A pamietacie w pewna sobote (a moze nawet dwie soboty pod rzad) cala audycja byla poswiecona skinom... W pewnym momencie powstal temat dlaczego skiny nie lubia sie z pankami i wtedy zadzwonil koles, ktory stwierdzil, ze to gowno prawda, bo on jest skinem i ma kumpla panka i i sie swietnie dogaduja. Tym skinem, ktory dzwonil byl moj kolezka, a tym pankiem, ktory siedzial wtedy obok niego bylem ja
.
Byla tez taka audycja, w ktorej rzucono temat jak zorganizowac, czas kolezance z Gdynii (a moze z Gdanska), ktora przyjezdza do Warszawy (tzn. co jej pokazac, gdzie ja zabrac itd - oczywiscie najlepsze odpowiedzi punktowane nagrodami). No i zadzwonil jden koles, ktory powiedzial, ze on w ogole by sie taka panna nie zajmowal, bo baby stamtad sa brzydkie, a ponadto smierdza halibutem... to tez byl moj "zly" kolezka (zreszta synalek Stefana Friedmanna
)
...a jesli chodzi o pozniejsz losy Rylka, to przedstawiam fragment wywiadu z tymze:
Ryłko pisze:
Zmieniając temat powiedz, czy jest jakaś realna szansa byś ponownie zaistniał na antenie radiowej?
W tym kraju? Nie żartuj! Przecież jego forma i struktura coraz bardziej przypomina państwo totalitarne, o wyznaniowym nie wspominając. Media grupują się i są zainteresowane tylko emitowaniem i promowaniem światowego Top 100, reklam i wiadomości politycznych. Gdzie znajdziesz tu miejsce na sztukę, artyzm i wolność słowa? W tym kraju nie ma dla nich miejsca, chociażby dlatego, że jednym z podstawowych narzędzi ich pracy jest prowokacja. A nowe radio? Spróbuj wyobrazić sobie same koszty założenia. Lokal, sprzęt, ludzie. Potem wydrzyj jakąś częstotliwość od KRRiTV, zrób wszelkie opłaty wstępne i jeszcze pozbieraj i zachęć do współpracy reklamodawców. Reklamodawców, którzy w dużej mierze potem zaczną wpływać na ramówkę Twojego radia i jego politykę. A wtedy już przestałeś być niezależny i wolny. To może Internet? Może, ale w momencie, kiedy każdy dom będzie miał po 2 komputery i sieć transmisji szybką, jak błyskawica. A kiedy to nastąpi w kraju staczającym się w kierunku totalnego bezrobocia i biedy? W kraju, który stoi na progu wojny domowej?
Czy nacisk ze strony silnie katolickiej, był tak mocny, że musiałeś być usunięty z RMF FM a później RH FM?
Nie bardzo bym szukał sprawców bezpośrednio w Kościele, raczej w ludziach samocenzurujących swoje poczynania i bojących się o swoje stołki. Oczywiście oni boją się Kościoła, ale nie tylko jego. Poza tym, czy taka wszechwładna i wszechpotężna organizacja mogłaby upatrywać zagrożenia swojej pozycji w audycjach Ryłkołaka? Myślę, że nie, że to urzędnicy, by się komuś przypodobać lub wykazać się, prowokowali sytuację, z której jedynym wyjściem było usunięcie mojego programu i przy okazji mnie z fal radiowych. W latach 90. nie było to coś niezwykłego. Poza rozstaniem - z własnej woli - z Rozgłośnią Harcerską w 1989r., w innych stacjach dziękowano mi za współpracę gdzieś tak po 2-2,5 roku działania. Tak było w Radiu "S" (potem "ESCE"), choć wtedy wywalono nas wszystkich 6-ciu. Tworzyliśmy bardzo popularny blok programowy zwany "Radiem Overground", mieliśmy dziennie godzinę i w niedzielę dwie tylko na niezależne wybryki, czyli zagraniczny hardcore, metal, punk, polski underground i niedzielną listę przebojów. To był przewspaniały okres, dziesiątki wywiadów, relacji z terenu Warszawy i koncertów oraz festiwali w kraju, promocja w lokalnych gazetach, a nawet jeden "własny" tramwaj. Codzienne konkursy z nagrodami, codzienne telefoniczne głosowanie na listę, na której często na samej górze plasowały się takie bendy, jak: Pandemonium, Christ Agony, Vader, Geisha Goner, Post Regiment, Zielone Żabki czy The Bill. Sami przygotowywaliśmy i nagrywaliśmy zlecane nam reklamy przeznaczone do emisji tylko w naszym paśmie. Mój wtorkowy program metalowy szybko stał się specyficzny. Pojawił się w nim Ryłkołak, postać nieprzewidywalna, tajemnicza i opętana obsceniczną wizją rzeczywistości. W eter popłynęły pierwsze bajajki, program zdobywał coraz większą popularność i uznanie szefów ESKI. To była ciężka praca, ale i wspaniała zabawa. Jednak nie należało ufać swoim zwierzchnikom. Bo ich pochwały były pozorne. Szczególnie, że już raz - na początku istnienia "Radia Overground" - chcieli nas zawiesić, ale dzięki reakcjom dziesiątek słuchaczy, zrezygnowali z tego pomysłu. Więc