..oglądałem i czytałem wątek o parowozach tylko nie śmiałbym zaśmniecac go moim wpisem w związku z tym mój post pasuje chyba raczej do wątku absurdalnego. Nie wiem zresztą czy już kiedyś nie pisałem, ale co tam..najwyżej się powtórzę...
W mojej pierwszej pracy pracowałem na magazynie. To był duży magazyn w którym trzymano urządzenia do linii technologicznej o nazwie "Walcownia rur". Inwestycja w związku z wprowazdeniem stanu wojennego zastała przerwana i zatrzymała się na wykonaniu i to częsciowo fundamentów.Maszyny zakupione w firmie Manessman trafiły na magazyn i ja w roku 1990 trafiłem tam także. Prócz maszyn które znajdowały się na magazynie , nasza hala numer bodajże 11 służyła do przechowywania zakładowego taboru kolejowego. Raz przywieżli niepotrzebny i pewnie wybrakowany kolejowy pług...Drzwi do niego były zamknięte ale można się było do niego dostac przez klapę w dachu. No to właziliśmy do niego żeby.....pograc w karty na rozlożonych kartonach.
Ale nie chciałem o tym pisac tylko o ....
Przywożono także do naszego magazynu zakładowe spalinowozy. Dostawaliśmy sygnał z remizy kolejowej że pociąg wyruszył i lada chwila będzie wjeżdzał na nasz magazyn....Otwieraliśmy wielką metalową bramę i czekaliśmy...Ta chwila to czasami było nawet dwie godziny
Pewnego razu zgłoszono przyjazd takiego spalinowozu..Była zima i w związku z tym że trzymał mróz a na magazynie była temperatura bliska zeru , drogą losowania czyli "martnarzyk z budki hop" zostałem wytypowany do wyjścia z naszego przytulnego pokoiku i udałem się do magazynu. Otwarłem wielkie stalowe wrota i nauczony tym że chwila trwa nawet dwie godziny schroniłem się wewnątrz hali....I tak sobie stoję a tu naraz....jeb łubudup....!!!!!!! Spalinowóz wjeżdza do hali, ale tak jakby przez nie do końca otwartą bramę!!!!
Wiatr "popchnął" jedno ze skrzydeł bramy, lecz dla kilkudziesięciotonowego potwora to nie stanowiło przeszkody!
Goście którzy przywieżli spalinowóz dali od razu dyla...Prawdopodobnie nie do końca byli trzeżwi. Przy wjeżdzaniu do pomieszczeń maszynistę powinien kierowac drugi człowiek. Takowego pomocnika nie było....Efekt tego śmiałego manewru to :
- zniszczone skrzydło bramy ( naiwnie próbowałem ją prostowac młotkiem typu "barbura", lecz rury z których była wykonana brama o srednicy ...bo ja wiem...15 cm skutecznie mi to uniemożliwiały..
)
- zniszcona lampa spalinowozu
- zniszczona barierka rampy ( tak to się chyba nazywa...to jest to miejsce po którym można spacerowac po spalinowozie)
- i moje posiwiałe włosy wskutek tego wydarzenia...
Wydarzenie to moze nie było absurdalne ( było raczej tragiczne..) , ale były absurdalne czasy w których się wydarzyło....
P.S. Konsekwencji niedopilnowania wjazdu skalinowozu nie poniosłem żadnych. Pokrzywione rury wymienili zakładowi spawacze i sprawa ucichła...Cykora miałem wtedy strasznego....
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
