Ultima Thule

Forum fanów Armii i 2TM2,3
Dzisiaj jest czw, 28 marca 2024 11:35:39

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 69 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 05 maja 2005 22:01:03 
Piła pisze:
jest "Nie kończąca się opowieść",


oooooooooo to jedna z moich ulubieńszych książek... fascynująca czytałam ją kiedyś tam chyba do trzeciej nad ranem... podobny trans włączył mi sie jedynie przy 'opętanych" gombrowicza


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 05 maja 2005 22:15:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 01:30:24
Posty: 472
Skąd: Stepanakert
czas przeczytać coś Pani Urszuli, już tyle dobrego o Niej słyszę :)

_________________
Już niedługo nadejdzie taki czas, że za brak orgazmu będą karać nas...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 05 maja 2005 22:16:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 20:53:47
Posty: 4080
Skąd: Chełm (k. Mistycznego Miasta Lublina) - Warszawa (Stacja Ursynów)
koniecznie, Vaileyu!!!!!

_________________
kocham cię
kocham cię
śmierć w Wenecji
miłość w Warszawie

Obrazek
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 06 maja 2005 08:45:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
przeczytaj najlepiej Czarnoksiężnika z Archipelagu... wydaje mi się najlepszym startem; chyba że masz wstręt do fantasy i na słowo 'smok' albo 'magia' robi ci się słabo...

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 06 maja 2005 09:17:39 
Może nie powinienem był się angażować w tę dyskusję…

1. Myśli mam na temat aż za dużo i chyba musiałbym się pokusić o jakąś sporą kompozycję, żeby zdołać to wszystko sensownie przekazać… nie mam tyle siły…

2. Znaczna część moich rozważań kończyła się pytaniem: „czego szukam w literaturze?”… cóż… nie jestem jeszcze pewien… chyba nie miejsce tu na roztrząsanie tego problemu…

3. Jeśliby się tu rozpętała jakaś poważna dyskusja, zapewne byłaby jedną z tych, którym, owszem, zdarza mi się przyglądać, ale podczas których, staram się nie odzywać, czyli dotyczącą zjawiska, które mnie nie ujęło, a prowadzoną przez jego miłośników. Nie czułem zupełnie potrzeby, żeby w wątku o The Beatles napisać, co o ich muzyce myślę, bo nie widzę sensu w walce z czyimiś upodobaniami, jeśli nie są szkodliwe, niebezpieczne et cetera…

4. Z drugiej jednak strony, dyskusja ta się chyba jeszcze nie zaczęła i może potrzeba kogoś, kto Wam krwi napsuje, żebyście wreszcie się rozpisywać zaczęli?... na razie popisał się tylko Meriadok

5. No, nie jest ze mną tak źle, jak można by sądzić po punktach 3 i 4… uważam, że ta Ursula, to jednak pisać umie…

6. Ważna sprawa: przeczytałem tylko dwie pozycje tej autorki, w dodatku nie w oryginale (Barańczak – bardzo słabo… Cholewa – znacznie lepiej)… chyba nie zdołałem dostrzec, czy wyczuć istoty tej twórczości … czy powinienem się więc wypowiadać?...

7. Zasadnicze pytanie: „Czy te książki, tylko opowiadają konkretne historie, czy też aspirują do miana przypowieści (filozoficznych, teologicznych, socjologicznych, psychologicznych, czy jakich bądź…)?”… odpowiedź na nie bardzo by mi sprawę ułatwiła…


Na górę
 
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 06 maja 2005 11:12:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 12 listopada 2004 18:26:27
Posty: 2896
Skąd: Buckland
Co do 7 punktu, to kilka ciekawych słów napisał A.Sapkowski w artykule "Piróg albo nie ma złota w szarych górach"
http://www.sapkowski.pl/modules.php?nam ... le&sid=205

