Utworu po utworze raczej nie omówię bo to koncept- album. W sensie opowieść. Powiem tyle że przyszła zima po potfornym listopadzie - i znów wyjęłam płytę z szuflady kuchennej. Ona koi! Kojące są te cygańskie teksty i kołysząca monotonia gitarowa. Słowa niosą samo dobro. Jak w zeszłym roku jesienią były dla mnie tęsknotą za życiem, gdy wracałam z czuwania przy umierającej mamie, tak dzisiaj wieczorem są spokojem. Myślę że płyta dojrzewa w czasie. Daleki głos, spokojne oko - coraz dalej, coraz ciszej. Jak czysty, głęboki śnieg.
|