Ultima Thule

Rzeczywiście materiał dowodowy wysokiej skuteczności! Nawet i moja bródka tam mignęła I sporo facjat gostków, o których się obijałem w pogo.


Jak najbardziej mogę przystać na takie określenie

_________________
ćrąży we mnie zła krew

Pewnie ślepa jestem, ale na tym materiale dowodowym nie potrafię dostrzec, co się właściwie wydarzyło, pozostaje mi zaufać opisowi Krejziego.

Co do irokeza natomiast - to i ja widuję ich sporo na ulicach, a jeszcze więcej widywałam kilka lat temu, kiedy najwyraźniej taka fryzura stała się po prostu modna - bo na moje niefachowe oko, ich właściciele nie mieli/nie mają z subkulturą punkową nic a nic do czynienia. Ale są to grzeczne i krótkie irokezy. Natomiast takie kosmiczne irokezy, jaki miał ten gość na koncercie Armii (serio to dziewucha była? mi się zdaje, że jednak chłopak, o ile mówimy o tej samej osobie), wielkie i fantazyjne, to widziałam chyba tylko w Jarocinie. No i zdecydowanie nie jest to fryzura, którą dałoby się nosić na stałe. Na mnie też zrobił wrażenie, tym bardziej, że ten osobnik bardzo młody był.

W latach 80-tych ludzie z irokezami autentycznie siali grozę, raz że stać ich było na wiele, a często byli pod wpływem różnych rozweselaczy , dwa - trzeba było wtedy być naprawdę odważnym, żeby to nosić, bo mogła się doczepić milicja.

Pamiętam wspomnienie z dzieciństwa, gdy na osiedlu widziałem zadymę między gościem z irokezem a jakimś "normalnym", dorosłym facetem - to była uliczna młócka na pięści i kopniaki, w której irokez bardzo szybko zdobył przewagę głównie dzięki wojskowemu pasowi, którym nie na żarty okładał przeciwnika.

_________________
Czekając na noc układam sobie pieśni,
Nie wsłuchuj się za długo, nie wpatruj się za bardzo...

No i skinole!
Co ciekawe, na koncercie w Proximie widziałem jednego regularnego skinola właśnie, tzn. tak wyglądał: miał zresztą jakąś tematyczną koszulkę z napisem skinhead coś tam (nie doczytałem, może było "skinheads fuck off" ), do tego krótko ogolony łeb, flyers i ogólnie czysty i schludny.


Tam nie widać, co się wydarzało, widać tylko (i słychać) różne reakcje. Byłem tam, to wiem NA CO to były bezpośrednie reakcje.

_________________
ćrąży we mnie zła krew

Bo na tym materiale dowodowym jest tylko końcówka sytuacji, kiedy Kuba zauważył, że coś złego dzieje się wśród publiczności i wskazał to Budzemu. Jeśli spodziewałaś się relacji sekunda po sekundzie z całej serii zajść, które tam miały miejsce, to niestety musisz szukać innych materiałów dowodowych.




Jeżeli chodzi o problemy z milicją i galanterię skórzaną wzmacnianą ćwiekami, to w przypadku wejścia w bliższy kontakt w funkcjonariuszami zasada była prosta: 1 ćwiek = 1 pała na dupę. Tak więc nie tylko irokezy wymagały odwagi i samozaparcia. W latach 90tych irokez mógł być już tylko wyzwaniem rzuconym systemowi edukacji (jesli był eksponowany w szkole), a po 2000 roku i niesławnym "kurczaku" Beckhama, stanowi już tylko wyzwanie dla fryzjerów. Oczywiście takie klasyki wysokie na 20 cm (albo i więcej), wciąż się widuje. A że akurat bywam często na koncertach i imprezach gdzie takie czuprynki mają mocną nadreprezentację, to raczej nie robią już na mnie wrażenia jak ongiś. Co najwyżej budzą zazdrość. Nie dlatego, że inni mają, a ja nie, ale dlatego, że inni MOGĄ mieć.

Tymczasem wróćmy do samego koncertu: finisz potańcówki w postaci "Przebłysk 5" + "Aguirre" to jedno z najmocniejszych zakończeń jakie dane mi było oglądać. Czysta adrenalinka:

_________________
Sometimes good guys don't wear white

Dzięki za rele! Forma zespołu robi wrażenie.

Ale faktycznie szkoda, że nie grają nic ze składanki "Jak punk to punk". Bardziej wpasowywałoby się to w pierwszą płytę niż kawałki z "Legendy".

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co

"Jeżeli..." grają.

_________________
Sometimes good guys don't wear white

Co do materiału dowodowego to ja po prostu źle zrozumiałam, na co on stanowi dowód.

A no tak, racja.

Ale oczywiście mi się ckni za "Na ulice"

O ten utwór zagadnąłem Budzego chyba jakoś w 2004 (?) roku, po koncercie w "Blue Note". Nie wiem czy już o tym pisałem, jeśli tak to posłuchajcie jeszcze raz
Było to moje pierwsze zetknięcie z tym artystą. Już nie wiem jak to wyszło, że po koncercie Budzy zaprosił na zaplecze z 5-6 osób i już nie pamiętam dzięki komu tam wszedłem. Może Gero już wtedy znał wcześniej Toma? Nie wiem.
Pojawiła się jakaś pizza, wódeczka no i zaczęły się rozmowy o koncercie i o Armii. Bez żadnych oporów natury moralnej przerywał to czasem Bart_Z, który sprawdzał na komórce aktualny stan meczu Legia - Lech w finale Pucharu Polski i informował wszystkich o wyniku. Rozmowy się toczyły i w pewnym momencie powiedziałem: A może byście kiedyś zagrali "Na ulice", co?. Zapadła sekundowa cisza i Budzy zwrócił się do mnie jak do człowieka, który dosyć dawno nie lał:
-No wieesz, Armia nagrała naprawdę wiele lepszych rzeczy niż "Na ulice"

_________________
czasy mamy jakieś dziwne
głupcy wszystko ogołocą
chciałoby się kogoś kopnąć
kogoś kopnąć - ale po co

Dobra historia!

_________________
ćrąży we mnie zła krew