Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 11:42:53

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 42 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 02 września 2005 18:31:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 19:39:34
Posty: 2858
Skąd: bydzia
Nadzieja to światelko w tunelu nawet gdy wali sie wszystko to, co do tej pory stanowilo fundament. Fluktuuje, ale powraca zawsze. I pozwala się złapać, a wiec chroni przed śmiertelnym upadkiem...

_________________
you create your hell...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 03 września 2005 18:04:59 
Gravi pisze:
Leniwiec napisał:
Buddyści (o ile się orientuję, jeśli bzdury piszę to się kajam) postrzegają życie jako drogę do nirvany - stanu, w którym nie jesteś smutny ani szczęśliwy - jestes w idealnym centrum.


No to musisz się pokajać, bo piszesz. To są jakieś nieprawdy (nie chcę pisać ostrzej), które do Polski wpuścili Młodopolacy, a wzięli je z pism Schopenhauera

Ja bym się tak do końca nie wycofywał. Schopenhauera pamiętam z ucieczki od cierpienia i bardzo mgliście. Ale dążenie do równowagi i rezygnacja z emocji, do tego w buddyźmie mocno przekonany jestem. Co do rezygnacji z emocji podobnie u stoików, choć chyba nieco prościej.
[a są i tacy co uważają że korzenie stoicyzmu pochodzą ze wschodu, podobnie jak wiele praktyk średniowiecznych mnichów. Jakieś potwierdzenia to nawet znajduje. Swoją drogą ciekawą hipotezą jest uznanie korzeni różańca w mantrowej medytacji. Choć jesli tak, to dużo się zmieniło od pierwowozru. I tak wszyscy pochodzimy ze Wscchodu ;) ]


Crazy pisze:
3bajku, dlaczego uważasz, że dorosły czlowiek jest pozbawiony nadziei, choćby tej dziecięcej? Nie zgadzam się z tym.

Wszystko zależy od jednostki oczywiście, ale wydaje mi się że tak się dzieje. Im więcej się osiąga tym bliżej jest się stagnacji. Niechęci do rozwoju duchowego, intelektualnego, moralnego, czy nawet finansowego i karierowego. Jeszcze bardziej jeśli chodzi o pomoc innym. Stanie w jednym miejscu i tylko dostosowywanie się do sytuacji. Działanie nawykowe. Bez perspektyw, bez szukania. Urodziło się dziecko, trzeba jakoś wychować. Buty się rozpadają, trzeba jeść gorzej, kupić nowe. Moze w przyszłym roku nowy samochód. Może za dwa awansuję na wyższe stanowisko w pracy. W przyszłym roku kapela, która kiedyś uwielbiałem nagra może fajną płytę(będzie tydzień entuzjazmu). W przyszły piątek wyjdę coś wypić ze znajomymi (chwilę się posmiać). Bez nadzieji czyli.
Kiedyś się chciało, kiedyś się szalało, kiedyś sie rozrabiało, kiedyś się miało marzenia. A teraz jest to co jest i czekanie na nastęny dzień.

No i sam popadam w ten stan atrofii woli ostatnimi czasy bardzo mocno. Choć wczoraj jakąś iskierkę zaszczepiła koleżanka, podszepnęła pomysł. Ale czym są te liche pragnienia i cele do tych wczesniejszych. Marzenie dziecięce upadły pozostały bliskofalowe niewysokie cele?
Czy życie z przyzwyczajenia nie jest życiem bez nadzieji?
I czy w tym momencie nie w jakimś stopniu nie obraża się Pana?
Życie z dnia na dzień.
A Żyję bo żyję. Bo wczoraj żyłem. I wypadałoby żyć jutro.

Nie wiem czy to nie zapachniało odroinę Kirkegardem. Ledwo go lizłem. Choć myślę że u niego to był bezsens istnienia. Spleen totalny. A mi nie chodzi o spleen, a raczej o siłę przyzwyczajenia

Nasze piosenki są o niczym
Ja tu pracuję i śmieję się do łez
Może i żyję a jakbym był umarły
Ja nie kocham nikogo, robię co chcę
Obyś był zimny lub gorący
- miał nadzieję?


