20 stycznia Łódź (Dekompresja) *****
Mieliśmy jechać w czwórkę, potem w trójkę, ostatecznie pojechaliśmy we dwóch z Mareckim. Pierwszy taki wyjazd, pierwsza taka droga, pierwsze spotkanie z kilkoma forumowiczami z Łodzi, pierwsza rozmowa z muzykami Armii, wreszcie pierwszy koncert dla mnie koncert Armii po wieloletniej przerwie. Niesamowite po prostu przeżycie.
21 stycznia Bydgoszcz (Mózg) *****
Najbardziej punkowy koncert Armii jaki widziałem w zeszłym roku, zarówno muzycznie (ale nie w sensie jakiś niedociągnięć, a po prostu kopa, choć Budzy miał tego dnia kłopoty ze zdrowiem, ze strony publiczności nie dało się tego odczuć), jak i poprzez klimat miejsca i publiczności. Bardzo ostre pogo, pot wracający z sufitu na publiczność, dużo starych załogantów, punki, skini, szaleństwo po prostu. Do tego droga z Bogusem i panaem, który całą drogę się nie odzywał, by pod koniec wypowiedzieć kilka słów, które dostarczyły nam powodu do ataków śmiechu na następne pół roku, niezorientowani mieszkańcy, kierowca busika uprzejmy inaczej, a przede wszystkim gościna u dyingbride. Bardzo udany wyjazd.
27 stycznia Warszawa (Stodoła) **** 1/2
Byłem tego dnia wykończony po egzaminie, przez co nie byłem w stanie aż tak przeżyć tego koncertu, jak było to możliwe, do tego jednak był to już trzeci koncert w tak krótkim czasie. Największe wrażenie zrobiło więc na mnie to, co było nowe w zestawie, czyli "Dla każdej samotnej godziny", "Śmierć w Wenecji" jakoś mi przeleciała bokiem, chyba nie było mnie wtedy w głównej sali, bo żegnałem się ze znajomym... Największego kopa na tym koncercie dała mi Moskwa, grając "Powietrza!", gdy już musiałem rzucić się w pogo. Wyżej niż sam koncert oceniam oczywiście akenty forumowe, wręczenia miecza i spotkanie u Crazych. Potem zaś słuchanie płyty, najpierw bez entuzjazmu, a potem, stopniowo, z coraz większym zachwytem...
20 maja Lublin (Hala Sportowa Akademii Medycznej) ****
Tym razem pojechałem sam, na zaproszenie i za namową Elberet, której bardzo dziękuję za opiekę i nocleg, a opieka nie była wcale łatwa, nasze spotkanie rozpoczęło się od zgubienia przezemnie drogi i kłótni a rczej pyskówki z kanarem, gdy już znalazłem się na włąściwym przystanku. Sam koncert zaczął się od "Inaczej niż zwykle", które wtedy usłyszałem na tej trasie po raz pierwszy, bardzo się z tego ucieszyłem, też dlatego, ze wiedziałem, ze to ulubiony kawałek Elberet... Ale reszta koncertu aż tak mnie nie porwała, tu grała Beata na perkusji, a ja jednak wolę bardziej punkową grę Ślepego.
28 maja Warszawa (Punkt) *****
Mecz, koncertowe wykonanie "Triodante"a wreszcie największe manewry u mnie w domu, z udziałem całego zespołu Armia i wielkiej liczby forumowiczów. Przeżycie dla mnie niesamowite, spełnienie kilku marzeń naraz, niestety, zeżarte przez grypę, która mnie dopadła na tyle brutalnie, że zasypiałem (trzeźwy!) pod koniec koncertu. Ale było to piękne, jeden z lepszych dni w zeszłym roku w ogóle.Zabrakło mi tylko "Kochaj mnie", którego już chyba nigdy na koncercie Armii nie usłyszę. Mi całe "Triodante" jednak tego nie zrekompensuje, choć wiem, jak wielka jest to płyta. Ale usłyszeć ją na żywo - to niewątpliwie było Coś.
10 lipca Poznań (Malta - Meta) Finał XV Festiwalu - "Legendy polskiego punk rocka" w czasie XV Międzynarodowego Festiwalu Malta ******
Pięknie. Kupowanie biletów na pociąg w ostatniej chwili, spotkanie z Vaileyem przy wsiadaniu do pociągu, piękne spotkanie u Dzynia i Morelli, zmrok nad jeziorem, wreszcie koncert, niesamowity. Świetne nagłośnienie, zestaw co prawda dla wielu zbyt ograniczony do "Legendy", dla mnie jednak najlepszy na wielki darmowy koncert... Trochę się bałem, ze po Kulcie się przerzedzi, a tu nie - na Armii bawiło się chyba nawet więcej osób! Dotatkowe, wielkie wrażenie sprawiały slajdy, ponoć zrobione na gwałt w jeden dzień, w sumie proste, a przecież tak wiele wnoszące.Drobne problemy z szukającymi zaczepki kolesiami w drodze powrotnej nie zepsuły tego wspomnienia. Dla mnie chyba najlepszy i najpełnieszy koncert.
30 lipca Warszawa (teren Muzeum Powstania Warszawskiego w Parku Wolności) ***
Najgorzej... Pogoda wykończyła i publiczność, i muzyków, co niestety było słychać. Tak więc tylko tyle...
08 października Poznań (Czytelnia) - Budzy solo *****
...a przecież na scenie Armia:) Bardzo dobry koncert i zagrany w idealnym dla tego koncertu miejsce, wcześniej mecz, a później wspaniała impreza u Ślepego.Wracając do koncertu jeszcze, niespodzianki z repertuaru Armii były dla mnie największym przeżyciem, podobnie "Cuda"... Natomist kilka piosenek, które lubie mniej, w wersji live nie przekonały mnie tak jak np Mareckiego, do ponownego odkrywania tej płyty, choć kupiłem sobie reedycję.
16 października Warszawa (Hybrydy) Budzy solo ****
Fajnie, ale jednak mniej fajnie, chyba to kwestia czasu i miejsca. No ale za to była Siekiera, wreszcie raz jeden przezemnie wykrzyczana z publiki.
razem: 7 koncertów Armii, 2 Budzego solo - rok udany