Po dłuższej nieobecności postanowiłam przywitać Was dłuższym postem!
Wprawdzie widzę, że w tym temacie każdy kto chciał coś powiedzieć, już dawno temu powiedział, ale ja też bardzo chciałam, tylko czasu nie było, więc, jako że lepiej późno niż wcale, pozwolę sobie zrobić to teraz.
Dla mnie ta płyta nie jest wcale taka dołująca. Wręcz przeciwnie, wiele w niej radości a nawet czasem beztroskiego szczęścia. Już sama muzyka jest zbyt taneczna, żeby mogła dołować. A na budowanie mojego nastroju znacznie większy wpływ ma brzmienie, niż teksty.
Natomiast, jeśli już mówimy o tekstach, to tylko nieliczne kawałki tutaj są dla mnie faktycznie mroczne.
Ale, od początku:
1.
Halo - to jest zapowiedź nieba, którego możemy posmakować, słuchając tego utworu!
"To wszystko jest po drugiej stronie" - pada obietnica. Być może ten kawałek ma nas przygotować na trudne chwile, które nadejdą później, taka góra Tabor przed Golgotą. Ale kiedy się tu jest, nie myśli się o przyszłości, po prostu cieszy się chwilą.
Dwie pierwsze zwrotki to nie niebo rzecz jasna, ale rzut oka na pozostawioną, opuszczoną ziemię wraz ze wszystkimi sprawami, które kiedyś były ważne ale dziś już nie mają znaczenia. Tylko tego słonia szkoda...
"Głupiec, który został królem" - ostatni będą pierwszymi!
"Poeta co wolał być śmieciarzem"- wolność! Co za absolutna wolność!
"Jak dzień, co skończył się nad ranem" - opowiadam się zdecydowanie po stronie frakcji widzącej tu dzień, który trwał bardzo długo, aż do rana dnia następnego. A konkretnie widzę tu imprezkę. I to, dodam jeszcze - bardzo udaną imprezkę!
Taką, po której człowiek wraca do domu zmęczony, śpiący, ale szczęśliwy, naładowany pozytywną energią na długo.
"Jak sen, po którym się nic nie chce" - nic się nie chce nie dlatego, że był taki straszny, tylko wręcz przeciwnie - był taki wspaniały, że człowiek po nim czuje się taki szczęśliwy albo taki wolny, że już mu niczego nie brakuje, niczego więcej nie potrzeba. Albo po prostu wie, że żadna jawa mu i tak nie dorówna.
Tylko to mnie coś nie przekonuje:
"a) Jak pies, co liże twoje rany
b) Jak obraz, przy którym czujesz się kochany"
Hehe, oczywiście rozumiem pozytywny z założenia wydźwięk tych słów, tylko do mnie te alegorie nie przemawiają.
a) Obrzydlistwo, brrr...
b) Różne obrazy budzą we mnie różne uczucia, ale jeszcze nie widziałam takiego, przy którym czułabym się kochana. Za to widziałam kilka takich, przy których wmawiano mi, że powinnam się tak czuć. Ale one działały raczej odwrotnie...
2.
Echo - Tu dzieją się dziwne, tajemnicze rzeczy, przewijają się różne emocje, do końca nie wiem jeszcze, jakie. Jest niepokojąco, czai się w powietrzu coś złego, ale jeszcze nie ma tragedii. Jeszcze można wytężyć wzrok i dostrzec otwarte okno w którym mieszka On.
3.
Luna - ten utwór to.. to.. to.. normalnie doprowadza mnie do stanu euforii! Naprawdę nie potrzebne są na świecie dragi, skoro istnieją takie kawałki! Jest jasna magiczna noc, mocno księżycowa, wzgórza pokryte głęboką falującą trawą i bieg przez nie, upajający, nie kończący się, ale nie męczący, jak z "Ostatniej Bitwy" z narnijskich opowieści. I nieskrępowane głośne wołanie (a może śpiew?) z głebi serca, w przestrzeń, o czym się tyko chce. wolność. Wreszcie można sobie pozwolić na szaleństwo, bo nie ma tu nikogo, kto by patrzył i pukał się w głowę.
I jeszcze domieszka czegoś tak cudownie upajającego jak kołysanie statku na pełnym morzu, jak... sama nie wiem co.
4.
Dzień bez duchów - mie ma już duchów, upiorów, zmór, koszmarów. Zniknęły! Gadziny śpią. Znów można tańczyć!
5.
UFO - jakieś zamieszanie, coś dziwnego się dzieje, ale cokolwiek to jest, jest atrakcyjne i budzi ciekawość, a może nawet nadzieję. Nie strach. (Chociaż prawdziwego UFO nie chciałabym spotkać i tylko to w piosence nie budzi we mnie grozy.)
