antiwitek pisze:
Nawet nie wiedziałem, że Lanegan tam śpiewał, tak jakoś przypadkiem włączyłem.
Serio? Jak po pierwsze solowe płyty Lanegana sięgałem właśnie jako po "solowe produkcje byłego wokalisty Screaming Trees". Kiedyś trafiłem na Polonii 1 na teledysk do "Shadow of the Season" (z albumu "Sweet Oblivion"). To był jakoś '92, albo '93 rok, eksplozja grunge w szczytowym momencie i już trochę czułem przesyt tymi wszystkimi kapelami, więc jak usłyszałem, że zapowiadają kolejny zespół z Seattle, to trochę nie chciało mi się słuchać. No ale po pilota z kanapy nie chciało mi się ruszać jeszcze bardziej, więc wysłuchałem. I nie pożałowałem. Muzyka ok, ale najbardziej spodobał mi się wtedy właśnie głos wokalisty. Jakiś taki nietypowy mi się wydał na tle innych grandżowych zapiewajłów. Jeszcze w tym samym tygodniu kasetę sobie nawet kupiłem. Niestety do wcześniejszych albumów nie miałem wtedy dojścia, a następny, "Dust" wydali dopiero w 1996, kiedy po grunge kurz już dawno opadał, Cobain od dwóch lat nie żył, a Staley leciał coraz szybciej po spirali uzależnia, a Pearl Jam zamienili się w zespół grający rock stadionowy. No i kompletnie go przegapiłem. Dopiero po wielu latach udało mi się nadrobić te zaległości (i musiałem przyznać, że "Sweet Oblivion" jakkolwiek bardzo dobra, nie była wcale ich najlepszą płytą - "Dust" i "Uncle Anesthesia" szczególnie polecam). Za to w międzyczasie kumpel, z którym wymieniałem się płytami, podsunął mi "Bubblegum". Okładka nie zachęcała kompletnie do niczego, ale tenże koleżka rzucił właśnie mimochodem, że to "solowa płyta wokalisty Screaming Trees". Klapki w głowie szybciutko mi się pootwierały (bo przez te lata zdążyłem zapomnieć i Screaming Trees i o Laneganie) i już żadnych dodatkowych zachęt nie potrzebowałem. Ze zdziwieniem odkryłem, że Lanegan tych solowych (bądź solowo-zespołowych) płyt natłukł już do tego czasu całkiem sporo. Szybciutko nadrobiłem te braki (w zestawie z zaległymi Screaming Trees), no i na "Blues Funeral" już niecierpliwie czekałem. Tym bardziej niecierpliwie, że parę lat musiało to potrwać, bo między jednym, a drugim albumem sygnowanym własnym nazwiskiem Mark działał z QOTSA, The Gutter Twins, The Jeffrey Lee Pierce Sessions Project, i cholera wie iloma jeszcze drobniejszymi projektami.
Miki pisze:
miałem taką myśl, że Screaming Trees powinno podobać się miłośnikom Doorsów, a nawet psychodelii. Lanegan spokojnie dałby wokalnie radę z partiami Jima.
Fakt. Coś jest na rzeczy.
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
. Na przykład niefanom grandżu, takim jak ja 
.
.
)
