Moje sprzęty:
-
Reksio, w kolorze musztardy Dijon. Posiadłem go w wieku ok. 4 lat, jak tylko udało mi się wkroczyć na pierwszy etap magii, czyli praktyczne wykorzystanie efektu żyroskopowego, poczułem jakąś czarowną więź. Rower vs klocki lego - ciężko było wybrać ulubioną zabawkę
Legendy miejskie mojej dzielnicy mówią, jakobym w latach 88/89 jeździł na nim i wykrzykiwał antysystemowe hasła ("Precz z komuną", "Jaruzelski na Syberię", "Znajdzie się pała na d*pę generała" itd.). Pozdro dla sąsiada-tajniaka ORMO, który mnie lubił i nie zakablował rodziców
-
Salto, czyli taki nieskładający się Wigry 3 - odziedziczony po siostrze, na nim już czułem się doroślej, wszak rower dla "młodzieży", a nie dla przedszkolaków. Czerwony jak krew. Salt na nim nie wycinałem.
-
Romet Olimp - łomatko, "Góral"!
Komunijny prezent od rodziców chrzestnych, ponoć oczy wyszły mi z orbit na jego widok. Grube, bieżnikowane opony, duże koła, 5 indeksowanych biegów od Shimano... 1993 rok, generalnie szał. To nic, że ten cud ze stali konstrukcyjnej ważył jakieś 18kg, czyli tyle, co dzisiejsze maszyny do walenia uskoków 5m w dół
Był mój i czułem się panem wszechświata. No, a przynajmniej dzielnicy.
Po roku upojnej jazdy został mi bestialsko skradziony z piwnicy. Był płacz i zgrzytanie zębów. Do dziś na myśl o tym robi mi się smutno...
-
Romet Sprint 2 - Kasy na nowego górala nie było, dostałem w spadku po synu koleżanki mamy "młodzieżową kolażówkę", powrót do PRLu. Koła 26 cali, ale mi to pasowało, wtedy bardzo mikrego wzrostu byłem. Rower oczywiście stalowy, ciężki. 5 biegów, przerzutka dość szybko uległa dezintegracji, bo zacząłem uprawiać na nim (nie znając fachowej nazwy) Cyclocross, czyli kolarstwo przełajowe
Generalnie, brałem kolarzówkę w ten sam teren, co mojego "Olimpa", było srogo, zjazdy w dolnym chwycie, gładkie opony, twarde siodełko... wizja piekła na każdym zjeździe
Rower ten towarzyszył mi dość długo, potem kumple w liceum mieli górale, ja miałem kompleksy i głupio mi było się na Sprincie pokazywać, trochę jeździłem sam na szosie... Zmiany nadeszły dopiero w roku 2003:
-
Mongoose Summit - czyli powrót do MTB. Amortyzator z przodu, 24 przełożenia, aluminiowa rama. Ponowny zachwyt jazdą w terenie, próba atakowania każdej górki w okolicy. Ostatecznie wspomnieni wyżej kumple okazali się miętcy i preferowali jazdę trekkingową, pod ich wpływem zmieniałem charakter roweru na bardziej wyprawowo-trekingowo-szosowy. Nasza najfajniejsza wyprawa to 3 województwa w 5 dni w 2004 roku. Trasa:
dzień 1: Gdynia-Kościerzyna (ok. 80km)
dzień 2: Kościerzyna-Piła (ok. 200km)
dzień 3: odpoczynek w Pile u znajomych
dzień 4: Piła-okolice Świecia (ok. 170km)
dzień 5: powrót do Gdańska (ok. 170km)
Potem studia - nie miałem rowerowych znajomych, więc jeździłem sam, bez specjalnej motywacji. Chciałem poznawać Trójmiejskie tereny, ale jakoś głupio było mi umawiać się z nieznajomymi przez Internet... Rower jednak jeździł, służył dzielnie aż do 2009 roku, teraz jest własnością mego kolegi (a właściwie szwagra) i dalej śmiga. Nie mam teraz zdjęcia pojazdu, więc obejdzie się bez
-
Żółty przecinak - w 2009 pojawili się koledzy do jazdy, wkręciło mnie i nabyłem na allegro starutką ('80s) szosówkę produkcji francuskiej (naklejki Scott to mistyfikacja!). Fajna, bo z lekkiej stali Cro-Mo, waga w granicach 10kg. Rozpędzała się gładko, jednak zbyt często łapałem gumę
Potem zew Sprinta zrobił swoje i zacząłem przerabiać ją (już świadomie) na przełajówkę. Poniżej foto już po zmianach. Kierownica z roweru górskiego była spodowana jazdą w okularach - jezdżąc z barankiem, niewiele widziałem... Po przeprowadzce do Krakowa w 2010, odsprzedałem ją innemu koledze. Podkrakowskie asfalty były dla mnie zbyt dziurawe, by jeździć po nich takimi cienkimi oponkami, po prostu męka...