Rewolucja zaczęła się zaś od Ursuli Le Guin, która w całej swej bynajmniej nie ubogiej popełniła w zasadzie tylko jedną klasyczną fantasy - ale za to taką, dzięki której stanęła na podium obok Mistrza Tolkiena. Chodzi o trylogię Ziemiomorza, Earthsea.(4)
Z zatrważającą łatwością pani Ursula wyłamała się z tolkienowskiego prawidła i zrezygnowała z arturiańskiego archetypu. Na rzecz symboliki i alegorii. Ale jakiej? Przyjrzyjmy się uważnie.
Już sam Archipelag Ziemiomorza to głęboka alegoria - rozsiane po morzu wyspy są jak samotni, wyalienowani ludzie. Mieszkańcy Ziemiomorza są odizolowani, samotni, zamknięci w sobie. Ich stan jest taki, a nie inny, bo coś utracili - do pełnej szczęśliwości i spokoju psychicznego brakuje im utraconej Runy Królów z pękniętego Pierścienia Erreth Akbe.
Samotność i alienacja mieszkańców Ziemiomorza uzewnętrznia się w fakcie ukrywania swych prawdziwych imion - ukrywania uczuć. Ujawnienie uczuć, tak jak i ujawnienie imienia, czyni człowieka bezbronnym, wydanym na cudzą łaskę. Elita Ziemiomorza, czarodzieje z Roke, pokonuje etapy trudnej, masońskiej wręcz inicjacji, dążąc do doskonałości - ta wyraża się między innymi w tym, że sprawny czarodziej bez wysiłku umie rozszyfrować prawdziwe, ukryte imię człowieka lub rzeczy i tym samym zdobyć władzę nad bliźnim lub materią. Ale zło - w książce przybierające postać gebbetha - bez wysiłku rozszyfrowuje prawdziwe imię Geda. Czyżby zatem czarodzieje poświęcali lata nauki po to tylko, by móc dorównać Złu?
W pierwszym tomie trylogii mamy klasyczny problem Dobra i Zła, mamy też wyprawę - quest - bohatera. Ale quest Geda różnie się od zwykłych wypraw w Szare Góry - quest Geda to alegoria, to wieczne pożegnania i rozstania, wieczna samotność. Ged walczy o doskonałość w ciągłej walce z samym sobą i z samym sobą stacza ostatni, finalny bój, bój symboliczny - zwycięża, jednocząc się z się z pierwiastkiem Zła, akceptując jak gdyby dwoistość ludzkiej natury. Osiąga doskonałość, akceptując fakt, że pełno doskonałość jest nieosiągalna. Wątpimy nawet w osiągniętą już doskonałość Geda, i słusznie. Po "Wizard of Earthsea" następują "Grobowce Atuanu".
"Grobowce Atuanu" prowadzą nas jeszcze głębiej w zakamarki psychiki, prowadzą prosto tam, gdzie autorka chce nas mieć. Oto atuański Labirynt, wzięty żywcem z archetypu, z kreteńskiego Labiryntu Minosa. Tak jak Labirynt z Krety, również Labirynt Atuanu ma swojego Minotaura - ale nie jest to potwór w stylu klasycznej sword and sorcery, potwór, który ryczy, pluje, kopie i obrywa uszy, śmiejąc się przy tym złowieszczo. Na to pani Ursula jest zbyt inteligentna. Minotaur atuańskiego Labiryntu to Zło czyste i skoncentrowane, Zło niszczące psychikę niepełną, niedoskonałą, nie przygotowaną na takie spotkanie.
I w taki Labirynt wkracza zuchwale Ged, heros, Tezeusz. I jak Tezeusz, Ged zdany jest na Ariadnę. Tenar jest jego Ariadną. Bo Tenar jest tym, czego w herosie brakuje, bez czego jest on niepełny, bezradny, zagubiony w symbolicznej plątaninie korytarzy, ginący z pragnienia. Ged pragnie alegorycznie - nie chodzi mu wszakże o H2O, ale o animę - pierwiastek żeński, bez którego psychika jest niedoskonała i niedokończona, bezradna wobec Zła. Ged, sławny Dragonlord, potężny mag, staje się nagle przerażonym dzieckiem - w skarbcu Labiryntu, w przepojonych oddechem Zła ciemnościach, ratuje go dotknięcie ręki Tenar. Ged idzie za swoją animą - bo musi. Bo właśnie odnalazł utraconą runę Erreth Akbe. Symbol. Graala. Kobietę.
Ponownie działa archetyp - tak jak Tezeusz, Ged porzuca Ariadnę. Teraz Tenar urasta do potężnego symbolu, do bardzo współczesnej i bardzo feministycznej alegorii. Alegorii kobiecości. Strzeżona klauzurą, kultowa dziewiczość i pierwszy mężczyzna, który wywraca poukładany świat. Tenar wyprowadza Geda z Labiryntu - dla siebie, dokładnie tak, jak to uczyniła Ariadna z Tezeuszem. A Ged - jak Tezeusz - nie umie tego docenić. Ged nie ma czasu na kobietę, on musi przecież najpierw osiągnąć The Farthest Shore. Kobieca anima nie jest mu potrzebna. Rezygnuje więc, choć lubi cieszyć się myślą, że ktoś czeka na niego, myśli o nim i tęskni na wyspie Gont. Cieszy go to. Jakież to brzydko męskie!
Po osiemnastoletniej przerwie pani Ursula pisze "Tehanu", dalszy ciąg trylogii, dalszy ciąg swej alegorii kobiecości - tym razem tryumfującej. Pani Ursula zawsze była wojującą feministką. Kto nie wierzy, a są tacy, niech przeczyta zbiór jej esejów pod tytułem "The Language of the Night". Pani Ursula nigdy nie wybaczyła swym wydawcom, którzy na początku kariery żądali, by podpisywała się enigmatycznym "U. K. Le Guin". Nigdy nie darowała Andre Norton i Julian May ukrywania się za męskimi pseudonimami. W "Tehanu" - jak należało oczekiwać - złamany i zniszczony Ged przypełza do swej animy na kolanach, a ona już tym razem wie, jak go zatrzymać, w jakiej roli go ustawić, by stać się dla niego wszystkim, najważniejszym sensem i celem życia, by ów były Archmage i Dragonlord został u jej boku do kresu swych dni, i to kwicząc z radości niby prosię. A zadufanych czarodziejów z Roke czeka niewesoła przyszłość - praca w firmie z kobietą jako dyrektorem. Ojej-jej-jej-jej!"

