dźwięku Botnick i chyba dzięki temu nie ma tu miejsca na zbędne ozdobniki i wyszukane zabiegi producenckie. Mimo bardzo prostych metod zespół stworzył arcydzieło. Z kompozycji zawartych na płycie muszę oczywiście wyróżnić finałowe „Riders On The Storm” czy uzbrojone w szopenowski cytat „Hiacinth House”. Dominuje jednak surowy blues najczęściej w korzennej formie, choć w przypadku utworu tytułowego wypełniony dynamiką z poprzedniej płyty. Na uwagę zasługuje na pewno „L’America”, która choć osadzona w bluesie pokazuje dziwnie niepokojące i nieznane oblicze zespołu. Ciekawe, czy to byłaby dalsza droga dla tego składu? A może „Riders On The Storm” byłby lepszym drogowskazem? Ciekawe… Jeśli chodzi o studyjne płyty zespołu, to „L.A. Woman” stawiam tuż po debiucie. Wielka rzecz!

Ocena ****3/4
Może powinno być *****? Możliwe, cały czas się nad tym zastanawiam. W tym momencie jednak jeszcze się wstrzymam. Na „piątkę” przyjdzie jeszcze czas.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 16 maja 2010 20:45:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
"The Doors" *****
Jest pasja, energia, wręcz magia. I jest tu sporo dźwięków nie mieszczących się (wówczas) w rockowej estetyce. W czasach kiedy
Całość zagrali z taką energią, że nawet te nieco słabsze utwory (np. "End of the Night") się bronią. Słuchacz jest tak zahipnotyzowany, że nawet nie zdazy zauważyć, że płyta jest trochę nierówna.
Trochę przyczepię się brzmienia - jest zbytnio "rozstrzelone". Wykorzystywanie stereo do "podzielenia" instrumentów (gitara na prawo, perkusja na lewo) jest zwyczajnie słabe. No i trochę brakuje dołu (czasmai miałem wrażenie, ze nie mają w składzie basisty). Ale i tak wyborna płyta.

"Strange Days" *****
Przy kojenym odsłuchy okazało się, żę ta płyta jest jeszcze lepsza od znakomitego debiutu!
Pierwsze co rzuca się w uszy to postęp jakiego dokonali w dziedzinie brzmienia. Jest bogatsze, bardziej dopracowane, pełniejsze. Nie ma "wystających elementów". Wszystkie kawałki układanki doskonale do siebie pasują. Słychać, że czegoś się nauczyli.
Mniej jest tu superprzebojowych utworów, ale płyta jako całość jest spójniejsza i ma równiejszy poziom. Wszystkie kawałki są melodyjne i wyraziste. Tylko "Horse Latitudes" brzmi dziwnie i było ryzykownym pomysłem, ale jest na tyle krótkie, że nie psuje efektu.

"Waiting for the Sun" ***1/4
Poczatek płyty jest znakomity, niestety od "Not to Touch the Earth" jest znacznie gorzej. Oprócz "Five to One" i "Unknown Soldier" jest dość nudno. W porównaniu do dwóch poprzednich płyt kompozycje wypadają wręcz blado. Jest bezpiecznie i przewidywalnie. Zespół stara się odświezyć swoje przmienie, ale zdaje się tracić przy tym pasję. Najwyraźniej słychać to u Morrisona. Jakby nie chciało mu się śpiewać.

"The Soft Parade" ***
Radykalne złagodzenie formy i miałkie, nieciekawe kompozycje. Gdy słyszę twierający "Tell All the People" mam przed oczami zapuchniętego Elvisa, wbitego w błyszczący biały skafander. Ale to mimo wszystko fajna piosenka. Dobrze wypada też "Touch Me". Później jest słabo, ale nie beznadziejnie - trafiają się lepsze chwile.
Dodanie orkiestrowych elementów (dęciaki, smyczki) skutecznie rozmydliło brzmienie zespołu, a wpływy country wołają o pomstę do nieba. Troche naciągane, ale jednak ***.

"Morrison Hotel" ****
Zespół widac też nie był zadowolony bo radykalnie zmienili swoją muzykę. Wiekszość kawałków to dość prosty, motoryczny blues rock. Już wcześniej zdarzało im się czerpac z bluesa, ale tym razem oparli na nim swoją formułe.
Coś jednak stracili po drodze. Z wyjątkiem "Waiting for the Sun" i "Indian Summer" (ten wypada najlepiej) piosenkom brakuje dawnego czaru.
Mimo tego, eksperyment był udany. Płyty dobrze się słucha od początku do końca.

