...nie będę pisał chronologicznie , bo nie sposób...
Najszczęśliwszy dzień w zyciu żołnierza to dzień wyjścia do cywila.
Wyjście do cywila było poprzedzone odpowiednimi obrzędami..Oczywiście nie wszystkim to przysługiwało...ale powiedzmy większości....
Ostatni wieczór w wojsku to tzw. "złoty korytarz" czyli ostatnie sprzątanie korytarza przez odchodzących do cywila...Na korytarz wywalało się co popadło a sprzątająca rezerwa z uśmiechem i śpiewem na ustach jechała na "rejonach"że aż miło! Zasadniczo taki dosyc miły i sympatyczny zwyczaj...ale nie zawsze ...oj nie!
Jak zbliżała się pora wyjścia do cywila żołnierzy z poboru wiosna 1992 rozumiejąc powagę sytuacji i nadciągający kataklizm profilaktycznie zglosilem się do lekarza ,by dostać zwolnienie z służb.. A konkretnie żeby nie przyjmować służy podoficera dyżurnego...Swój chytry plan zdradziłem memu kumplowi który także rozumiejąc powagę sytuacji zgłosił się do lekarza...Zwolnienie od służb oczywiście dostaliśmy...A dlaczego nie chcieliśmy przyjmować w ten specyficzny dzień służby podoficera dyżurnego ? Ponieważ "czuliśmy pismo nosem"...Pobór wiosna 1992 był najgorszym poborem z jakim spotkałem się w czasie pełnienia ZSW....Żołnierze z tego poboru z małymi wyjątkami to byli typowi wojskowi chuligani.....
"Złoty korytarz" w ich wykonaniu to była Sodoma i Gomora jak to się mówi! Od pory poobiedniej mimo kontroli jednego z chorążych , który tak de facto jak długo mógł tak długo się chował
raczyli się alkoholem a uwagi chorążego typu " Panowie.... no nie róbmy..." nie robiły na nich żadnego wrażenia. Jego prośby ignorowali jak byli jacyś głusi.
A więc po kolacji rezerwiści wyszli na korytarz ze sprzętem sprzatającym a reszta wojska waliła na korytarz co się dało...Lądowały na korytarzu kosze ze śmieciami , puste butelki , pety z popielniczek , woda w ogromnych ilościach....a jakiś nadgorliwiec przyniósł z pobliskiego śmietnika pół worka cementu...Możecie sobie wyobrazić jak to wszystko wyglądało...Zasadniczo korytarz był wyłożony białymi karbowanymi kafelkami i ten cały nagromadzony syf ni jak się nie komponował z tak schludnie wyglądającą jeszcze parę minut wcześniej glazurą!
Najbardziej zrozpaczoną osobą na bateri był podoficer dyżurny ,który to miał pecha pełnic służbę w ten specyficzny dzień a własciwie wieczór...
Żołnierze bawili się na całego , alkohol lał się strumieniami na prośby podoficera o zaprzestaniu tych igraszek odpowiadano co najwyżej .."Taśma ...nie pękaj!" ( Taśma to kapral..dwie belki na pagonie to jak taśma...). Biedny spocony i zrezygnowany podoficer stał jak "sirota" przy swoim stoliku , jego pomocnik też chociaż stopień jego odpowiedzialności za porządek na baterii był raczej zerowy więc w związku z tym ta stresująca sytuacja nie obchodziła go wogóle...mówiąc krótko miał to wszystko w ...głębokim poważaniu....
Na innych pododdziałach sytuacja wyglądała analogicznie...biba na całego! W związku z tym specyficznym dniem czujność oficera dyżurnego była jakby większa...Dżentelmen w stopniu kapitana pojawił się na naszej baterii. Zarządził zbiórkę wojska , a "wydyganemu"podoficerowi wydał rozkaz powiadomienia dowódcy baterii o zaistniałej sytuacji. W związku z nieobecnością naszego dowódcy zastępstwo nad baterią powierzone zostało kapitanowi o pseudonimie Konik ( ..dlaczego konik , a nie przynajmniej koń? ..Bo mały był , a jak się wkurzał to pokazywał te swoje zębiska..prawie jak konik...i z ust pianę toczył..
)..Kapitan został powiadomiony i wezwany na jednostkę....Rezerwiści machali na to wszystko ręką mówiąc ..."Phhiii , on nam nic nie zrobi , bo on jest w porządku ...rozumie przecież że my to już cywile..Zobaczycie będzie git!"
No i było git!...Dyżurnemu kazał wydac "cywilom" gumowe ubranka zwane OP-1 lub L-2 ...pózniej kazał tym "cywilom" ubrac się w nie ...i gonił ich w tych gumowych ubrankach przez sporą chwilę po placu apelowym!
Taki był w porządku!
Co bardziej nietrzeżwi wylądowali w "anclu".... A my co? A my to musieliśmy ten ich "złoty korytarz posprzatac" ....Gdy kończyliśmy sprzątanie była już głęboka noc...Rankiem podoficer już wyluzowany ( chłopak przez ten wojskowe igry pewnie trochę osiwiał...) ogłosił dumnie wyjście rezerwy do cywila..a rezerwiści odśpiewali swoją pieśń... A nam żal dupę ściskał z zazdrości!
Byłem jeszcze na jednym złotym korytarzu poboru lato 1992..Było ekstra... jest co pisac...a o tym już w następnym odcinku wątku prawieautorskiego....
P.S. Posprzątany korytarz miał sie dobrze a może i nawet lepiej...
Bezmyślnie wywalony na korytarz cement spowodował jego renowację!
Karbowane białe płytki zyskały jakby nowe fugi..Na serio! Normalnie jak po prawdziwym remoncie....