Wydaje mi się, że przeczytałem dziś ostatnie nieprzeczytane dotąd opowiadanie z tomu "Seans i inne opowiadania". Czytałem to sobie od kilku miesięcy, na przemian z wieloma innymi rzeczami, kilka opowiadań (np. niesamowity "Zmarły skrzypek"

) przeczytałem albo przynajmniej przekartkowałem więcej niż raz. To chyba czwarty tom krótkich form Singera, który przeczytałem, począwszy od klasycznych "Opowiadań dla dzieci", które jako pierwsze mnie kupiły dla tego autora, przez "Grosiki na raj" i "Krótki piątek", aż po "Seans" właśnie i nie wiem, czy ten Seans nie najlepszy aby!
Jest tam przede wszystkim mnóstwo mieszającej się z codziennością niezwykłości a nawet wprost: zaświatowości. Tytułowy "Seans" mówi wszak o seansach spirytystycznych, cóż że całkowicie ściemnionych. Akurat to opowiadanie jest o tyle nietypowe (jest ich tam chyba trzy czy cztery), że dzieją się współcześnie i amerykańsko. Wszystkie są jednak bardzo żydowskie, trochę jakby z perspektywy człowieka, który niby tamtejszy, ale jednak całkiem nietamtejszy, jakby znikąd, pogubiony i często dość nędzny żywot wiodący. Cholernie mi się podobało krótkie opowiadanie "Odczyt" o profesorze, który jedzie gdzieś tam wygłosić odczyt, ale kompletnie, ale to kompletnie wszystko mu się nie udaje.
Większość opowiadań dzieje się jednak w tamtej starej
jidiszowej Polsce i co i raz zaświaty przychodzą na świat, tyle że często są zadziwiająco światowe, podczas gdy codzienność jest niezwykła.
Ogólnie świetna rzecz.
Witek, ale w końcu nie powiedziałeś, jakie jest to Twoje ulubione opowiadanie!