-
Unibike Flite - Kupiony używany na wiosnę 2009, sprzedany jesienią
Typowy rower XC, spory skok technologiczny po Mongoosie, hamulce tarczowe, całkiem porządny osprzęt... Zaliczyłem na nim kilka maratonów MTB w 2009 roku, jednak poczułem, że ściganie się w lajkrze nie jest dla mnie, ciągnęło mnie w coraz trudniejsze, techniczne trasy i zjazdy, aż jesienią tegoż roku stało się i go sprzedałem (poniżej foto katalogowe).
-
Kona Dawg - Kupiona zamiast Unibike'a. Pierwszy full, czyli amortyzacja i z przodu i z tyłu, skok 120mm, po prostu szał. Byłem Terminatorem pagórków i korzeni
Na nim odbyłem pierwszą wycieczkę w Beskidy (Gorce). Chrzest bojowy zdany pomyślnie, wycieczka pozostanie wyryta w mym sercu na zawsze. Nie dość, że pierwszy raz góry na rowerze, to jeszcze samotnie, w październiku, we mgle. Zupełnie wyjątkowo.
Stan roboczy:
Bukowina Obidowska:
-
Specialized Enduro - zimą 2009 okazało się, że będę przeprowadzał się do Krakowa, więc góry pod nosem. Stwierdziłem, że fajnie by się przesiąść na coś grubszego kalibru niż ta Kona, bo rower będzie często poniewierany w górach. Kona sprzedana po kilku miesiącach, na jej miejsce terenowy masakrator, ten rower miał subtelność traktora, ale zjeżdżał po prostu cudnie:
-
Pipedream Torero - trochę dla fanaberii, a trochę z powodów technicznych (coraz bardziej wgryzałem się w alchemię budowy roweru) sprzedałem Speciazlieda i na wiosnę 2010 zanabyłem jedyną taką ramę w Polsce, sprowadzona z Anglii. Ciut subtelniejszy i lżejszy, lepiej podjeżdżał. Zaliczyłem na nim sporo wycieczek górskich w roku 2010 oraz zawody Enduro Trophy w maju 2010.
-
Specialized Crossroads - zamiast Żółtka-kolażówki na śmiganie po szosie, dojazdy do sklepu i pracy. Coś niedrogiego, co można bez większych obaw przypiąć pod sklepem.
Bulwary nad Wisłą
Zakrzówek, Kraków
-
Romet Mosquito - z przyczyn finansowych jesienią 2010 sprzedałem ramę od Pipedream'a i kupiłem tańszą, sztywną (bez tylnej zawiechy), ale nie mniej wytrzymałą ramę polskiego producenta, który akurat powrócił z naprawdę fajną kolekcją.
Jura Krk-Cz.
Beskid Wyspowy, zjazd ze Strzebla.
-
Haro Extreme X1 -W dobrej cenie na wiosnę 2011 udało się ustrzelić inną ramę i po przekładce gratów, znowu mam fulla. Prosty i skuteczny, sprawia wrażenie niezniszczalnego
Kopiec Krakusa
Polica, 8 maja 2010
Lasek Wolski, otwarcie pierwszego legalnego singletracka w Polsce.
Po ostatniej zmianie sprzętowej nie chcę za szybko zmieniać roweru, trafiłem na to, czego mi trzeba, teraz raczej zamierzam zwiększać umiejętności