Ech...to były czasy!
Pierwsze wydawnictwo Armii "płytę z indianinem", kupiłem za pieniążki zarobione na praktyce miesięcznej....Wypłata była tak potężna ,że starczyła mi właśnie na zakup płyty i chyba kupiłem jeszcze dwa piwa , które wypiliśmy u kolegi ( generalnie byłem za młody na picie piwa ,ale rzec mozna że to był właściwie icydent........no może jeden z incydentów
). Praktykę miesięczną, bo takich zwykłych tygodniowych jako uczeń TB o specjalności :dokumentacja budowlana nie mieliśmy , odbywaliśmy na budowie w jakimś MPGKiM- ie ( Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej) bodajże ze Świętochłowic. Fajnie było.... W pierwszym tygodniu zostaliśmy wysłani do "krainy latających noży" ( każde miasto ma taką krainę...
) dzielnicy Świętochłowic o nazwie Lipiny! Tam siedzieliśmy na jakiejś bazo-magazynie gdzie kompletnie nic nie było , ewentualnie parę sztuk cegieł , ..............za to była bardzo przytulna pakamera (kontener) ogrzewana a jakże , bardzo przytulna! Na zewnątrz wychodziliśmy co najwyżej zaczerpnąć świeżego powietrza i tego bardziej trującego w postaci papierosa marki "Klubowy" oczywiście z Krakowa a nie Radomia, bo klubowe radomskie to był syf! Czasami ktoś się nami interesował , a nawet próbował nas coś nauczyc , np. sporządzania kosztorysu stolarki okiennej.....to ześmy sie trochę nauczyli, ale tylko trochę.
Po jakims czasie wygoniono nas na prawdziwą budowę. Budowaliśmy salę gimnastyczną w szkole podstawowej...Zgłosiliśmy się z kumplem do kierownika budowy , ten posłał nas do majstra , a majster przydzielił nas do swojej brygady. Majster oprowadził nas po budowie zaprowadził do ludzi , pracowników swoich przestrzegł ,że nie mają nas zbyt fizycznie eksploatowac ,że mają nas uczyc roboty...Ledwo mistrz zniknął za węgłem jeden z "liderów" ( przynajmniej na takiego wyglądał) brygady budowlanej rzecze do mnie.... :" Te mody!...bjer ta kara sypej do pełna i tam mi to wszysko dowej" ( co w wolnym tłumaczeniu znaczy... " Młodzieńcze! weż proszę tę taczkę i naładuj mi ją po brzegi i proszę zawież mi to wszystko w tamto miejsce"....) pokazując palcem wskazującym kierunek posuwu mojej taczki....Tak też uczyniłem. Reszta pracowników ręce w kieszeniach tudzież oparci o łopaty odpoczywa.... Wtem zjawia się kierownik
....cała brygada razem i z osobna próbuję wyrwac nam taczkę z rąk! Kierownik nie w ciemię bity orientuje sie w sytuacji i reprymendą słowną wprowadza dyscyplinę....bo oprócz tego tego że na budowę przyszliśmy uczyc się "roboty" to także przyszliśmy tutaj żeby nauczyc sie kto na budowie rządzi! ..Kierownik rządzi?....nigdy w życiu! Na budowie rządzi majster ze swoją brygadą!
Po jakimś czasie zostaliśmy przerzuceni na teren bazy , a konkretnie na stolarnię.....Po jakimś czasie robią nam szkolenie BHP. Pan behapowiec
przestrzega nas przed porażeniem pradem elektrycznym ..." Bo widzicie panowie , z prądem to nie ma zartów....(w tym momencie opowiada nam pewnie jedną z wyświechtanych historyjek , która jednakże przyprawia nas o wybuch śmiechu!.....). Raz jednemu pracownikowi ,że tak powiem zachciało sie siku..... (na naszych ustach pojawiają się pierwsze symptomy śmiechu)..... no i nie chciało sie mu iśc normalnie do toalety , no i poszedł się wysiusiać za jakąś budkę ,a żeby nie straszyc ewentualnych przechodniów odwrócił się w stronę owej budki no i wysikał się , jak sie potem okazało był ato stacja trafo!, ....prąd poraził ....i było to jego ostatnie sikanie ...trup na miejscu!!!! My rozumiejąc powagę opowieści nie mogliśmy się jednak powstrzymać od wybuchu salwą śmiechu
.....
Na terenie stolarni żadnych poważnych zadań nie dawali nam .....chyba zapobiegawczo żebyśmy sobie krzywdy nie zrobili. Przez parę dni zamiataliśmy trociny i na tym zakończyliśmy nasza miesięczną praktykę.
Jak na wstępie wspomniałem za pierwsze uczciwie zarobione w trudzie i znoju pieniądze kupiłem sobie płytę zespołu Armia , którą posiadam do dziś ....
P.S. Jakiś czas temu kupiłem sobie reedycję tego winyla...
Jakość nagrań po "obróbce" jest znacznie lepsza , powiem więcej ...na CD pojawiają się dźwięki , których próżno szukac na pronitowskiej wersji "albumu z indianinem", ale wtedy nie chodziło zupełnie o jakość ....chodziło o to że na scenie pojawił się zespół o takich możliwościach , których próżno było szukac na naszej scenie rockowej.
Zespół z muzyką tak agresywną a za zarazem łagodną i trudną właściwie w przekazie.....Nikt wcześniej ani później nie grał takiej muzyki....To właściwie na tyle...
...skleroza ma to do siebie ,że pamięta się rzeczy ,które był 20 lat temu , a nie pamięta się rzeczy które robiło się dwa dni wcześniej......no tak...
Co to ja robiłem w sobote?...no co to ja robiłem w sobotę