z różnych powodów przegapiłem kilkanaście kluczowych omawiań WFO, spróbuję trochę nadrobić po czasie
wiadomo, że to nie to samo, ale liczy się, żeby zostawić
na niebie śladz
Aguirre sprawa jest o tyle łatwa, że przedmówcy - zwłaszcza Crazy i Witek - powiedzieli już dużo z tego, co ja bym chciał powiedzieć... ale też ta pieśń domaga się ode mnie podjęcia tematu - mniemam, że jest to numer przedziwny już na standardy Armii, ale w kontekście osobistym dochodzi jeszcze jedna sprawa - generalnie ja lubię "mięso" w piosence i BARDZO rzadko zdarza się tak, że aż tak zdecydowanie wolę w jakimś utworze część instrumentalną a nawet solo od części śpiewanej - tak jest właśnie tutaj, ale nie znaczy to, że nie lubię części śpiewanej, tu jest trochę tak (mówię oczywiście o wersji z
Czas i byt, nie chce mi się nawet sprawdzać oryginalnej), że te instrumentalne części p o d n o s z ą r a n g ę tym nieinstrumentalnym
zacznijmy więc od "mięsa" - zwrotka oparta na ciekawym pochodzie G-H, ciekawe, bo aż się prosi o to, żeby podeprzeć się jakimś A po drodze i zdaje się, że czasem bas gra nawet to A, ale kompozytor numeru Tom twardo mi zaznaczał, że "nie ma żadnego A", potem refren bardzo w sumie bogaty harmonicznie w podkładzie, zwodniczo bogaty, bo przecież tekst jest skandowany (i w zwrotce i w refrenie zresztą) na jednej nucie - w zwrotkach podpatrzyłem najpierw na koncertach, potem na SSS jak Banan śpiewa harmonię (w pierwszej zwrotce najlepiej się udała) i potem na PnW ją z wielką przyjemnością odtwarzałem... no i właśnie, z pozoru to jest punkowe napieprzanie na złamanie karku, ale z drugiej strony progresja w refrenie całkiem kunsztowna, co za zespół...
podobnie tekst - niby proste przesłanie (a może proste dlatego, że słyszałem jak Tom na koncertach tłumaczył, że to o "pogoni za pieniądzem"), ale jest w tym wszystkim parę elementów zaskakujących, po pierwsze rzadko obecny w tekstach Armii sarkazm ("przed tobą raj"), po drugie ten przedziwny zarzut "nigdy nie zginiesz" (jakby zapowiadający późniejsze, dojrzałe "umieraj!"), no i kilka bardzo trafnych obrazów...
czy to samo w sobie by wystarczyło, żeby utwór przeszedł u mnie do Armijnej czołówki? hm
jak dla mnie trzy elementy decydują o genialności
Aguirre (przypominam, że wypływają one, albo tylko doskonale się przegryzają z wyżej wspomnianym "mięsem", same w sobie nie byłyby aż tak genialne)
3) po trzecie - przesuwy Bryla po strunach i to w harmoniach (!) - ten wykrzyknik jest tu dlatego, że takie jeżdżenie kostką po strunach jest generalnie z zasady atonalne, więc zrobienie z tego harmonii jest czymś bardzo kunsztownym i oryginalnym
2) solo (waltorni) plus... oczywiście wstawienie do takiej galopady motywu "śląskiego" jest posunięciem niebanalnym i niezwykle kojącym (bardzo lubiłem ten moment na trasie PNW, gdy Kuba wchodził z tym solem, jakby z innej warstwy kosmosu), ale na
Czasie i bycieten motyw nie dość, że grany jest przez syntezator a nie waltornię, to jeszcze cudownie osiada we fletowo-synthowej zawiesinie, cóż za zawieszenie akcji (!) - tutaj lubiany przez Araska wtręt z "kuchni": na koncertach znakiem dla Budzego i zespołu, że wychodzimy z tego do trzeciej zwrotki był/jest stary dobry
drum roll, czyli wstawka na werblu
1) oczywiście końcówka... zgadzam się tu mocno z Crazy'm, że to bardzo mocny punkt CAŁEJ Armijnej dyskografii - na chłodno nigdy bym tego nie wybrał jako "best moment" czy "best fragment" Armii, ale w trakcie słuchania zdarza mi się - nierzadko - myśleć, że istotnie, to jest najlepszy instrumentalny kawałek tego zespołu... nie ma żadnego zdarzenia to, że wiemy dziś, że został wykrojony z jakiegoś innego kawałka, w swojej nieprzystawalności do reszty pasuje tu jak ulał... mimo że szczycę się w miarę dobrą "pamięcią mięśniową" i generalnie na koncertach Armii/Budzego solo wszystko mam raczej w palcach a nie w pamięci (co znaczy, że jeśli się pomylę, to ze zdenerwowania, więc w moim przypadku przygotowanie do występu, to bardziej "nie dać się zastraszyć" niż "ćwiczyć do upadłego"), to w tym momencie zawsze bym się gubił i tu musiałem się uczyć akordów na pamięć, tak bardzo jest to nieschematyczne i "nieintuicyjne" (mówię tu o sekwencji po ostatnim
Aguirreeee aż do walczyka) i chwała twórcom za to, bo przecież płynie to wydawałoby się naturalnie i gładko, ha! To doprowadzenie do walczyka uwielbiam tak samo jak sam walczyk, w którym mam trzy ulubione momenty (choć od początku do końca jest bardzo sycący, jaka tam jest gitara, jaki twardy bas!) - 1) rozmowa waltorni z fletem 2) wszystkie odzywki gitary akustycznej 3) powolne dogasanie tego numeru - toż to mistrzostwo świata jest...
tak... być może
Aguirre to nie jest "best song/fragment/moment" Armii, ale chyba to dogasanie to moje ulubione Armijne zakończenie piosenki... niezmącony niczym zachwyt... każdy najmniejszy dźwięk na swoim miejscu... ukłony... 10/10