"LA Woman" ****1/4
Wciąz blues rock, ale teraz bardziej pokombinowany i znacznie ciekawszy. Znów w ich muzyce jest sporo fajnych melodii. Słyszę więcej luzu w grze zespołu, jakby materiał lepiej im pasował i bardziej się zaangażowali.
Utwory na powrót stały się nieco głębsze, bogatsze brzmieniowo. Chwilami jakby mroczniejsze.
Można się tylko poskarżyc na głos Morisona - czasami jest bez mocy i rozmywa się.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 16 maja 2010 21:09:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 12:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
azbest dawno temu pisze:
Od debiutu ("The Doors"), potem "Strange Days". Na pozostałych lubię już tylko poszczególne utwory więc nie polecam, ale ja Slejera lubię.

Przypomniałem Ci ostatnio tę frazę. Niezła jest! I chyba Ci się odmieniło trochę, nie?

azbest23 o debiucie pisze:
Wykorzystywanie stereo do "podzielenia" instrumentów (gitara na prawo, perkusja na lewo) jest zwyczajnie słabe.

Nie wiem, jak to wyglądało w rzeczywistości, ale może mix mono był bazowym? A stereo poszło tak jak u Bitelsów?

azbest23 o The Soft Parade pisze:
Troche naciągane, ale jednak ***.
Więcej odwagi człowieku! :)

azbest23 o L.A. Woman pisze:
Utwory na powrót stały się nieco głębsze, bogatsze brzmieniowo


A mnie się wydaje, że są bardziej ascetyczne, niezwykle surowe, bez folgowania bogactwem brzmieniowym, które nie przystoi bluesowi.

azbest23 o L.A. Woman pisze:
można się tylko poskarżyc na głos Morisona - czasami jest bez mocy i rozmywa się.

Faktycznie, jest to czasem wyczuwalne, ale myślę, że dobrze koresponduje z bluesowym repertuarem.

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 16 maja 2010 21:30:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 00:22:22
Posty: 26664
Skąd: rivendell
pilot kameleon pisze:
Więcej odwagi człowieku!

..spokojnie trzy i pół ! :D
azbest23 pisze:
Utwory na powrót stały się nieco głębsze, bogatsze brzmieniowo. Chwilami jakby mroczniejsze.
całkowita zgoda

_________________
ooooorekoreeeoooo


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 16 maja 2010 21:55:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 29 maja 2006 08:57:07
Posty: 10786
Skąd: Gdynia
Wygląda na to, że debiut był po prostu nagrany z taka koncepcją brzmieniowa, a nie przetworzony z mono. Wersje mono tej płyty istnieją, ale są rzadkie.
Chyba wtedy nie nauczono się jeszcze korzystać jak z trzeba z możliwości oferowanych przez dźwięk stereofoniczny. Jeszcze w 1969 debiut The Stooges ma identycznie "rozbite" brzmienie, a nagrany w stereo.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 17 maja 2010 16:45:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 12:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
„In Concert” [1991]
Obrazek
W tym momencie muszę wytłumaczyć, dlaczego nie analizuję „Absolutley Live” i „Alive She Cried” jako osobnych pozycji. Teraz przecież następowałaby ich kolei. Otóż „In Concert” wchłonął oba tytuły oraz uzupełnił całość dodatkowo o trzy kompozycje zaczerpnięte z innych wydawnictw. Taki zabieg pozwolił na pełną prezentację zjawiska scenicznego jakim była koncertowa odsłona The Doors. Dotychczasowa kolejność utworów została jednak nieznacznie zmieniona. Dysk pierwszy to „Absolutley Live” bez „Close To You”, które znalazło się na drugiej płycie zaraz po kompletnym zapisie „Alive She Cried”. Dysk drugi to także „Roadhouse Blues” opublikowane na „An American Prayer”, „Unknown Soldier” z “Live At Hollywood Bowl” oraz „The End” w tej wersji dostępne dotychczas tylko na wideo "Live At The Hollywood Bowl". Materiał został świetnie zmiksowany, więc słuchamy właściwie jednej całości. Jakieś pauzy pojawiają się na drugiej płycie, ale są naturalne, więc nie irytują. Techniczna jakość nagrań jest właściwie bez zarzutu, czasem tylko na pierwszym dysku wkradnie się jakieś niepotrzebne distortion (wokal i klawisze).
O koncertówkach The Doors w tym temacie wiele nie zostało napisane, więc aby rozjaśnić sprawę wkleję dokładny repertuar „In Concert”. Zawartość płyty oraz miejsce nagrania poszczególnych utworów prezentują się następująco [źródło: Wikipedia]:

Disc I
(“Absolutely Live” minus "Close To You")

1. "House Announcer" – 2:40 (Philadelphia Spectrum 5/1/70)
2. "Who Do You Love?" (McDaniel) – 6:02 (New York Felt Forum 1st Show 1/17/70)
3. "Alabama Song (Whisky Bar)" (Brecht, Weill) – 1:51 (New York Felt Forum 1st Show 1/17/70)
4. "Back Door Man" (Dixon) – 2:22 (New York Felt Forum 2nd Show 1/18/70)
5. "Love Hides" – 1:48 (Philadelphia Spectrum 5/1/70)
6. "Five to One" – 4:34 (New York Felt Forum 2nd Show 1/17/70 & 1st & 2nd Show 1/18/70)
7. "Build Me a Woman" – 3:33 (New York Felt Forum 2nd Show 1/17/70)
8. "When the Music's Over" – 14:50 (New York Felt Forum 2nd Show 1/17/70)
9. "Universal Mind" – 4:54 (Los Angeles Aquarius Theater 2nd Show 7/21/69)
10. "Petition the Lord with Prayer" – 0:52 (New York Felt Forum 2nd Show 1/18/70)
11. "Dead Cats, Dead Rats" – 1:57 (Detroit Cobo Arena 5/8/70)
12. "Break On Through, #2" - 4:42 (Detroit Cobo Arena 5/8/70)
13. "Lions in the Street" – 1:14 (Los Angeles Aquarius Theater 1st Show 7/21/69)
14. "Wake Up" – 1:21 (Los Angeles Aquarius Theater 1st Show 7/21/69)
15. "A Little Game" – 1:12 (Los Angeles Aquarius Theater 1st Show 7/21/69)
16. "The Hill Dwellers" – 2:35 (Los Angeles Aquarius Theater 1st Show 7/21/69)
17. "Not to Touch the Earth" – 4:14 (Los Angeles Aquarius Theater 1st Show 7/21/69)
18. "Names of the Kingdom" – 1:29 (Los Angeles Aquarius Theater 1st Show 7/21/69)
19. "The Palace of Exile" – 2:20 (Los Angeles Aquarius Theater 1st Show 7/21/69)
20. "Soul Kitchen" – 7:15 (Los Angeles Aquarius Theater 2nd Show 7/21/69)

Utwory 3-6 oraz 11-12 połączone w całość.
Utwory 13-19 to "The Celebration of the Lizard".

Disc 2
(Zawiera "Close To You" z “Absolutely Live”, kompletne “Alive, She Cried” oraz „Roadhouse Blues”, „Unknown Soldier” i „The End”, o których pisałem wyżej)

1. "Roadhouse Blues" - 6:13 (New York Felt Forum 1st show 1/17/70 & Detroit Cobo Arena 5/08/70 & End Dialogue Boston Arena 2nd Show 4/10/70)
2. "Gloria" (Van Morrison) - 6:17 (Los Angeles Aquarius Theater Rehearsal 7/22/69)
3. "Light My Fire" (Krieger) including "Graveyard Poem" (Morrison) - 9:51 (New York Felt Forum 1st & 2nd Show 1/18/70 & Boston Arena 1st & 2nd Show 4/10/70)
4. "You Make Me Real" - 3:06 (Los Angeles Aquarius Theater 2nd Show 7/21/69)
5. "Texas Radio & The Big Beat" - 1:52 (Copenhagen Denmark T.V. Show 9/18/68)
6. "Love Me Two Times" - 3:17 (Copenhagen Denmark T.V. Show 9/18/68)
7. "Little Red Rooster" (Dixon) - 7:15 (New York Felt Forum 1st Show 1/17/70)
8. "Moonlight Drive" including "Horse Latitudes" (Morrison) - 5:34 (New York Felt Forum 1st Show 1/18/70)
9. "Close to You" - 5:26 (New York Felt Forum 2nd Show 1/18/70)
10. "Unknown Soldier" - 4:25 (Los Angeles Hollywood Bowl 7/5/6 8)
11. "The End" - 15:42 (Los Angeles Hollywood Bowl 7/5/6 8)