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 03 września 2005 19:29:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:53:29
Posty: 14860
Skąd: wieś
3bajki pisze:
Ale dążenie do równowagi i rezygnacja z emocji, do tego w buddyźmie mocno przekonany jestem. Co do rezygnacji z emocji podobnie u stoików, choć chyba nieco prościej.


W buddyzmie i w ogóle w duchowości nie ma rezygnacji z emocji. Czy jest jakiś święty, który zrezygnował z emocji? Ja o takim nie słyszałem...
Stoicy podobnie. Oni raczej uznawali, że ten kto się kieruje emocjami takimi jak smutek, obawa, zazdrość i bodaj gniew pozornie dąży do dobra. Ale pozornie. Tak naprawdę jest to zwykły egoizm, przeciwny cnocie, czyli prawdziwemu dobru. Jeśli człowiek to rozumie, pdkrywa prawdziwą ich naturę i przestaje się tylko nimi kierować.

_________________
Youtube


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: sob, 03 września 2005 21:00:51 
Gravi pisze:
3bajki napisał:
Ale dążenie do równowagi i rezygnacja z emocji, do tego w buddyźmie mocno przekonany jestem. Co do rezygnacji z emocji podobnie u stoików, choć chyba nieco prościej.


W buddyzmie i w ogóle w duchowości nie ma rezygnacji z emocji. Czy jest jakiś święty, który zrezygnował z emocji? Ja o takim nie słyszałem...
Stoicy podobnie. Oni raczej uznawali, że ten kto się kieruje emocjami takimi jak smutek, obawa, zazdrość i bodaj gniew pozornie dąży do dobra. Ale pozornie. Tak naprawdę jest to zwykły egoizm, przeciwny cnocie, czyli prawdziwemu dobru. Jeśli człowiek to rozumie, pdkrywa prawdziwą ich naturę i przestaje się tylko nimi kierować.


No to słyszeliśmy zupełnie odmiennie.
Wyzbycie się emocji, spojenie z materią świata. Rezygnacja z dążeń. Całkowita kontemplacja.

Stąd (i pewnie z zainfekowania forumowym rozumieniem chrześcijanstwa ;) buddysta-chrześcijanin to dla mnie coś niewspółgrającego. Choć mam znajomego który uznaje się za chrześcijanina i wierzy w reinkarnację :shock: :lol:
Serio :)


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 04 września 2005 07:06:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:53:29
Posty: 14860
Skąd: wieś
Abstrahując już od buddystów i stoików - ostatnio trochę czytałem na temat emocji, osobowości, ego itp. w mistyce. Jeżeli przez rezygnację rozumiesz odcięcie, to prowadzi to do wyparcia i regresu osobowości. A to nie jest ani zdrowe, ani korzystne. Jedyna droga to pełny rozwój osobowości i pełne przeżywanie....

... Oświecony, albo ten, kto jest bardziej zaawansowany duchowo nie żyje mniej a bardziej. Jezus w Ogrójcu - trząsł się ze strachu, że krew z niego sikała. Nikt mi nie powie, że właśnie zrezygnował z emocji.

I jeszcze fajny cytat, który ostatnio znalazłem:
Cytat:
Ludzie chcą, aby ich święci byli wolni od tego, z czym zwykle sami mają problemy - od pieniędzy, jedzenia, seksu, związków, pragnień. Ludzie chcą "świeych bez ego", którzy są "ponad to wszystko". Chcą gadających głów. Religia, sądzą, uwolni ich od wszystkich niższych intynktów, popędów i związków, i dlatego szukają w religii nie rady, jak przeżywać zycie z entuzjazmem, ale jak go unikać, wypierać, zaprzeczać mu, uciec od niego.

Inaczej mówiąc, typowa osoba chce, żeby duchowy mędzrzec był "mniej niż osobą", kimś pozbawiionym wszystkich brudnych, soczystych, powikłanych, pulsujących, pożądliwych, natarczywych sił, które miotają większością ludzi. Chcemy, żęeby nasi mędrcy nie mieli wszystkiego tego, co nami miota.
Ken Wilber, Jeden smak, s. 324.


