A u mnie ten utwór najbardziej zyskał przez wszystkie te lata. Jest teraz na podium "Tańca szkieletów" (na najniższym jego stopniu).
Uwodzi mnie to metrum na trzy, sielankowa kompozycja zwrotki, ładne fletoklawisze w tle... Jedynie bezsłowne "refreny" wydają mi się nadal nieco bez pomysłu co w tym miejscu zrobić, ale już przywykłem (zresztą w końcówce
reo i
neo je ciekawie wzbogacają).
Uważam, że tekst jest jednym z najlepszych na płycie. Wiem, że odnosi się on do osobistych wspomnień Toma&Natalii ale można go śmiało rozumieć uniwersalnie. Dla mnie to piękny tekst o tym, że miłość nie zna pojęcia outsidera. Ktoś nie wygląda za dobrze ("za chudy")? Ktoś nie jest majętny? ("za biedna")? Co to ma za znaczenie? Gdyby był odpowiedni formularz miłosny, jakiś LOV-3 albo podobny stworzony przez odpowiednie Ważne Ministerstwo to na te kwestie odpowiedzi brzmią "nie dotyczy", "nie dotyczy", "nie dotyczy"...
Słowa mówią: Ty jej nie poznasz, skąd miałbyś się znaleźć w jakiejś samotni? Ale ów biedny chudy i zły właśnie tam będzie i on jeden pozna biedną leniwą i złą.
Tego słowa "zły" nie należy raczej rozumieć dosłownie. Wiadomo - Budzy często o tym mówił w kontekście pewnego żalu, jak to w młodych latach w kościołach słyszał głównie - jak on to określa - Złą Nowinę. Źle że palisz papierosy, źle że wdałaś się w romans, źle że zjadłeś kotleta we piątek, źle że poszłaś na wagary, źle, źle, wszystko źle! Będzie kara!
Zatem ta "zła" i ten "zły" to umownie para tych, którzy przez zadowolonych przez siebie faryzeuszy (którzy sądzą, że sami są jak najbardziej ok!) bywają wytykani palcami.
A w końcu jest dobrze...
9/10
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
