Przeżyłem dziś bardzo wzruszającą dla mnie chwilę i chcę o tym opowiedzieć tu, bo forum ma z tym wbrew pozorom bardzo dużo wspólnego.
Od niecałych dwóch miesiącach nasza córka Ola pracuje. Zatrudniła się w kawiarni Green Cafe Nero (w Warszawie jest ich pięć tysięcy i bardzo mi się podoba ta sieć), w której wcześniej długimi godzinami przesiadywała przez rok czy dwa - można powiedzieć, że miejsce zna od podszewki.
Dziś po raz pierwszy odwiedziłem ją w pracy i w dodatku wypiłem kawę za darmo; ale nie to mnie tak wzruszyło

Tylko tak nagle poczułem.. że mam w pełni dorosłą, samodzielną córkę, która poszła w świat i naprawdę dobrze to idzie. Niesamowite uczucie! Kiedy stamtąd wyszedłem i ruszyłem w dalszą drogą, nagle przepełniło mnie poczucie radości i spełnienia, aż zacząłem psalm recytować. Boże, a więc moje życie coś przyniosło; coś co jest już poza mną, wolne ode mnie, i wszystkie moje zmartwienia i marudzenia nie mają tu już nic więcej do rzeczy.
Ktoś, kto zna Olę mógłby się zdziwić, że dopiero teraz doszedłem do takiego wniosku - wszak ona już jak miała z 15 lat to była z grubsza dorosła i samodzielna, i też dobrze szło. Tak, ale... zawsze wiedziałem to teoretycznie. Ona jest osobą niezwykle trzeźwo myślącą, odpowiedzialną i tak dalej, nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że sobie dobrze radzi z życiem i ze sobą, nigdy nie mieliśmy powodu jej nie zaufać. Racjonalnie i teoretycznie jasne. Nie wiem więc czemu, ale coś się dzisiaj uniosło na nowy poziom.
Ale dlaczego ma to związek z forum? Myślę, że forum ma w ogóle ogromny związek z naszymi dorosłymi córkami. Wczoraj czy przedwczoraj sobie o tym rozmawialiśmy - że to, jakie one są, wynika w mniejszym stopniu z tego, co
my bezpośrednio im przekazaliśmy. W większym zaś z tego, że towarzyszyły nam w wielu różnych momentach życia, które chyba nie zawsze są udziałem dzieci. Gdy były mniejsze, było to głównie środowisko harcerskie, w którym się obracaliśmy; teraz może najsilniej jest to ponownie nasze środowisko licealne. Ale w okresie, który wydaje mi się najważniejszy pod względem świadomego kształtowania oczekiwań, wzorców bycia z innymi ludźmi (nie wiem jak to nazwać, przepraszam), to było życie forumowe - to byliście Wy, którzy przyjeżdżaliście do nas, siedzieliście u nas w domu, a dziewczyny z nami. Wy, których odwiedzaliśmy w różnych miejscach całej Polski, z którymi spędzaliśmy wakacje, graliśmy mecze i chodziliśmy na koncerty. Wielu ludziom tu zawdzięczamy to, że Ola jest taka, jaką ją zobaczyłem dziś uwijającą się za kontuarem i podrygującą w rytm lecącego z głośników Boba Marleya, podczas gdy spieniała mleko na latte... Cudowne uczucie, mówię Wam.
Ta dzisiejsza chwila zadziałała na mnie, znanego malkontenta świątecznego, jak wizyta któregoś z duchów minionych/obecnych/przyszłych Świąt u mojego alter ego Ebeneezera Scrooge'a.
Aż mi się chce świętować!