No więc gwoli wstępu muszę napisać, że całość prezentuje się obłędnie. Nie wiem, skąd biorą się tutaj opinie, że na scenie prezentowali się gorzej niż w studiu. Bardzo interesujące jest ujednolicenie brzmienia, dzięki czemu utwory z różnych płyt brzmią jednorodnie, a surowa sceniczna prezentacja sprawia, że poszczególne kompozycje mienią się innym blaskiem niż wersje studyjne. The Doors na scenie to również swobodne podejście do własnego repertuaru. Najlepszym przykładem niech będzie „The End”, które zostało znacznie modyfikowane. To właśnie dzięki takim wykonaniom ukute zostało stwierdzenie, że ten zespół potrafi stworzyć misterium, rockowy teatr z jednym aktorem w roli głównej. Morrison kontroluje całość i odnoszę wrażenie, że dyryguje zarówno zespołem jak i publicznością. Wiadomo jednak, że w przygotowywaniu tej atmosfery miał udział cały zespół. I o ile w wypadku materiału studyjnego niezbyt często kogoś wyróżniałem, o tyle teraz na pochwałę zasługują właściwie wszyscy. Krieger jest gitarzystą, który na koncercie potrafi uzyskać niesamowite brzmienie. Ten przester, ta masywność, ale wszystko z wyczuciem, bez popadania w skrajności. Do tego muzyk obficie częstuje nas solówkami. Densmore, który dla mnie w szeregu zawsze był ostatni, wykazuje się nie lada intuicją i potrafi zaskakiwać właściwie na każdym kroku. Oj, na koncercie można go słuchać i słuchać. Natomiast gra Manzarek cechuje się niezwykłą swobodą, ale zarazem potrafi utrzymać wszystko w ryzach.
„In Concert” to duża ilość modyfikacji dokonywanych na gotowym materiale. Doskonałym posunięciem jest połączenie w jedną całość „Alabama Song”, „Backdoor Man”, Love Hides” i „Five To One”. Płyną one bez jakiejkolwiek przerwy i wprowadzają słuchacza w swoisty trans. Równie interesująca jest wersja „Break On Through” poprzedzona introdukcją w postaci „Dead Cats, Dead Rats” oraz „Moonlight Drive”, które wchłonęło w siebie „Horse Latitudes”. Prócz rozimprowizowanego „The End” podobne zabiegi wydłużające i modyfikujące kompozycje zostały wykonane chociażby na „When The Music’s Over” i „Light My Fire”. Możemy się także przekonać, jak brzmi kompletne wykonanie „The Celebration Of The Lizard” zaprezentowane w świetle scenicznych reflektorów. „In Concert” to również ciekawostki repertuarowe. „Universal Mind”, "Build Me a Woman", kowery w postaci “Who Do You Love?", "Glorii" czy "Little Red Rooster", których próżno szukać wśród kompozycji umieszczonych na regularnych płytach. Ten podwójny koncertowy album w moim rankingu należy do samej czołówki płyt „live”. Brylant po prostu!
Ocena: *****

Pozwoliłem sobie wyłączyć uśmieszki w niniejszym poście. Miki
Edit: Sorka, obiad wstawiony, ja głodny... Po konsumpcji miałem edytować, ale to miłe, że zrobiłeś to za mnie. 8)

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 17 maja 2010 17:24:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 10 listopada 2004 15:59:39
Posty: 28039
pilot kameleon pisze:
Możemy się także przekonać, jak brzmi kompletne wykonanie „The Celebration Of The Lizard” zaprezentowane w świetle scenicznych reflektorów


No i jak dla Ciebie?
Dla mnie świetnie!
Ale mam wrażenie, że jestem w tym odosobniony :) .

_________________
Tygrysie, tygrysie - czemu chodzisz w dresie?


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 17 maja 2010 19:26:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 12:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
antiwitek pisze:
No i jak dla Ciebie?
Dla mnie świetnie!
Ale mam wrażenie, że jestem w tym odosobniony

Ej, no chyba ocena płyty jest oczywista! Na kolana po prostu! :faja:

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 17 maja 2010 19:27:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pn, 10 stycznia 2005 12:49:49
Posty: 24359
Skąd: Kamienna Góra/Poznań
antiwitek pisze:
jestem w tym odosobniony

Bzdura. :)

_________________
In an interstellar burst
I am back to save the Universe.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 17 maja 2010 19:39:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 06 maja 2007 12:40:25
Posty: 13524
Skąd: Krk
antiwitek pisze:
Ale mam wrażenie, że jestem w tym odosobniony

Jest nas już trzech zadeklarowanych. Ale wszyscy mówią, że koncertówki słabe :D No nie...

_________________
http://67mil.blogspot.com/


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 491 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22 ... 33  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group