Aż dziwię się,że nikt do tej pory nic nie napisał,być może po prostu wszystkim zaparło dech w piersiach na długo, tak jak mi...
Ale po kolei.
Tego dnia pierwszy raz poczułam, co znaczy być fanem, kiedy dreptałam deptakiem z Sopotu do Brzeźna, gdzie przy wejściu nr 58 była ustawiona scena. A potem tą samą trasą wracałam z buta w środku nocy, nie bacząc na żadne trudy:))
Armia była zapowiadana na godzinę 22:00.
Ale chłopaki musieli się najpierw ustawić, Banan wydawał się początkowo lekko poirytowany sprzęgami w odsłuchach. Wkrótce jednak wszelkie wtyczki i kable wziął w ręce nieoceniony Pan Kicha. Wtedy już poszło z górki:)
Zaczęło się ok. 22:45. Sceneria arcyciekawa i ze strony publiki na plus dla koncertu - było iście lunarnie - na niebie rogalowaty księżyc i sporo gwiazd. Szum morza, fale, piach. Specyficzny morski klimat. Nie będę wymieniać setlisty,bo nie mam nigdy głowy do zapamiętania który kawałek był po którym;) Dość,że powiem,że repertuar zdominowała płyta "Ultima Thule". Nowe aranżacje, zmiany tempa, łamania - wszystko to sprawiło,że od początku koncertu stałam jak zaczarowana!
Koncert po prostu magiczny - zespół w znakomitej formie, a wyróżniał sie najbardziej Krzyżyk - śmiem twierdzić,że jeden z najlepszych perkusistów w Polsce! To, co on wyrabiał za tymi garami...rety, czapki z głów! I wcale nie okazywał oznak zmęczenia:) Budzy wydawał się być w wybornym humorze, na dodatek dużo sie uśmiechał:) Gitarzysci (basik including) dali czadu jak zawsze - nie wiem, jak tam to brzmiało na scenie, ale od strony publiczności -bardzo dobrze nagłośnione, dzwięk czysty, selektywny, co było tym dziwniejsze,że akustyki na plaży hmm..po prostu nie ma:) Za plecami Elronda animacje godzillowo-jaszczurowe, w powietrzu najduchy i ćmy, które Elrond próbował łapać na scenie:) Fajną sprawą było to,że Banan poza waltornią używał małego, sympatycznego klawisza, dzięki czemu kawałki zyskały ciekawą przestrzeń.
Tak naprawdę więcej było do słuchania i delektowania się, to co mnie zachwyciło, to nowy wymiar Armii. Do tej pory zawsze Armia była dla mnie świetnym zespołem koncertowym. Teraz - muzyka w połączeniu z tymi wizualizacjami, światłami, klawiszami- zyskała wymiar sztuki teatralnej. Dla mnie rewelacja- to było naprawdę coś innego! Bardzo poruszyło mnie, jak Elrond wyśpiewywał frazę "Syn po prawicy Ojca..."... Pod koniec zabrzmiało "Poza prawem" i jeszcze standardowo "Niezwycięzony" i "Jeżeli".Tutaj postanowiłąm się ruszyć z miejsca, bo do tej pory po prostu stałam z otwartą gębą, od czasu do czasu wypowiadając do sąsiadki moje zachwyty.
Pierwszy raz w zyciu z koncertu wróciłam jak z teatru albo z kina, po znakomitym filmie. Leżąc po 02:00 w łóżeczku (bo koncert zakończył się mniej więcej o 00:30) nie mogłam się nadziwić temu co usłyszałam i zobaczyłam. Jak dla mnie - najlepszy koncert roku póki co. I wcale nie przeszkadzało mi,że 2 razy wysiadł prąd;) Raz na amen, a drugi raz częsciowo.I jakieś takie dziwne parę zachowań pośród publiczności, bo na to zespół wpływu nie ma. Generalnie poziom, forma, wykonanie - po prostu brawo! Bylo mi miło Państwa gościć, zapraszam ponownie i to jak najszybciej!
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
troszke mnie to poddenerwowało bo to moj ulubiony utwor z Triodante a chyba na żywo go jeszcze nie slyszalem, ale na szczescie pozniej zagrali go jeszcze raz 
w sumie wypada ocenic pozytywnie, szkoda tylko ze tak mało ludzi tańczylo pogo, co chociażby na Poza Prawem i Niezwyciezonym jest wskazane 
