Czas na mnie
Dzień po koncercie Swans naprawdę potrzebowałem odpoczynku.
Szczególnie muzycznego.
Byłem tak rozjechany, że gdy na łące Witek włączał Strange Is This World to miałem obawy czy nic mi się nie stanie od muzyki z głośników.
Dlatego przez moment miałem pewne nadzieje, ale szybko je od siebie odrzuciłem po doświadczeniach z ostatnich występów Armii.
Jak może niektórzy pamiętają zdecydowanie mi się nie podobały, więc wolałem się nie nakręcać.
No i muszę powiedzieć, że było....doskonale!!!!
Po dobrych kilku latach byłem na cudownym występie tego wciąż wspaniałego zespołu!
Czuć było ze sceny elektryzującą świeżość, a zespół wydawał się zwyczajnie cieszyć z grania.
Wszyscy na muzycy się śmiali
Na dzisiejsze wspomnienie tego występu znów mam uśmiech na twarzy.
W zasadzie każdy element mi się podobał.
Zacznijmy może od najistotniejszego
Nagłośnienie, po jakiś 3 minutach szukania optymalnego "miksu" zupełnie mi leżało.
Trochę brudu, gitara ze względu na miejsce które wybrałem, wraz z waltornią słyszalna wspaniale.
Perkusja w środku, bas delikatnie pykał obok,
a wokale unosiły się nad całością.
Słabo słyszałem wyłącznie Karola i gitarę Gera,
no ale miałem do nich najdalej więc to nic dziwnego.
Takiej selektywności na Armii nie słyszałem od 2007 roku, za co nie omieszkałem podziękować akustykowi.
Jeśli chodzi o wrażenia czysto muzyczne, w pierwszej kolejności rozwalił mnie Franz
Przyznam, że nieraz miewałem wątpliwości czy jako jedyny gitarzysta "wystarczy", ale właśnie tego wieczoru definitywnie się ich wyzbyłem.
Grał bardzo pewnie i nadzwyczaj ciekawie.
Piszę z pełnym przekonaniem, gdyż wszystkim subtelnościom, i zmianom brzmieniowym (dokładanie, migracja efektów) mogłem się w pełni "przyjrzeć", a że słuchałem gitary ze wzmacniacza miałem niezmanipulowany odbiór
Niejednokrotnie byłem też zaskakiwany.
Najbardziej zapamiętałem np. riffową zmianę w niezwyciężonym przy której otworzyłem oczy zdecydowanie szerzej,
a Budzy z uznaniem obejrzał się przez ramię
No i śpiew też zawodowo!
Czad!
Kolejny As - Przemek.
Jasny gwint
ileż powietrza i finezji w graniu!
Totalna lekkość i spokój co przy tak dużej ilości detali budzi mój podziw.
Przez tę swoistą delikatność, i trzymanie galopującego tempa, w mojej opinii jest to na polskiej scenie perkusista wręcz zjawiskowy.
Kolejne odkrycie, duet Gerr&Karol
Głównie dlatego, że to element, który Armii nadał zupełnie nową aurę.
Tak jakby na obrazie tego zespołu pojawił się nowy kolor i zmienił delikatnie oblicze całości.
Zarówno wokalnie jak i instrumentalnie, coś pięknego.
Choć napiszę szczerze, reszcie zupełnie nic nie brakowało.
Podobnie jak osoby wymienione wcześnie, przeszli moje oczekiwania.
Basu, za kadencji Pawła, na wcześniejszych koncertach nie słyszałem wcale, więc nareszcie mogłem przysłuchiwać się odmiennej filozofii traktowania instrumentu.
Kubę było słychać tak dobrze, że od pierwszych chwil miałem ciarki,
a w trzech bajkach moja twarz przypominała tę emotikonę
Wybuchowa wersja!
Jeśli zaś chodzi o Budzego hmmm nie mam pojęcia skąd bierze takie pokłady spontaniczności po prawie 30 latach na scenie.
Mam wrażenie, że na każdym koncercie jest w coraz lepszej dyspozycji wokalnej. Znów
No i ostatni element, czyli repertuar.
Co za zmiany!
Jako ten, który szczególnie lubi to czego nie zna, jestem kierunkiem pół akustycznym szczególnie podekscytowany.
Choć część elektryczna też niczego sobie.
Moi faworyci to Kfinto, Parowóz, Green, Towards, Popioły i Pieśń Przygodna.
Naprawdę zawodowy koncert.
A co tam: *****