_________________
" (...)Czy pan myśli,że nasze żydowskie pisma są tylko dla jakiegoś widzimisię pisane spółgłoskami?Każdy wyszukuje sobie skryte samogłoski, które zawierają dla niego jedynego określoną myśl, żywe słowo nie powinno zamieniać się w martwy dogmat."


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pt, 06 maja 2005 11:12:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 28 stycznia 2005 01:30:24
Posty: 472
Skąd: Stepanakert
W zadadzie to czytam tylko fantastykę niemalże :) Smoki rulez :D

_________________
Już niedługo nadejdzie taki czas, że za brak orgazmu będą karać nas...


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: ndz, 08 maja 2005 22:49:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Tekst Sapkowskiego pierwsza klasa! Dzięki Meriadoku :-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 10 maja 2005 15:41:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 12 listopada 2004 18:26:27
Posty: 2896
Skąd: Buckland
No tak:) kiedyś tym tekstem AS mocno namieszał w środowisku...stare ale jare dzieje polskiej fantastyki...

_________________
" (...)Czy pan myśli,że nasze żydowskie pisma są tylko dla jakiegoś widzimisię pisane spółgłoskami?Każdy wyszukuje sobie skryte samogłoski, które zawierają dla niego jedynego określoną myśl, żywe słowo nie powinno zamieniać się w martwy dogmat."


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 12 maja 2005 08:30:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 12 listopada 2004 18:26:27
Posty: 2896
Skąd: Buckland
a w sobote w temacie magii (się wybieram,może ktoś jeszcze chętny)

Dominikański Ośrodek Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach w Poznaniu
oraz miesięcznik „W drodze” zapraszają w dniu 14 maja 2005 r. (sobota) na
konferencję

