Halo, halo
Echo
Luna
Na niebie ciągły ruch
Tren
Umieraj
Radio Rivendell
Anielo mój aniele
Cuda
Di end
Stacja Dęblin
Jesień
Statek burz
Źródło
Mąż wychodzi
Co prawda wiele wskazuje na to, że litery uciekły z księgarni, ale piecze się ciasto z jabłkami i na tej fali piszę.
Najbardziej niespodziewany ze wszystkich koncertów, ogłoszony aż dwa dni wcześniej między obieraniem marchewki a
praniem skarpetek. Ale nie miałam dotychczas szczęścia posłuchać Budzego Solo na żywo, więc zrywam się z roboty i jadę
do Rybnika.
Najpierw wernisaż. Na ścianach sali w domu kultury 12 obrazów, z których niektóre widziałam już w bibliotece opolskiej,
choć akurat Nocny Lotnik w oryginale to jest coś więcej niż na tapecie w komputerze.
Poza tym obecny jest autor osaczony przez młodzież uczącą się. Dziewczyna która pisze pracę magisterską na temat
twórczości Tomasza Budzyńskiego ma wiele pytań i można posłuchać sobie tej ciekawej rozmowy stojąc w pobliżu. Jest o tym
i owym , lecz w głowie mi buczy i nic nie rozumiem.
Są też jabłuszka do częstowania w koszu wiklinowym, i część widzów chrupie sobie spacerując po galerii. Ja odkładam
jabłuszko do ciasta, choć jeszcze o tym nie wiem.
Widzę z bliska złowrogie lśnienie płynące ze ścian, a także muchę spacerującą po parapecie. Myślę o gorączce i czekaniu bez
końca, i że tak widocznie musi być.
Przechodzimy do przyjemnej sali koncertowej, wyglądąjącej jak inne sale w domach kultury. Nie przywykłam do siedzenia w
czasie koncertów, ale jest dobrze. Mimo że mąż zajął miejsce tuż obok drzwi, które otwierają się i zamykają przez cały
koncert, a z tyłu biegają małe dzieci i w okolicach Tańca Szkieletów wszystkie naraz chcą sikać.
Zaczyna się koncert, wchodzi trio w składzie Budzy, , Nowacki, Amade. Na sali 40-50 osób, nieźle w porównaniu z żałosną
porażką a'la gugalander Katowice luty'14, kiedy to koncert został odwołany.
Leci Luna, Budzy rozkręca się i nawija , choć nagadał się już trochę podczas wernisażu. Pod sceną entuzjazm wśród pań,,
proszę się nie śmiać napomina wokalista, ale damy-wino nie są w stanie przestać. J4stem zafascynowana akordeonistą, choć
nie za każdym razem trafia w akord to i tak jest bezbłędny i jestem zdania że powinien na stałe grać w Armii, tuż obok
waltornisty. Perkusja też w porządku! Budzy na gitarze akustycznej!
Następnie jest o umieraniu które jest częścią życia i już koniec Luny, przechodzimy do tańca Szkieletów. Lecą opowieści o
babci, kościele i kartach. Gdy dochodzi do Jesieni jestem tak wzruszona że mam lzy w oczach. Chcę żeby to trwało bez
końca.
A tu jeszcze na koniec znienacka suprajs - akustyczny Statek Burz, przechodzący kulminacyjnie w Dziwadełko wyszło z gór!
to więcej niż mogę znieść.
Po wysłuchaniu 14-stu zapowiedzianych utworów publiczność domaga się bisu, a szczególnie utworu Idzie wojna. Budzyński
ma na ten temat swoje zdanie - jasne ze idzie wojna, pewnie juz ostatnia, a więc należy stanąć po stronie zwycięzcy.
Przy tym cały czas podstawowa akcja rozgrywa się w wymiarze trójwymiarowym którego nie da się opisać, ponieważ główny nurt płynie w głębi.
Na bis utwór Źródło z nadchodzącej płyty 2TM2,3.
Drugi bis - jeszcze jeden akcent z płyty Osobliwości krótki, ale urzekający spektakl pt. Mąż wychodzi, z gościnnym udziałem
publiczności.. Po czym baj, dis is di end.
Niespodziewanie, jak wszystko inne w tym zaczarowanym dniu jesiennym jest mi dane prowadzić auto z powrotem do domu.
Gra radio, ale słyszę ciszę, jest mi błogo i dobrze, staram się patrzeć na białe linie po obu stronach pasa autostrady. One
świecą w mroku, ale śnię o profesorze Tutce na peronie i o białych podkolanówkach sprzed 30 lat, i że wszystko nieważne, oprócz tego jedynego, a nawet jeżeli to nic to.
|