arasek pisze:
A pamiętacie co robiliście 40 lat temu?
Pamiętam doskonale. Na sankach byłem. Że TV nie nadaje było już wiadomo, że telefony nie działają też. W TV nadali już przemówienie Wojtka. Wiadomo było, że właściwie nie wiadomo co się dzieje. Śnieg był. Tata powiedział, że pójdziemy na dwór. Że niby na sanki. Pewnie chciał zobaczyć co na na dzielni słychać. Poczłapaliśmy na osiedlową górkę. Normalnie w taką pogodę, o tej porze, w niedzielę, nie było by tam gdzie palca wsadzić, bo oblegała by ją chmara dzieciarni. Tym razem górka była pusta. Puściusieńka. Miałem ją całą tylko dla siebie. Pamiętam, że zrobiło to na mnie większe wrażenie, niż brak Teleranka, niedziałający telefon, generał w TV i mocna wystrachani rodzice. Zjechałem parę razy, ze wszystkich możliwych stoków, ale kiedy przy kolejnym podejściu zobaczyliśmy SKOTy na Puławskiej, tata orzekł, że czas już wracać do domu. No to wróciliśmy. A po południu przyszła do nas babcia ze Starego Mokotowa. Na piechotę, bo komunikacja nie działała.
PS: A! Z tym Telerankiem to było tak, że w każdy dzień łikendu budziłem się jako pierwszy. Rodzice przeważnie jeszcze spali, a ja o 9tej rano szedłem do ich pokoju i odpalałem Librę 203. W sobotę, żeby obejrzeć Sobótkę, a w niedzielę Teleranek (BTW: Sobótka > Teleranek). No i dzień wcześniej oglądałem sobótkę, ale tego dnia w telewizji nie było nic. Nie pamiętam już jak to się objawiało. Czy ekran śnieżył, czy był czarny, czy nadawali sygnał kontrolny. W każdym razie obudziłem tatę i zameldowałem mu, że "coś się popsuło w telewizorze, bo Teleranka nie ma". Tata, jak to tata - skwitował to słowami "Ta.. pewnie... samo się popsuło..." i chciał spać dalej, ale włączyłem drugi bieg marudzenia i w końcu się podźwignął. Mama też. Tata wziął się za oględziny TV i stwierdził, że nic nie działa. Ani TVP1, ani TVP2. Ale jakoś niebawem zadziałało i pokazał się Wojtek. Mama, łaps za telefon, bo chciała zadzwonić do babci i wtedy się okazało, ze telefon głuchy.
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