Powrót magii?
Nauka i religia wobec magii, okultyzmu i spirytyzmu


Żyjemy w czasie ekumenizmu i dialogu, poszukiwań duchowo-intelektualnych, ale równocześnie synkretyzmu i pomieszania pojęć.
Ze zjawiskiem magii i okultyzmu w różnych postaciach mamy do czynienia coraz częściej na co dzień. Literatura, kino, różne grupy religijne i terapie czerpią inspirację ze sfery magii, okultyzmu i spirytyzmu. Charakterystyczne jest, iż wiele tych zjawisk odwołuje się jednocześnie do religii, filozofii i nauki. Jak w takim gąszczu pojęć i idei odnaleźć drogę do prawdy? Jak odróżniać to, co służy człowiekowi, a co jest dla niego zagrożeniem?
Do jakiej kategorii zjawisk można zaliczyć „magię”? Czym różni się ona od religii? Czym jest magia sama w sobie? Czy może stanowić zagrożenie dla człowieka? Czy dzisiaj mamy rzeczywiście do czynienia ze zjawiskiem „powrotu magii”? To jedne z wielu pytań, które pragniemy postawić dzisiaj.

Program konferencji:
10.00 Wprowadzenie: Radosław Broniek OP
10.15 mgr Tomasz Gałuszka OP, Sabaty i czary w średniowieczu. Geneza procesów przeciwko nekromancji

10.45 dr A. Posacki SJ, Realizm duchowy i ontologiczny magii
11.15 prof. dr hab. M. Buchowski, Doświadczenie magiczne a doświadczenie religijne
11.45 Dyskusja
Przerwa
12.30 dr A. Chwieduk, Współczesne przejawy okultyzmu
13.00 red. R. Tekieli, Old age, new age: kolejne fale nowożytnego irracjonalizmu

13.30 dr P. Jordan Śliwiński OFM Cap., Między pocieszeniem a ucieczką - rzecz o spirytyzmie współczesnym

14.00 Dyskusja
Przerwa
15.30 - 16.30 Warsztaty:
§ Czy mamy się bać „Harrego Pottera”? (dr P. Jordan Śliwiński OFM Cap.)

§ Podstawy oceny zjawiska magii: różnice pomiędzy zabobonem, przesądem a oszustwem
(dr A. Posacki SJ, red. R. Tekieli)

§ Czy egzorcysta jest współczesnym magiem? (ks. dr A. Trojanowski TCh, egzorcysta)

16.30 Zakończenie

Miejsce obrad: duża sala Duszpasterstwa Akademickiego klasztoru OO. Dominikanów w Poznaniu (ul. Kościuszki 99)

Zgłoszenia: (celem rezerwacji miejsc, których liczba jest ograniczona!) oraz informacja: Radosław Broniek OP, e-mail: poznan@sekty.net (tel. 061 852-31-34). Ostateczny termin nadsyłania zgłoszeń spoza Poznania: 7 maja. Zaproszenia do odbioru (od 9 maja) na furcie klasztoru (ul. Kościuszki 99). Cena: 5 PLN.!

_________________
" (...)Czy pan myśli,że nasze żydowskie pisma są tylko dla jakiegoś widzimisię pisane spółgłoskami?Każdy wyszukuje sobie skryte samogłoski, które zawierają dla niego jedynego określoną myśl, żywe słowo nie powinno zamieniać się w martwy dogmat."


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 08 maja 2006 11:40:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
Meriadok Brandybuck pisze:
chodzi mi o to,że teoria akceptacji cienia, którą wymyślił Jung została opisana przez U.K. Le Guin w zmaganiach Geda z Gebbethem.
Wynik tych zmagań i wnioski z nich płynące są nazbyt podszyte pewną znaną z przebiegłości logiką...



trochę Cię nie rozumiem. związek między Gedem a teoriami cienia Junga jest oczywisty i nie wiem, co to za odkrycie. Jeżeli nawet wcześniej nie wiedziałeś, że to właśnie profesor Jung, to co to za różnica? Treść teorii chyba od zawsze była zupełnie jasna w kontekście książki? Chyba to nic nowego, że Ged musiał zintegrować ze sobą swój Cień, żeby przestać przed nim uciekać? Więc w czym rzecz? Że to nie jest chrześcijańska interpretacja?
A kiedyś była? Cała koncepcja, na której opiera się Ziemiomorze, z równowagą między światłem a ciemnością, z jego mottem o locie sokoła na pustym niebie - to wszystko idzie innym torem myślenia niż chrześciajaństwo, przynajmniej w najprostszym ujęciu. Ale to też chyba było dla Ciebie oczywiste od zawsze? Jung czy nie Jung nie ma tu znaczenia.
Przypisywanie temu diabolicznych konotacji przypomina mi, wybacz, słuchanie piosenek od tyłu, żeby znaleźć hymny dla szatana.