6.
Na niebie ciągły ruch - Niby deprecha, nie chce się już żyć, bo tu na ziemi nie ma już niczego, co nadawałoby życiu sens. Ale jest jeszcze niebo, gdzie ciągły ruch, gdzie nadzieja... Człowiek nie popada w rozpacz, nie strzela sobie w łeb. Mało tego, nawet nie buntuje się. "Kończy się mój czas" - to nie śmierć, ale uznanie, że skończyły się mu własne pomysły na życie, że abdykuje z tronu własnego życia i oddaje go Temu, który może jeszcze wszystko odmienić...
7.
Serce - Ten tekst jest dla mnie trudny. Bo ja się boję tego wewnętrznego umierania dla samej siebie, uciekam przed takimi doświadczeniami, a kiedy przychodzą, reaguję buntem. A tu nie tylko jest zgoda na umieranie, ale wręcz prośba, aby nadeszło... To jest próg dla mnie nie do osiągnięcia!
8.
Tren - Melodia na początku, zwłaszcza przy słowach "Nocą i dniem u mego boku i w sercu mym Jak ciepły deszcz Jak zwiastun burz" jest taka kojąca, czuję się przy niej tak bezpiecznie, jakbym była już w niebie, gdzie już nic nie grozi, gdzie wszystkie rany zostaną obmyte i uleczone. Słowa "zwiastun burz" nie budzą we mnie niepokoju, przyjmuję je jako zapowiedź efektownej wizualnie i dźwiękowo kontynuacji przyjemnego i orzeźwiającego zjawiska, jakim jest ciepły letni deszcz.
A potem nagle dzieje się coś strasznego. Obietnica zawiodła. Jestem na ziemi, życie staje się koszmarem a nieba nie widać. Bóg, któremu zaufałam, któremu dałam się uwieść, staje się mym ciemiężycielem.
Ten tekst nie przeraża mnie aż tak, bo znam to z autopsji, mam to za sobą i pamiętam, jak bardzo w owym ciężkim czasie brakowało mi muzyki z takim tekstem właśnie. Te ciemne strofy idealnie oddają moje uczucia z tamtego okresu. Nie wyszłam z tego bez szwanku i wciąż nie umiem mówić o Nim...
9.
Umieraj - tu jest już nieco inaczej. Cierpienie trwa, ale to inny rodzaj cierpienia, niż w poprzednim utworze. Tu nie czuję się Hiobem, poddanym jakiejś strasznej próbie dla niepojętej fantazji Boga. Tu wiem, za co obrywam. Należy mi się, i dochodzę do takiego etapu, w którym mija bunt, a przychodzi wolność, pozwalająca przyjąć to oczyszczenie, otworzyć się na jego skutki i wiem, że ból się wkrótce skończy, bo przestaję walczyć i zdaję się na Boga.
10.
Wiosna na wygnaniu - a tu jest powrót do sytuacji z "Trenu". Jak dla mnie, to te kawałki powinny stać obok siebie. To wciąż ta sama ciemność, ten sam koszmar ("Wszechświat jest w kolorze mięsa(...),ocieka krwią"), poczucie zawodu ("Gdzie te wszystkie obiecane mi niebieskości?").
A czym jest "ciche braterstwo, wędrówka dusz"? Dla mnie było odnalezieniem tekstów kogoś, kto (jak mi się wtenczas zdało) przeżywał to samo, co ja. Poczułam, że nie jestem sama i dziwne, ale to pomogło, choć nie pomagało już nic.
Dlatego wierzę, że płyta taka, jak "Luna" też może bardzo pomóc komuś, kto akurat przeżywa podobne trudności. Bardzo dobrze, że się ukazała!
11.
Poza tym światem - Po prostu piękny kawałek i tyle...
12.
Dom - powinno to być najwspanialsze miejsce na tej płycie, a jednak nie budzi we mnie aż takiego zachwytu. Może dlatego, że nie czuję się w tym domu u siebie. Jest tu dobrze, ok, ale to po prostu nie mój dom. To dom zbudowany z nie moich marzeń. Nie ma tu nic, co by zaspokajało moje tęsknoty, albo chociaż wywoływało je. Powinnam iść dalej, tylko dokąd?
Chociaż, z drugiej strony, nie wiem, co powoduje u mnie takie odczucia. Kiedy próbowałam to przeanalizować, zaczęłam uważniej wsłuchiwać się w ten kawałek, a wtedy zaczął bardziej mi się podobać. Może kiedyś odnajdę tu miejsce i dla siebie?
Uff... ja normalnie to małomówna jestem, ale jak się rozpiszę, to końca nie ma...