Jakoś intuicyjnie mi pasuje, to, co Wilber na ten temat pisze.

3bajki pisze:
buddysta-chrześcijanin to dla mnie coś niewspółgrającego.


Dla mnie też, aczkolwiek nie dlatego, że uważam, że buddyzm jest fałszywy. Po prostu są to dwa różne, ale wewnętrznie spójne systemy, które w gruncie rzeczy mówią o tym samym, ale w odmienny system. Mieszanie ich rozbija ich spójność, tworzy niejasności itp. itp.

_________________
Youtube


Ostatnio zmieniony ndz, 04 września 2005 19:24:21 przez grawson, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 04 września 2005 09:03:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
czw, 11 listopada 2004 16:00:25
Posty: 22845
offtop mały: chuj przez ch, ale abstrahując przez samo h :)

abstrahować -huję, -hują

http://so.pwn.pl/slowo.php?co=abstrahowa%E6

Przepraszam, że się czepiam, ale nie pierwszy raz widzę ten błąd, a że słowo poniekąd nieoczywiste, to musiałem... :)

_________________
Mężczyzna pracujący tam powiedział:

- Z pańskim forum jest wszystko w porządku.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 04 września 2005 22:03:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:14:22
Posty: 9021
Skąd: Nab. Islandzkie
Gravi pisze:
Ludzie chcą, aby ich święci byli wolni od tego, z czym zwykle sami mają problemy - od pieniędzy, jedzenia, seksu, związków, pragnień. Ludzie chcą "świeych bez ego", którzy są "ponad to wszystko". Chcą gadających głów. Religia, sądzą, uwolni ich od wszystkich niższych intynktów, popędów i związków, i dlatego szukają w religii nie rady, jak przeżywać zycie z entuzjazmem, ale jak go unikać, wypierać, zaprzeczać mu, uciec od niego.

Inaczej mówiąc, typowa osoba chce, żeby duchowy mędzrzec był "mniej niż osobą", kimś pozbawiionym wszystkich brudnych, soczystych, powikłanych, pulsujących, pożądliwych, natarczywych sił, które miotają większością ludzi. Chcemy, żęeby nasi mędrcy nie mieli wszystkiego tego, co nami miota.
Ken Wilber, Jeden smak, s. 324.



Dlategoż właśnie nie odpowiada mi do końca kult świętych jaki można zaobserwować w Kościele Katolickim, a szczególnie jego ortodoksyjna odmiana popularna pośród jego prostych wiernych.


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 września 2005 01:53:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
śr, 16 lutego 2005 02:39:47
Posty: 139
Skąd: BDG
np. paznokieć św "x"- o co tu chodzi ?
sorki.. :faja:


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 września 2005 08:11:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:53:29
Posty: 14860
Skąd: wieś
Boskey pisze:
Dlategoż właśnie nie odpowiada mi do końca kult świętych jaki można zaobserwować w Kościele Katolickim, a szczególnie jego ortodoksyjna odmiana popularna pośród jego prostych wiernych.


Tak. Jedyni małżonkowie święci, ogłoszeni zresztą niedawno przez Jana Pawła II, w pewnym momencie (bodaj w wieku 40 lat, ale nie pamiętam dokładnie) wspólnego życia zrezgynowali z seksu... Taki jeszcze jeden kwiatek na marginesie.

_________________
Youtube


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 września 2005 17:27:13 
Gravi, nie chodziło mi o deprecjacje buddyzmu (choć jako poszukujacy w chrześcijaństwie, mam do niego stosunek nieokreślony). Na mistycyzmie się nie znam ni cholery, a to chyba jeden z istotnych kluczy.

