W sumie, skoro gwiazdkujemy muzykę, filmy, książki, a nawet litery, to czemu by nie pogwiazdkować aparatów fotograficznych?
No to siup.
Na pierwszy ogień jeden z moich ulubionych "kieszonkowców"
Franka Solida IIIE
Aparat produkowany przez bawarską firmę powstałą w 1909 roku, którą początkowo nazywała się Vysko-Fabrik Franz Vyskocil, St. Georgen und Bayreuth, by po kilku zmianach ostatecznie przyjąć w 1914 roku nazwę Franka-Kamerawerk. Omawiany egzemplarz pochodzi z roku 1954, ale model był produkowany od 1953 (co ma pewne znaczenie, o czym później). Należy on do aparatów z rodziny Solida, czyli składanych aparatów mieszkowych, z niewymiennym obiektywem i wizjerem lunetkowym, przystosowanych do robienia zdjęć 6x6 na błonie zwojowej typu 120. Do grupy tej zaliczały się jeszcze np. aparaty Solida Junior, Solida Record, oraz modele I, II i III. Różniły się one przede wszystkim jakością wykonania (w budżetowych modelach górne pokrywy robione były z plastiku, podczas, gdy w droższych element ten był metalowy), rodzajem zastosowanych migawek (oferujących większy, lub mniejszy zakres czasów, a nawet synchronizację pary czas-przysłona), oraz oczywiście typem obiektywu (od dość ciemnych Anastigmatów o świetle 6.3, do najjaśniejszych Radionarów o świetle 2.9). Pod koniec lat 50-tych Solidy przeszły solidny (nomen omen) lifting i z aparatów mieszkowych stały się aparatami ze sztywnym korpusem i obiektywem osadzonym w tubusie ...ale to już inna historia.
Literka "E" przy numerze wskazuje, że była to wersja "de luxe" wyposażona w niesprzężony dalmierz ułatwiający ocenę odległości do fotografowanego obiektu. W chwili pojawienia się na rynku ta konstrukcja była modelem flagowym w tej linii, a kilka lat później została zdetronizowana przez Solidę IIIEL, która oprócz dalmierza, oferowała dodatkowo wbudowany światłomierz selenowy.
No to czas na specyfikację:
• Rok produkcji: 1954
• Producent: Franka Kamera Werk, Bavaria, Niemcy
• Model: Solida IIIE
• Typ filmu: 120
• Format klatki: 6cm x 6cm
• Obiektyw: Schneider-Kreuznach Radionar 80mm, f2.9 (do f22) (w ramach typ występowały egzemplarze z innymi obiektywami)
• Mocowanie filtrowe: gwintowe (40,5 mm), lub wciskane 42 mm
• Zakres ostrzenia: 1m do nieskończoności
• Migawka: (w zależności od egzemplarza) Prontor-S, Prontor-SV, lub Synchro-Compur
• Dostepne czasy: (w zalezności od egzemplarza) mój ma B, 1-300
• Wizjer: Lunetkowy
• Pomiar ekspozycji: brak
• Gniazdo sychronizacji z lampą błyskową
• Dalmierz niesprzężony z obiektywem
• Blokada podwójnej ekspozycji
• Gniazdo wężyka
• Samowyzwalacz
• Cena na rynku wtórnym: 300 - 500 (w zależności od stanu i wyposażenia dodatkowego typu pokrowce, filtry, osłony przeciwsłoneczne itp)
Uwaga! Egzemplarze Solidy IIIE produkowane w 1953 roku miały odseparowane okienka wizjera i dalmierza, co znaczyło, że najpierw trza polukać w jedną dziurkę, żeby określić odległość, a potem w drugą, żeby ustawić kadr. Te z 1954 mają już plamkę dalmierza widoczną w wizjerze.
Zalety:
+ kompaktowość konstrukcji - aparaty średnioformatowe trudno raczej zmieścić do kieszeni, chyba, że sa to właśnie mieszkowce takie jak ten (oczywiście pod warunkiem, że mówimy o bocznej kieszeni w bojówkach

),
+ jakość wykonania - szkło i metal (jak coś się popsuje, to fachura naprawi, a i średnio zdolny majsterkowicz sobie poradzi), dzięki czemu aparatr może służyć LATAMI
+ maksymalny otwór względny obiektywu - przeważnie aparaty tego typu, produkowane w tym okresie oferowały przysłony rzędu f/3.5, bądź 4.5, więc otwór rzędu 2.9 to była rzadkość
+ jakość zdjęć - chociaż Radionar to nie była jakaś "wyczynowa" konstrukcja, ot zwykły trzyelementowy układ, to zdjęcia są bardzo miłe dla oka i oferują bardzo ładną plastykę obrazu, a po przymknięciu obiektywu do 4.5 czy 5.6 mamy bardzo ładną ostrość w całym obszarze kadru,
+ dalmierz - precyzyjny jak skalpel (osobiście sprawdzałem jego wskazania z miarką) ...oczywiście jeśli się przez lata nie rozregulował

. Ocenianie odległości na oko ma swój urok i element hazardu, ale jeśli chcemy wykorzystać maksymalne otwarcie przysłony, to GO robi się już taka trochę papierowa i wtedy dalmierz jest już konieczny
+ centralna migawka - czyli, że jak ktoś się uprze i będzie chciał podłączyć lampę błyskową, to ma synchronizację na wszystkich czasach, a ponadto, pstryknięcie nie telepie aparatem i można pokusić się o robienie zdjęć z ręki przy czasie 1/10 sekundy (patrz ostatnia fotka),
+ full manual! - żadnej automatyki naświetlania, ani żadnych AF-ów, które zawsze chcą nas oszukać i nabić w butelkę
Wady:
- dalmierz jest... ale niesprzężony z obiektywem niestety - co to znaczy? ano to niestety, że wskazanie odległości odczytujemy sobie ze skali, a później musimy tą odległość ręcznie ustawić na obiektywie.
- przy przesłonie 2.9 dostajemy w rogach kadru całkiem konkretne mydełko - może się to podobać (ah ten "wintydżowy look"!) ...ale nie musi.
- masa - wcale nie taka mała jak by się mogło wydawać (wiadomo - szkło i metal) po kilku godzinach noszenia tego "maleństwa" na pasku na szyi, kark zaczyna stanowczo protestować,
- full manual! - żadnej automatyki naświetlania, ani żadnych AF-ów, które podały by nam pomocną dłoń i podpowiedziały jaką ustawić ekspozycję i w jakiej dokładnie odległości znajduje się oko modela - światłomierz zewnętrzny, lub przynajmniej znajomość
reguły słonecznej szesnastki mile widziane.
Ocena:
* * * 1/2
Przykładowe foty:
