Pozostało mi jeszcze wypełnić tzw. kwestionariusz Erkeja
U mnie co prawda Prozess nie przybliża się do Leg/ Trio, ale zobaczmy co z tego wyjdzie...
armijny wiatr - Legenda 6, Triodante 4, Der Prozess 3
tętent kopyt Rosynanta - Legenda 6, Triodante 4, Der Prozess 3
innowacyjność brzmieniowa - Legenda 5, Triodante 4, Der Prozess 4
innowacyjność kompozycyjna - Legenda 4, Triodante 6, Der Prozess 5
koncepcyjność całości - Legenda 5, Triodante 6, Der Prozess 5
spójność całości - Legenda 6, Triodante 6, Der Prozess 5
dojrzałość artystyczna - Legenda 5, Triodante 6, Der Prozess 5
Ocena łączna: Legenda 37, Triodante 36, Der Prozess 30
czyli bez zaskoczeń (nie zaskakuje mnie też, że Duch wyszedł mi na równi z Legendą)
Ale może parę słów o muzyce i dlaczego mimo ogólnie pozytywnego odbioru, jakoś nie podzieliłem ogólnego zachwytu ostatnią płytą mojego ulubionego zespołu. Tym razem przepraszam za powtarzanie za sobą samym, ale chciałbym w końcu swoje wrażenia uporządkować.
Zły porucznik - jest to bardzo przyzwoity kawałek czadu, z kilkoma wyróżniającymi się momentami (riffująca gitara pod "jestem sa-am" - wrzask - czy Chrystus umiera za każdego waltornia! - coda z "zostań ze mną" i pianinkiem) - ale niestety dla mnie nie unosi swojego niezwykle mocnego tekstu. Tekst jest wstrząsający, a muzyka nieco lepsza niż poprawna. Teoretycznie mógłby to być dobry czad na otwarcie (Kochaj mnie nie wydaje mi się szczególnie lepsze), ale coś mi tu nie gra, chyba to, że tak naprawdę Zły porucznik jest zupełnie niereprezentatywny dla płyty, nie
zapowiada, co będzie dalej, raczej stanowi zmyłkę. Nie wiem, czy nie wolę go samego dla siebie, niż w kontekście całej płyty.
Proces - wciąż mam kłopoty z przyjęciem całości tego utworu, choć w porównaniu do pierwszych wrażeń, polubiłem go bardzo. Muzycznie jest to poskładane z różnych części - mogłoby to być zabiegiem mnie zachwycającym i kiedy indziej napisałbym, że "można było z tego zrobić kilka świetnych utworów, a wyszedł jedne wybitny". Niestety jednak obok momentów rzeczywiście świetnych (kiasz! - wołają mnie na sąd - wszyscy moi piękni), są tu moje osobiste
worst momenty płyty: drzewoptakowa zwrotka, która sprawia na mnie wrażenie, jakby Rosynant zamiast "tętencić", potykał się o własne nogi, oraz zwolnienie pod hasłem "wołają, mrugają", gdzie Rosynant z kolei zasypia
Statek burz za to podoba mi się po całości, tu zwolnienie w środkowej części płynie w tę samą stronę, co reszta utworu i w żaden sposób go nie osłabia ani - paradoksalnie - nie spowalnia. Linia melodyczna wokalu, prowadzący cały akompaniament hipnotyczny bas, galopująca perkusja pod słowami tytułowymi, a nade wszystko wspaniała waltorniowa końcówka - świetny utwór. Nie zdecydowałem się jeszcze pomiędzy cztery i pół gwiazdki a pięć, ale nie ma to znaczenia, bo dziś nie stawiam gwiazdek...
Myślę sobie, że może cztery i pół, bo dopiero w
Katedrze jest pierwszy moment, który mnie nie tylko porywa, ale naprawdę zachwyca - jest to wyjście z ostatniej zwrotki na "hej ho zaczarowana noc" a potem z powrotem na właściwy refren, ale bez wokalu, tylko z prowadzącą waltornią. Przepiękne. Na razie między Hej hej katedra a Hej hej kfinto u mnie remis, ale sprawiedliwie po pięć gwiazdek dla każdego.
O
Przed prawem to pewnie jeszcze będę pisał, bo od a do z jestem tym utworem zachwycony, podoba mi się dosłownie wszystko, dzwony i dziwne sprzężenia we wstępie, ty głupcze i włącz sobie coś, i czad z "nie wiem co będzie dziś na czele" - ogólnie jeden z najlepszych utworów Armii ever, może i pierwsza piątka, i kiedy tylko płyta Prozess zaczyna obsuwać się w moich rankingach gdzieś niżej, przypominam sobie ten utwór i robi się
wyżej.
No ale...
żeby znowu Erkej mógł powiedzieć, że Crazy wygłasza kontrowersyjne opinie
, to jest jeszcze
Anima i niestety od dłuższego czasu jest to mój zdecydowanie najmniej ulubiony utwór z płyty i chyba główny powód mojego nieentuzjazmu. Miałem okres pewnego zafascynowania nim, zachwyciło mnie o-O-o, zresztą akurat ono nadal mi się podoba, ale na ile może starczyć trzech nut. Anima mi się zwyczajnie nudzi, co mówię z przykrością ze względu na licznie zgromadzonych fanów
Stanowi dla mnie takie natrętne moll, że aż czekam, aż przyjdzie chór forumowiczów i wyrówna, i się zrobi jakoś żywiej. Bo ta Anima zdaje mi się nie tyle bezcielesną (co można by zrozumieć, w końcu piosenka o duszy), ile pozbawioną życiowych soków, smętną wręcz.
Kiedy zadałem w tamto-owamto pytanie, Anima czy
Underground, z zaznaczeniem od razu odpowiedzi, że na maksa Underground!!, to byłem właśnie świeżo po wysłuchaniu i nieopisaną ulgę sprawił mi i chór, i ta dynamika i prostota rodem z Zostaw to i Niezwyciężonego, i anarchiczny plan rozprawienia się z władzami państwowymi
Może o końcu świata, ale to piosenka z humorem!
I czuć w niej wspólnotę jakąś (bardzo mi się podobało, co Miki napisał po koncercie, że "Underground jednoczy").
Dziękuję za uwagę.