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: pn, 08 maja 2006 12:03:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 12 listopada 2004 18:26:27
Posty: 2896
Skąd: Buckland
Krejzi,szczerze: wcześniej to było dla mnie intuicyjnie jasne, bardziej na zasadzie dobrych intencji jakie przypisywałem autorce, młodzieńczych fascynacji tajemnicą, pokropionych gnostycznymi mędrcami, przeczytanymi tu i ówdzie... ale zdecydowanie nie wiedzy... jak pogrzebałem dzięki ojcu Posackiemu SI w dualiźmie i monodualiźmie, to mi się "integrować cień" bardzo odechciało...
Sama opowieść o Gedzie jest jaka jest- ma mocną inspirację tą teorią ale też i swoje własne ścieżki, dlatego jako całość (5 tomów) wychodzi na plus niż minus, bo jest tylko książką- niczym więcej.
Natomiast przekładać wizje Junga na działanie i poznanie w realnym świecie, to już...z całym szacunkiem :diabelek:

_________________
" (...)Czy pan myśli,że nasze żydowskie pisma są tylko dla jakiegoś widzimisię pisane spółgłoskami?Każdy wyszukuje sobie skryte samogłoski, które zawierają dla niego jedynego określoną myśl, żywe słowo nie powinno zamieniać się w martwy dogmat."


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 09 maja 2006 17:20:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
wt, 09 listopada 2004 21:37:55
Posty: 25363
widzisz, a dla mnie teorie Junga były jednymi z najbardziej inspirujących mysli, z jakimi się zetknąłem podczas studiowania o przeróżnych myślicielach z dziedziny szeroko rozumianej antropologii

a co do integrowania Cienia - cóż, opis tegoż w książce nie budzi moich żadnych zastrzeżeń, moment, w którym dwaj że tak powiem główni bohaterowie spotykają się na końcu i schodzą, jest jednym z best momentów wszelkiej literatury, jaką czytałem
w idei która za tym stoi widzę bardzo dużo prawdy, po pierwsze takiej archetypicznej, ale i głęboko życiowej... konieczność stanięcia twarzą w twarz ze Złem, choćby i po to, żeby móc je pokonać - tyle że to nie jest jakieś Zło zewnetrzne, tylko najczęściej zło w NAS.
Więc co z tego wynika? - że aby móc pokonać zło, trzeba je odkryć w sobie, w takim sensie stanąć w obliczu prawdy o sobie, i - tak! - w pewien sposób je przyjąć, zintegrować, po to, żeby móc mu się następnie przeciwstawić. Ja właśnie takie powiązania między Gedem a moim życiem znalazłem; może to nie jest dokładnie zgodne z ideą, która przyświecala autorce, czy Jungowi, ale chyba w literaturze nie chodzi o to, żeby odtwarzać zamierzenia autora, tylko żeby odnajdywac własne ścieżki, inspirując się tekstem. Zgadzamy się?
I gdzie tu ten diabolizm? :-)

_________________
ćrąży we mnie zła krew


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: czw, 11 maja 2006 10:45:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
pt, 12 listopada 2004 18:26:27
Posty: 2896
Skąd: Buckland
No tak jak pisałem, książka jest książką (i do tego fantastyczną), i jeżeli jest niczym więcej jak książką (dla twórcy i odbiorcy), to dobrze. Styl U.K. Le Guin, klimat opowieści (która nie kończy się na I tomie)... podobają mi się i jak najbardziej mogę polecić, aczkolwiek z poniższym zastrzeżeniem, by nie podchodzić do niej w ujęciu gnostycznym. W gnostycznym ujęciu, sztuka służy poznaniu rzeczywistości, co jednak wykracza poza jej (tzn. sztuki) rzeczywistą funkcję i tak naprawdę prowadzi tak rozumującego człowieka do błędu w poznaniu tejże rzeczywistości, bo korzysta z narzędzia do tego nie przygotowanego i nie pozwalającego na pełne i rozumne poznanie.