Przeglądając (nie wgłębiając się, nie czytając ze zrozumieniem) w Eckharda, to jego koncepcja pasowała do tego co Cie(?) i Boskiego odrzuca. Zrezygnowanie z wlasnego ja, by stać się (sic!) Bogiem, poprzez cierpienie dla niego.
Czy ja pierdolę od rzeczy


Jedno wiem na pewno
Im dłużej żyję, tym jestem głupszy:
http://www.palys.interq.pl/Merton/merton-zen.htm

Gravi: zobacz temat, o ostatnio widzianych filmach, moze będziesz mi mógł pomóc z cytatem

a we wcześniejszych rozważaniach intuicyjnie nadzieję bym rozumiał jako chęć rozwoju, chęć dążenia do celu/celów.


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 września 2005 19:09:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:53:29
Posty: 14860
Skąd: wieś
3bajki pisze:
Przeglądając (nie wgłębiając się, nie czytając ze zrozumieniem) w Eckharda, to jego koncepcja pasowała do tego co Cie(?) i Boskiego odrzuca. Zrezygnowanie z wlasnego ja, by stać się (sic!) Bogiem, poprzez cierpienie dla niego.
Czy ja pierdolę od rzeczy


U Eckharta rezygnacja z własnego ja następuje przez zanurzenie w Boskim Ja. To w zasadzie nie rezygnacja, lecz wzrost, aż do momentu gdy ego staje się Ego (boskim). Tak jak u św. Pawła: teraz nie żyję ja, lecz żyje we mnie Chrystus. Tak więc zupełnie odwrotnie niż sądzisz - zresztą to częsty błąd. Tak naprawdę nie można uśmiercić swego ego - to absurd. Ego chce zabić ego. W ten sposób daje się właśnie paliwo dlatego wszystkiego z czym sobie człowiek nie radzi. Jedyna droga to wzrost, aż do stopienia się z boskim Ego.

Naprawdę polecam Wilbera. Mi to intuicyjnie bardzo pasuje.

3bajki pisze:
Gravi, nie chodziło mi o deprecjacje buddyzmu

Wcale tak tego nie zrozumiałem. :piwo:

_________________
Youtube


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 września 2005 21:36:49 
dyingbride pisze:
Nadzieja to światelko w tunelu nawet gdy wali sie wszystko to, co do tej pory stanowilo fundament. Fluktuuje, ale powraca zawsze. I pozwala się złapać, a wiec chroni przed śmiertelnym upadkiem...


Tak mi się przypomniało że już w stanie wiary i miłości bez nadzieji bywałem (moja wiara mała, moja miłosć dziecięca). Tak polemicznie ;)


Gravi pisze:
U Eckharta rezygnacja z własnego ja następuje przez zanurzenie w Boskim Ja. To w zasadzie nie rezygnacja, lecz wzrost, aż do momentu gdy ego staje się Ego (boskim). Tak jak u św. Pawła: teraz nie żyję ja, lecz żyje we mnie Chrystus. Tak więc zupełnie odwrotnie niż sądzisz - zresztą to częsty błąd. Tak naprawdę nie można uśmiercić swego ego - to absurd. Ego chce zabić ego. W ten sposób daje się właśnie paliwo dlatego wszystkiego z czym sobie człowiek nie radzi. Jedyna droga to wzrost, aż do stopienia się z boskim Ego.


Przeglądałem (nieco dokładniej) Tatarkiewicza i tę stronkę z tematu 'co ostatnio oglądałem' (b. luźny cytat ;). No i broniłbym bym koncepcji rozumienia utraty ego, choć tutaj ważna jest kwestia pewnego odniesienia (czyli tego rozumienia czy wolność do... robienia wszyskiego i wolność w rozwoju w jakiejś określonej dziedzinie, przy czym 'dziedziną' może być Pan, czy wiara w niego). U Eckharta i Mertona (jak myślę) stająć się częscią Pana, tracimy emocjonalność, rozumianą w standardowy sposób. Rezygnujemy z gniewu, popędliwości itp. na rzecz dobrych, ale 'spokojnych' cech. W ten sposób odnajdujemy się w Panu.