potem, wiedząc, że jesteśmy już bardzo silni medialnie, dobrali się do nas z innej strony. Ekonomicznej. Zaczęli uzależniać nasze istnienie od wartości zleconych nam reklam przez naszych reklamodawców! A że byli to w większości mali przedsiębiorcy, z którymi rozliczaliśmy się barterowo, więc nie dało się zwiększyć obrotów tak, jak życzyły sobie tego władze Radia ESKA, więc mieli już na nas haka. I w grudniu 1992r. wywalili nas i zakazali wstępu do radia, bo rozpętała się burza, nakręcona zawczasu przez nas i przez słuchaczy. Ale tym razem to nie pomogło już. "Radio Overground" przestało istnieć. W 1993r. trafiłem do Radia "KOLOR", przyjmowany do grona dziennikarzy przez Wojciecha Manna i Grzegorza Brzozowicza - deklarujących się, jako odwiecznych sympatyków rockowego grania i eksperymentów w sposobie prowadzenia audycji. Tych deklaracji starczyło im na niecałe 2 lata. W tym czasie prowadziłem nawet i 2 programy, przy czym jeden był kontynuacją Ryłkołaka. Kolejne wspaniałe wieczory wypełniały tygodnie i miesiące bajajkami, wywiadami, prezentacjami i konkursami. Ale było i skończyło się. Potem była krótka przerwa i poszukiwania. Kiedy spotkałem się z Piotrem Metzem wiosną 1994r. w Warszawie, wyglądało na to, że moje demo zrobiło na nim wrażenie. I nie myliłem się. I zaczęła się jazda, jedna z najprzyjemniejszych w moim dotychczasowym życiu. Dosłownie także, bo najpierw 2 razy w miesiącu a potem już tylko w każdy ostatni piątek miesiąca jechałem pociągiem relacji Warszawa-Kraków na Kopiec Kościuszki, skąd parędziesiąt minut po północy rozpoczynałem radiowy sabat zatytułowany "Ryłkołak Horror Show". Trudno nie wracać do tych czasów i każdorazowo nie wzruszać się, naprawdę. Były też momenty, kiedy moje istnienie wisiało na włosku, raz nawet przyjechałem i już nie było mnie w grafiku. Kiedy jednak wreszcie mnie pożegnano, Piotrek powiedział mi tylko tyle w ramach wyjaśnienia, co można zinterpretować, jako: RMF fm robił swoje badania słuchalności na Uniwersytecie Jagiellońskim i tam ktoś zwrócił uwagę na moją audycję, nawet wziął ją pod lupę, sprawa poszła do KRRiTV i podobno ktoś tam wyraził wątpliwość, co do przedłużenia koncesji RMF-u lub wydania koncesji lokalnych, w sytuacji, kiedy ta audycja miałaby być nadal emitowana. Mocno to brzmi, chyba nawet za mocno, dlatego coraz trudniej mi w to wierzyć. A z RH Contact (dawniej Rozgłośnią Harcerską, a później Radiostacją) stało się to, co z innymi stacjami w Polsce. Czyli brakowało stałego finansowania i polityki medialnej radia. Więc w momencie, kiedy już RH Contact padało, pożegnano się z programami autorskimi i wstawiono w ich miejsce muzykę z komputera. Kiedy natomiast pojawiła się Radiostacja, gdzieś wiosną 2000 roku spotkałem się z Pawłem Sito i przekazałem mu demo. Podobało mu się, ale nie dogadaliśmy się w innych sprawach, między innymi czasu i miejsca emisji, i powrót Ryłkołaka na fale radiowe spalił na panewce.
Gdy zniknąłeś z fal eteru, otrzymywałeś oznaki tego, że Twoja działalność była cholernie popularna?
Jasne, że tak. Ale tak było, jest i będzie z audycjami, które były audycjami dla słuchaczy, a nie dla samych prowadzących. Ja zapracowałem sobie na takie oznaki swoim podejściem do słuchaczy i materiału, jakim jest muzyka ekstremalna. Wiedziałem, że poza mną, moim gadaniem, graniem muzyki potrzebny jest jeszcze inny kontakt z Wami. Że potrzebne są konkursy antenowe, łatwiejsze, trudniejsze, ale z nagrodami i starałem się robić ich mnóstwo. Organizowałem też konkursy listowne: na wiersz, tekst nagrobkowy, na rzeźbę, na opowiadanie itp. Takie działania zbliżały nas do siebie i powodowały, że każdy po części czuł się współautorem programu. Mógł zadzwonić, mógł nawet przyjechać, mógł liczyć zawsze na jakąś reakcję z mojej strony. Dlatego moje programy cieszyły się aż taką popularnością. Sam dział korespondencji RMF-u przyznał mi, że nikt z prowadzących autorskie programy w tym radiu nie dostawał tylu listów (i paczek), co ja. Dlatego w tym miejscu chciałem podziękować wszystkim moim zgniłkom i słuchaczom za to, że byli ze mną, dawali temu wyraz, przez co miałem energię do działania, pracy i seksu.
I jeszcze pare ciekawych linkow:
http://prm.pl/rylkolak/049302.htm
http://prm.pl/rylkolak/042.htm
...no i w ogole cala strona:
http://prm.pl/rylkolak/
Zdrowka zycze