Natomiast diabolizm u Junga polega na tym,że pan profesor nie uznaje zła jako odrębnego bytu czyli po chrześcijańsku diabła. A to kłóci się z wiarą chrześcijańską i wpisuje w "największy współczesny sukces diabła czyli rozpowszechnianie masowego przekonania,że go nie ma". Nie oceniam czy świadomie czy też nie Jung się w to wpisuje.
Każde zło w osobie, w mniemaniu Junga jest do zintegrowania, bo jest wewnątrz nas (jak zresztą piszesz), czyli jest taką projekcją myślową, jest do wewnętrznych negocjacji, które w konsekwencji mają prowadzić do zawarcia mniej lub bardziej jawnego przymierza (w domyśle z samym sobą), zamiast walki na śmierć i życie...Chrześcijaństwo mówi coś innego: nie zawieraj paktu ze złem, choćby nie wiem jak bardzo kusiło i przybierało atrakcyjne szaty, stawaj oczywiście w prawdzie ale walcz z nim, a właściwie pozwól Bogu walczyć za Ciebie poprzez tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa ( bo Quis ut Deus?!?) .

Oczywiście nie chodzi o to,że KAŻDE zło = diaboł.
Chodzi o to,że NIE KAŻDE zło, z którym mamy styczność w sobie czy w innych = ciemna, nieuświadomiona strona osobowości, którą wystarczy zintegrować, a tak pan Jung generalizuje, wyśmiewając "przesądy" chrześcijan.
Inaczej mówiąc: rzecz jasna zło czasem bywa tym co opisał Jung (i faktem jest,że im więcej w tym światła ale stricte Chrystusa,a nie naszego jaizmu, tym lepiej się żyje tzw. w prawdziwej wolności), ale problem jest w tym,że nie zawsze nim jest, a tego pan Jung nie dopuszcza,każąc a priori uznać każdy aspekt zła za niezintegrowany cień.
Tu leży błąd Junga i niebezpieczeństwo w integracji cienia, związane - jak to mówi ojciec Posacki- z redukcjonizmem ontologicznym ( a więc nie dopuszczaniem istnienia zła jako odrębnego bytu).
Niebezpieczeństwo polega na tym,że podchodząc w sposób jungowski do zła, możemy sobie realnego pana Lou Cyphera i ska uznać za projekcję nieuświadomionego zła w sobie, albo właściwie pozwolimy im na spokojne działanie w oparciu o nasz wewnętrzny pakcick o nieagresji w postaci gedowej akceptacji cienia.
Tymczasem oni - jako kłamcy i zabójcy, zrobią z nami swoje czyli okłamią i zabiją...bynajmniej nie dochowując postanowień tego paktu (w końcu nie z nimi jest de facto zawarty, bo ich przecież nie ma) aczkolwiek utrzymując w nas złudne przekonanie,że jest on przestrzegany i realizowany "na naszą korzyść".
I wcale nie musi to przybrać form narzucającego się dzięki popkulturze "show" a la Egzorcysta (właściwie rzadko kiedy to się dzieje w ten sposób i to nie z woli diabła). Kropla drąży skałę, działania te są długofalowe, operacja się udaje chili pacjent obumiera (na początek duchowo).

Po prostu wchodzi tu pokusa samozbawienia (wiem lepiej co jest złem, sam to potrafię okiełznać) chili nieśmiertelne "będziecie jak bogowie" itp itd.

_________________
" (...)Czy pan myśli,że nasze żydowskie pisma są tylko dla jakiegoś widzimisię pisane spółgłoskami?Każdy wyszukuje sobie skryte samogłoski, które zawierają dla niego jedynego określoną myśl, żywe słowo nie powinno zamieniać się w martwy dogmat."


Na górę
 Wyświetl profil
 Tytuł:
PostWysłany: wt, 23 maja 2006 12:11:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja:
ndz, 16 października 2005 18:02:41
Posty: 428
Skąd: Kraków
Meriadok Brandybuck pisze:
dr A. Posacki SJ,



polecam tego gościa, miałam z nim przez rok wykłady....zakrecony jest strasznie, jednak wiele cennych rzeczy mozna się dowiedzieć...tylko trzeba go za język ciagnąć... :wink:


Na górę
 Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 69 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 23 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group