Było cudownie! Dla mnie koncert na pięć gwiazdek. Szedłem tam bez specjalnych spodziewań, zresztą okazało się, że moja intuicja początkowo miała być słuszna, że będzie to koncert typu "chłopiec z gitarą" (spodziewałem się w zasadzie dwóch panów B. na dwóch gitarach) - tak rzeczywiście miało być (o czym się dowiedziałem już po występie), ale Budzy zmienił koncepcję i przyprowadził cały zespół, w którym błyszczały różne oryginalne elementy zestawu perkusjonaliowego Beaty (im bardziej ona gra na tych dziwnych, tym bardziej mi się podoba, a im bardziej na zwykłej perkusji, tym mniej mi się podoba... ale ogólnie BARDZO na plus) oraz super dźwięki z klawiszy Karola (tu się Fengari z Tobą różnił będę, dla mnie te wszystkie efekty trafione w dziesiątkę). No i niespodzianka niesłychana - wchodzi Budzy, wchodzi Beata, a ja patrzę, tam gdzieś za nimi też stoi Gero! Pierwsza moja reakcja była taka, że o, przyjechał niespodziewanie na koncert, kto by pomyślał, że mu się będzie chciało
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Dopiero chwilę mi zajęło, żeby pojąć, że ona tam będzie GRAŁ, a co ważniejsze (dla mnie) ŚPIEWAŁ.
Generalnie to wejście mnie tak zaskoczyło, że z lekka oniemiałem. Nie wiem, co z kolei oniemiło innych, ale Budzy chyba był zaskoczony brakiem reakcji publiczności na ich wejście na scenę i nieco z tej publiczności na dzień dobry zadrwił, w pełni zasłużenie zresztą. Ale myślę, że potem reakcje słuchaczy zrekompensowały, bo brawa były gromkie i ja czułem, że publika żywo reaguje na przekaz ze sceny.
Repertuar - wymarzony. Szkieletowo-lunarny, z przewagą Luny. Mocne wejście Radia Rivendell, ale to była tylko rozgrzewka, bo potem pierwszy Luna-set dosłownie mnie rozłożył na kawałki. Znakomite Echo (wiemy, że ja wolę oryginalne armijne Echo, ale tutaj naprawdę zabrzmiało wyśmienicie), potem Luna de Marija, który chyba była best momentem wieczoru
![Exclamation :!:](./images/smilies/icon_exclaim.gif)
, chyba że było nią następujące zaraz potem Na niebie ciągły ruch, które sposobem telefonicznym (nieco uświęconym tradycją różnych koncertów, na których
kogoś nie ma) "transmitowałem" do domu i rósł we mnie coraz większy żal, że elsea nie przyjechała ze mną, choć naprawdę było to tym razem w zasięgu organizacyjnym (Gero, to obciąża Twoje sumienie, wieeeesz?) i że w ogóle mogliśmy przyjechać całą rodziną, bo tam było mnóstwo różnych dzieci! W tym forumowych! Narodzonych i nienarodzonych
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
W każdym razie "Na niebie ciągły ruch" wypadło rewelacyjnie, i była też świetna gadka przed tym numerem. W ogóle tutaj muszę się podłączyć pod słowa Fengari: wstępy do piosenek zabrzmiały mi niezwykle świeżo i bardzo dużo wnosiły do odbioru całości. Czyli niby tak jak drzewiej bywało. Z tym, że dawno nie byłem na Budzym solo i dawno nie słyszałem tych opowieści, a faktycznie wielu z nich nigdy nie słyszałem, one szły tym razem dalej.
Nie będę już opowiadał utwór po utworze. Ale właściwie wszystko zażarło. Do mnie osobiście najmniej przemówił Dom, ale on do mnie w ogóle trochę mniej przemawia, w wersji wczorajszej coś tam mi też nie pasowało, ale to chyba jedyny przypadek. Za to Umieraj faktycznie petarda straszliwa (po co te krzesła?!??!), a Tren, zwłaszcza refren (tu brawa dla Staśka, godnie zastąpił to Litzy "piłowanie" gitarą), chodzi mi po duszy dziś od rana. Było półtora bisu, bo weszli na UFO i Dom, po czym Budzy powiedział, że "jest już po i można iść", część muzyków nawet zaczęła iść, ale zamiast tego Budzy zaczął grać jeszcze Źródło
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Świetny, świetny koncert. Było mi też niezwykle miło widzieć naprawdę dużą forumową ekipę, nawet jeżeli częściowo ex-forumową. Ale dobrze było też z ekipą ex-forumową uścisnąć dłoń. Niebo trzeba podnieść już dziś.