Często rozumiałem chrześcijastwo w ten sposób. Mniej więcej do czasu przybycia na forum. Tutaj silniejszy jest duch chrześcijaństwa emocjonalnego, gniewnego, błądzącego, ale i poprzez to szukającego Pana. I w tej koncepcji rezygnacja z emocjonalności na rzecz łagodnej powolności najwyższemu, też jest utrata wolności

Strona www, do której odwoływałem się powyżej, jest pieśnią pochwalną na rzecz Mertona, ale zaciekawił mnie ten fragment.
Cytat:
dr Soedjamoko (człowiek filozofii wschodu), który pozostając pod wielkim wpływem Trapisty (Mertona) powiedział później, że "jest to jeden z niewielu ludzi, których znałem na tym świecie, o tak wielkiej wolności wewnętrznej, że niemal w całości wylewała się ona na zewnątrz".


W kontekście czy nawet ludzie wojujący w Panu, przez kolejne wybuchy, nie podażają do znalezienia wielkiej uległości w sobie, by służyć Mu cicho i sprawnie.

I co o tym myślisz? (co o tym Wy myślicie?)

Poza tym jest jeszcze jeden aspekt rozumienia nadzieji - chyba raczej uzupełniający pozostałe, niż będący wobec nimi sprzecznym. Nadzieja jako szansa spełnienia oczekiwań. Moja (ten przykład znam najlepiej;) niewielka nadzieja, może wynikac z tego iż małe widzę szanse na realizacje moich przerośniętych oczekiwań, mrzonek.

Stąd jeszcze wracam do tego co Crazy napisał, o nadzieji dziecięcej.
Jeśli 7letnie dziecko marzy o zostaniu np. fotografikiem, a z biegiem upływu czasu ma coraz większe problemy ze wzrokiem, pozostaje mu prestać marzyć. Może się w pełni realizować jako mąż, wierzący, czy/i biznesmen, ale może też wciąż w głębi marzyć wciąż o zostaniu fotografikiem, którym być nie może. I tak jak patrzę, dużo osób racjonalnie zrezygnowało z tych dziecięcych marzeń, choć tlą się one w nich wciąż wywołując od czasu do czasu zniechęcenie.

[size=7]Gdzie wtedy odnaleźć nadzieję? Czy nadzieję w Panu? Jak całkowicie zrezygnowac z dziecięcych marzeń? Czy, a jeśli tak to jak, zastąpić je innymi, życiem duchowym, które nie byłoby wymuszoną, a byłoby dobrowolną i entuzjastyczną rezygnacją?

Jak uwierzyć nie tracąc nadzieji, a co najwyżej zmieniając jej punkt odniesienia?
[/size]


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 września 2005 21:40:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 19:20:04
Posty: 14518
Skąd: nieruchome Piaski
Ryhu Ryhu, a możesz zaczerpnąć ze źródła (choć sam Merton zapewne by się żachnął na podobne określenie), czyli z pism Mertona (co to w ogóle za pomysł, by korzystać w takiej sytuacji z sieci?! :? )?

_________________
Go where you think you want to go
Do everything you were sent here for
Fire at will if you hear that call
Touch your hand to the wall at night


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 września 2005 21:47:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 15:53:29
Posty: 14860
Skąd: wieś
3bajki pisze:
U Eckharta i Mertona (jak myślę) stająć się częscią Pana, tracimy emocjonalność, rozumianą w standardowy sposób. Rezygnujemy z gniewu, popędliwości itp. na rzecz dobrych, ale 'spokojnych' cech. W ten sposób odnajdujemy się w Panu.


Nie rezygnujemy. Duch nas zmienia.

3bajki pisze:
Przeglądałem (nieco dokładniej) Tatarkiewicza


Tatarkiewicza między bajki włożyć. :wink: Dobre to na początek, ale mnóstwo tam uproszczeń. Jeśli chce się głębiej, tak jak pisał Miki - do źródeł.

_________________
Youtube


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 05 września 2005 21:53:57 
Mertona w domu nie mam.
Oświećcie mnie bardziej :)
Poza tym to jest jeden z wątków bocznych pytania o nadzieję, które pewnie zamkniete być nie może. Ale chyba się nie wyczerpała ilość odpowiedzi na nie?

swoją drogą stronkę Palatys całą określacie jako dupną?


Na górę
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 42 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 48 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group