arasek pisze:
Jakiejż to muzyki słucha Fen?
Buaahhaaa! To było przesłuchanie! Aras nawet chciał mnie upić, żeby wydobyć ze mnie zeznania.
Upić się nie dałam, niewiele ze mnie wydusił, ale wciąż nie wiem, no po prostu nie wiem, jak w ogóle mogłam, przy pytaniu o polskie zespoły, zapomnieć o bandzie tak zacnym i ważnym, jak The Soundrops!
Tosia, Youzwa i wpółlokatorka Tosi (zapomniałam, jak miała na imię) przystępują do partyjki Carcassonne. Kusi mnie, żeby dołączyć, ale nigdy w to nie grałam i wyobrażam sobie, że to taka gra, co się ciągnie godzinami, a nie chcę ugrzęznąć przy grze na całą wigilię. Zerkam więc tylko na nich czasem z lekką zazdrością.
Toast w kuchni, który wznoszę pysznym słynnym barszczykiem Morelli, choć początkowo były problemy z jego podgrzaniem i już myśleliśmy, że zepsuliśmy Tosi kuchenkę, na szczęście Tosia przyszła i ją uratowała.
Ponadto do swego ściśniętego brzucha zdołałam jednak wrzucić odrobinię pyszności takich, jak m.in. krokiety Invi i ryba Smoczycy.
Część muzyczna - nie ma to jak takie wspólne granie i śpiewanie! Choć posłuchać nieznanych kawałków też było dobrze. Niegrzeczne autobusy Budynia - suuper!!!
Panek ze wzrokiem pełnym sadyzmu godnego Raya Thomasa znęca się nad pluszakami.
Ekipa ze Wschodu ze Smokami na czele zachęcają do przyjazdu na Wschód. Oj, trzeba kiedyś będzie!
Robi się późno, oczywiście rozsądek nakazujący wyjść o takiej godzinie, żeby załapać się na ostatni tramwaj, nie miał w ogóle szans dojść do głosu na takiej fajnej imprezie, trzeba się zastanowić, co dalej. U Tosi jest bardzo miło i kto wie, może byłaby szansa zostać do rana... Ale mam wielką ochotę zabrać się na Mauą Uonkę, gdzie mnie jeszcze nie było (i może to jedyna okazja?), więc pytam Crazego, czy mogę a Crazy zgadza się bez problemu. Ale fajnie!
Tak, czy siak, kiedy nadchodzi już pora wyjścia, szkoda trochę opuszczać ten ciepły dom i rozdzielać się towarzysko, ale z drugiej strony zmęczenie już zaczęło dawać się mi we znaki - kiedyś trzeba iść spać. W każdym razie - Tosiu - jesteś wielka, żeś to wszystko zorganizowała! Dzięki!
Droga do metra zaskakująco długa (zawsze zdawało mi się, że to bliżej...), ale jest miło, towarzyszy mi głównie Arasek.
Na stacji metro-widmo, kanar o 3 w nocy i zaczyna się zabawa w głupie miny.
Docieramy na Mauą Uonkę. Towarzystwo udaje się do kuchni i najwyraźniej ani myśli spać.
Próbuję być twarda i siedzę razem z nimi, dopóki nie sięgają po faje.
Zmywam się więc, podziwiam poliglockie Muminki na ścianie, po czym idę do łazienki z żalem, że nie przygotowałam się zbytnio do noclegu poza domem, ale jakąś tam toaletę uskuteczniam.
Jako nadprogramowy gość upieram się, żeby spać na podłodze i nie zmienia tego nawet zakaz Morelli wygłoszony na mocy administratorskiego autorytetu.
W związku z czym niektórzy byli dla mnie bardzo mili, Arasek dał mi swój KULt-owy sweter w roli poduszki, Witek z Laską (czy Invi brała w tym udział? Nie bardzo już wtedy kontaktowałam i nie jestem pewna...) dopadli mnie i zgwałcili kocami.
Totalnie wzruszyłam się tą akcją! Towarzystwa też czasem dotrzymywał Blacyk.
Ale też potem została mi wbita okrutna szpila prosto w serce i to chyba raczej nie z powodu mojego uporu.
Chociaż jestem już nieprzytomna, jakoś długo nie mogę zasnąć i wcześnie się budzę.
Rano zawieram znajomość z pięknym Nazirem, którego od dawna poznać chciałam.
Na śniadanie pyszna zielona pasta z awokado autorstwa Elsei, a potem - uaaa! domowa czekolada!
Morella i Laska planują założyć krowią farmę i nie żałują swoim zwierzątkom luksusów.
Po śniadaniu Aras i Witek rozpoczynają niebezpieczną grę w zwalanie się. Napięcie rośnie! Na koniec Witek postanawia zwalić się konsekwentnie i do końca, na twarz a nie na ręce, jako cel ostateczny swojego upadku obiera jednak już nie podłogę, ale łóżko z 2 dziewczynami.
Arasek dość wcześnie zbiera się na pociąg.
I znowu zaczyna się część muzyczna, wzbogacona tym razem o pianino. Morella cieszy się muzyką, tańcząc na leżąco. Do czasu, no bo w końcu rozpętuje się prawdziwe wariactwo i kto by tam leżał wtedy!
Później Invi i Laska idą sobie, zastanawiam się, czy nie powinnam iść z nimi, ale bardzo chcę jeszcze choć trochę dłużej zostać. Machamy im przez okno, Witek z Morellą używają w tym celu efektownych podłużnych poduszek, też chcę taką ale już nie ma, więc zadowalam się kocem.
Potem doczekałam się mini-koncertu Soundropsów i nawet pojawiły się kawałki z mojego top-tena.
A później nawiązała się poważna dyskusja o wspólnotach. Jej wydźwięk ogólnie był niewesoły, ale atmosfera wtedy zrobiła się taka.. odrobinę bardziej przyjacielska niż tylko koleżeńska i dla mnie to było ważne.
Kolejnym punktem programu miało być oglądanie Potopu, i chętnie bym została i obejrzała (po prawdzie w ogóle nie chciało mi się stamtąd wychodzić), ale niestety po prostu musiałam już iść... Było mi jednak strasznie miło gościć na Mauej Uonce, nawet Ola i Asia, które przecież mnie prawie nie znają, były bardzo serdeczne, naprawdę raz jeszcze dziękuję wszystkim Gospodarzom!
Potem jeszcze uświadomiłam sobie, że zapomniałam Elsei zapytać o wakacje...